Grubson: Żyję w dwóch, bardzo różnych światach
Z Grubsonem (właściwie Tomasz Iwanca, ur. 28 stycznia 1986 w Rybniku), jednym z najbardziej rozpoznawalnych rybniczan, rozmawiamy m.in. o nowym teledysku, byciu ojcem, prawdziwych przyjaciołach i smogu.
Marek Pietras: Umiesz śpiewać?
Grubson: (Śmiech). Chyba nie jest z tym najgorzej. Coś tam potrafię. Im jestem starszy, tym więcej czasu temu poświęcam. Jakiś czas temu zostałem zaproszony, aby zaśpiewać w projekcie, który upamiętnia twórczość Twardowskiego. Więc skoro ktoś mnie zaprasza, to chyba daję radę.
Pytam, bo zastanawiam się, co tak naprawdę jest ważne w hip-hopie. Muzyka, tekst, przesłanie czy samo wykonanie?
Wszystko jest tak samo ważne. Chociaż muszę przyznać, że ludzie przywiązują coraz większą wagę do tekstu. Do jego jakości.
Ty sam piszesz swoje teksty?
Tak.
Jak to wygląda w praktyce? Chodzisz cały czas z notatnikiem czy raczej czekasz na „tę” chwilę, kiedy spływa na ciebie muza?
Zazwyczaj jest tak, że mam to zaplanowane. Zaczynam od tematu. Zawsze chciałbym, żeby był oryginalny, żeby się nie powtarzał z tym, co już napisałem. Daję sobie na to trzy dni. W pierwsze dwa, można powiedzieć, że się rozkręcam. W trzecim dniu najczęściej udaje się stworzyć coś, z czego jestem zadowolony. Chyba, że faktycznie coś się wydarzy i wtedy piszę pod wpływem danej sytuacji. Tekst układam najczęściej do melodii, która powstała wcześniej.
Powiedziałeś, że ludzie zwracają coraz większą uwagę na teksty. To chyba powoduje, że przed tobą stoi spore wyzwanie?
To prawda. Z drugiej strony na świecie dużo się dzieje. Dlatego jest o czym pisać. Osobiście mam problem z nowym hip-hopem, w którym dominują jakieś techniczne akcje, przechwalanki. A brakuje zwykłego przekazu. Nie ma treści, jest tylko zabawa słowem. Ja wolę, gdy te dwie rzeczy są połączone. Bardzo mi pasuje np. to co robi Ten Typ Mes. Jest bardzo dobrym pisarzem. Można go tak nazwać, bo oprócz tekstów pisze też chociażby felietony. Reasumując, lubię jak utwór jest śpiewany, ma tekst i przekaz.
Ostatni sporo działasz w Rybniku. Był koncert urodzinowy, teledysk promujący twoje rodzinne miasto. To stała tendencja?
Mam nadzieję, że tak. Wreszcie jest ku temu klimat. Wcześniej, gdy staraliśmy się coś zrobić w Rybniku, to trafialiśmy na opór.
Rozumiem, że mówisz o władzach miasta?
Tak. Trochę się pozmieniało. Ludzie, którzy teraz decydują o tym co dzieje się w Rybniku, są bardziej otwarci. Wydaje mi się, że chcą iść w nowym kierunku. I w tym wszystkim jest miejsce dla twórców stąd. Ja chętnie będę w tym uczestniczył. Mam nadzieję, że będzie takich akcji coraz więcej. Bo wiadomo, że fajnie jest zaprosić gwiazdę z zagranicy, ale trzeba też pamiętać o swoich. Bo jeżeli Rybnik nie będzie doceniał rybniczan, to kto?
Wracając do teledysku. Powstał on we współpracy z Miastem. Prezydent nie miał uwag do wulgaryzmów, jakich nie brakuje w tekście piosenki?
