Sarah Ferguson znów w Rudach: no more war - nigdy więcej wojny
Księżna Yorku spotkała się w piątkowe przedpołudnie 18 marca z Ukrainkami i ich dziećmi, które przebywają w Rudach w Opactwie Cysterskim. Na powitanie otrzymała prezenty - trzy flagi zrobione przez dzieci, serce oraz tort. - Podziwiam otwarte ramiona Polaków niosących pomoc sąsiadom. Takim samym szacunkiem darzę silne Ukraińskie kobiety. Niestety on nie mają już gdzie wrócić, ich domów nie ma - mówiła w Rudach słynna Fergie.
- Trzeba zwrócić dobro ludziom, którzy byli dla mnie dobrzy. Małe miejscowości potrzebują pomocy, nie tylko wielkie miasta jej wymagają - powiedziała mediom Sarah Ferguson.
Pytana jakie emocje jej towarzyszą, gdy śledzi wielką ucieczkę ludności ukraińskiej przed wojną, mówiła, że to dla mnie wielka inspiracja, gdy widzi odważne kobiety, chroniące swoje dzieci. Oni chcą wracać do domu, mają energię i moc, ale nie mają gdzie wracać, bo wszystko jest zniszczone. Ludzie muszą się odnaleźć. Trzeba motywować rządy do działania. Politycy już robią dużo dobrej roboty - podkreśliła w Rudach księżna Yorku.
- Podziwiam Polaków z ich otwartymi ramionami. Wzruszona jestem tą waszą gościnnością, w tak trudnej sytuacji. Wierzę, że sobie poradzimy wszyscy z tym problemem. Trzeba o tej wojnie mówić głośno, zwłaszcza ludzie o publicznym statusie jak ja. Nigdy więcej wojny, no more war! - podkreśliła S. Ferguson.
Dodała, że to jest jedna z jej wielu planowanych wizyt tutaj. - Aż wam się znudzę i mnie nie będziecie chcieli - śmiała się księżna. Przypomniała, że wspiera tych, co jej pomogli 1992 roku w Katowicach i Rudach, wymieniła prof. Zembalę, mówiąc, że to jej przyjaciel.
Gabriela Mercik towarzysząca Ferguson stwierdziła, że warto przekuć złe uczucia w dobre, żeby pomagać, bo to nie czas na rozliczenia. - Trzeba się wspierać, żeby nie było więcej wojny. Trzeba pomagać małym miasteczkom jak Kuźnia, jak Rudy - zaznaczyła. Mówiła o pomocy z Wielkiej Brytanii, skąd 3 tiry i 2 vany wysłały z księżną tzw. zielonym tunelem, bez cła z Wielkiej Brytanii. Już dotarły do Lwowa. - Zbiórkę zaczęłam w swoim ogrodzie, a darczyńcy płakali, bo te panie Angielki pamiętają II Wojnę Światową. Miejmy nadzieję że skończymy wojnę jak najszybciej - podsumowała.
Zdjęcia i wideo - Bartosz Kozina