Był troszeczkę przestraszony (śmiech). Gdy zobaczył teledysk pierwszy raz, to stwierdził, że pewnie będzie się musiał tłumaczyć. Ale gdy oglądał go po raz trzeci, to powiedział, że widzi w tym wszystkim dużo więcej ukrytego przekazu, widzi drugie dno. Żyjemy w takich czasach, że jak nie użyjemy kontrowersji, to do nikogo nie dotrzemy. Sam nie jestem zwolennikiem używania szoku dla samego szoku. Musi w tym być sens.
Czyli nie boisz się, że na tym teledysku wasza współpraca z Miastem się skończy?
Nie. Obiecałem prezydentowi, że następnym razem dużo wcześniej pokażę mu finalny produkt, i że numer będzie trochę inny.
Jesteś hip-hopowcem, a zarazem ojcem dwójki maluchów. Da się to połączyć?
Da się, chociaż nie jest to proste. Właśnie jestem w trakcie pisania tekstu o tej sytuacji. Będzie nosił tytuł: Dwa światy. Bo tak właśnie wygląda moje życie, to dwa, bardzo różne światy.
Dlaczego trudno to pogodzić?
Chodzi o pewien styl życia. Często wyjeżdżam w trasy, gram trzy, cztery koncerty w tygodniu, po czym wracam do domu. Żeby z powrotem się zaaklimatyzować, potrzebuję minimum dwóch dni. Gdy to się stanie, znowu muszę się pakować i jechać na koncerty. I tak w kółko. Problem jest też, gdy pracuję w domu. Trudno o ciszę i spokój, który często jest niezbędny. Ostatnio gdy nagrywałem, moja córka siedziała naprzeciwko mnie, pytam ją, czy się jej nie nudzi – na co ona, że nie. Takie życie.
Czyli co, ojcostwo ci ciąży?
Absolutnie nie. Mam tylko problem z zegarem biologicznym (śmiech). Zupełnie inaczej jest, gdy mam wolne. Wtedy bycie ojcem jest naprawdę fajne.
A jak wygląda sprawa z przyjaciółmi, znajomymi. Panuje przekonanie, że do gwiazd, celebrytów lgną osoby, które chcą się zaprzyjaźnić dla spodziewanych korzyści?
Ja tak tego nie odbieram.
Czyli nie masz z tym problemu?
Nie. Mam różne ekipy, wśród których żyję. Np. na Chabrowej są osoby, z którymi dorastałem. Lubię się z nimi spotykać, powspominać. Druga ekipa, to ludzie z którymi żyję na co dzień. Rozmawiam z nimi na wszystkie tematy, są cały czas obok. Trzecia ekipa to zespół. Tutaj dominuje muzyka. Fajne było to, gdy podczas koncertu urodzinowego, wszystkie te ekipy się spotkały.
Ok, rozumiem, że nie czujesz się wykorzystywany jako celebryta. Bo jesteś celebrytą?
Celebrytą? Na pewno nie.
Lubisz media?
Kontakt z dziennikarzami trochę mnie denerwuje i dlatego podczas spotkań z nimi za dużo mówię (śmiech). Nie mam z tym jednak problemu. A czy lubię? Nie do końca. Miałem kilka propozycji z programów talent show i na razie odmawiam. Być może kiedyś się zmienię i wystąpię w jakimś programie. Na dziś jednak, nie ciągnie mnie w tę stronę.
Po sukcesie teledysku Na szczycie, który na youtube ma dziś 58 milionów odsłon, do swojego programu zaprosił cię Grzegorz Miecugow. Jak to wspominasz?
Dobrze, ale dziś na pewno nie zgodziłbym się na to, żeby ten wywiad był nagrywany dzień po koncercie, o 7. rano. Tak naprawdę koncert zakończył się o 3. w nocy. Godzinę później położyłem się spać. Więc podczas kręcenia wywiadu byłem wykończony. Wolałbym być tam bardziej wypoczęty i ze świeżą głową.
Czy samo zaproszenie cię „połechtało”?
Jasne, że tak. Nie spodziewałem się tego. Z drugiej strony sam Grzegorz Miecugow mnie zaskoczył. Jest kompletnie innym typem, niż przed kamerą. Zachowuje się dużo bardziej na luzie.
Przy okazji obalmy lub potwierdźmy jeden z mitów – wszyscy muzycy są niewolnikami używek. To prawda czy fałsz?
Na pewno 99 proc. ludzi ze świata muzyki, show biznesu miało styczność z używkami. Czy mają problem? To zależy od cech osobowościowych każdego z osobna. Ja mogę mówić o sobie.
I jak to wygląda u ciebie?
Nie mam z tym problemu. Dla mnie najważniejsza jest muzyka, bycie na scenie. To jest moja największa używka. Nigdy nie wyszedłem pijany na koncert. Tym bardziej naćpany, bo z narkotyków, że tak powiem – w ogóle nie korzystam. Być może dlatego to wszystko trwa i dobrze się układa. Oczywiście, po koncercie zdarza się wypić alkohol. Chociaż ostatnio coraz mniej, człowiek coraz starszy, problemy z nerkami (śmiech). Więc ograniczam imprezowanie.
Skoro wszystko toczy się tak dobrze, to zapytam, czy jesteś bogatym człowiekiem?
W doświadczenia na pewno. Jeżeli chodzi o kwestie materialne, to raczej nie. Nie jestem artystą popowym. Nie udzielam się w popularnych programach TV.
Ale na jedzenie ci starcza?
Pewnie, mogę nawet coś odłożyć. Ale nie są to jakieś kokosy. Zarabiam głównie na koncertach. Oprócz tego mam też firmę odzieżową, którą założyłem dwa lata temu i próbuję ją rozwijać.
Twoi dwaj bracie wyjechali na emigrację. Myślałeś kiedyś o tym, aby pójść w ich ślady?
Nie. Uważam, że w Polsce można sporo zrobić, osiągnąć. Jest mi tutaj dobrze. Nie wyobrażam sobie życia w miejscu, gdzie nie ma moich rodziców, osób z którymi dorastałem. No chyba, że wszyscy zdecydowaliby się wyjechać. Wtedy moglibyśmy założyć na obczyźnie jakąś wioskę.
Interesujesz się polityką?
Obserwuję to, co się dzieje. Chcę po prostu wiedzieć, co robią z naszym krajem.
W wojnie PO – PiS, po której stronie barykady stoisz?
Jeżeli chodzi o te partie, to nie kibicuję żadnej z nich.
Czyli na kogo głosujesz w poszczególnych wyborach?
Nie na PiS i nie na PO (śmiech).
Co byś zmienił w Rybniku, gdybyś miał taką możliwość?
Nie będę tutaj oryginalny. Moim zdaniem najważniejsza jest walka ze smogiem. To mnie przeraża. Chciałbym w najbliższym czasie kupić kawałek ziemi i wybudować dom. I naprawdę zastanawiam się, czy mam to robić w Rybniku. Moja córa choruje i lekarz jednoznacznie stwierdził, że to z powodu zanieczyszczonego powietrza. Musimy coś z tym zrobić. Wiadomo, że dużo mogą, a nawet muszą zrobić władze miasta, ale my jako mieszkańcy, też musimy o tym myśleć i działać. Nie wystarczy siedzieć przed komputerem i pisać jak jest źle.
Gdzie się widzisz za 15 lat? Kim będzie Grubson?
Widzę się na scenie. Będę muzykiem.
Nadal?
Skoro Mick Jagger ma przeszło 70 lat i nadal występuje na scenie, to dlaczego nie?
Życzę ci tego bardzo.
Dziękuję. Mam jeszcze wiele pomysłów muzycznych. To mój zawód, ale i pasja. Dlatego wierzę, że za 15 lat będę jeszcze koncertował i nagrywał. Być może później przyjdzie czas na nowe wyzwania.
Co to może być?
Szukanie młodych talentów? Wydawanie ich płyt? To byłoby fajne.