Feliks Borzucki
Ur. 12 V 1878 r. na Bosaczu (dziś dzielnica Raciborza). Do szkoły podstawowej uczęszczał w rodzinnej miejscowości, lata gimnazjalne spędził w Raciborzu, maturę zdał w Paczkowie 15 III 1901 r. W gimnazjum raciborskim jego katechetą był ks. Stefan Siwiec, który wywarł na nim ogromne wrażenie i stał się jego przyjacielem na długie lata. Jesienią 1901 r. zapisał się na Wydział Teologiczny Uniwersytetu Wrocławskiego, będąc równocześnie alumnem Wrocławskiego Seminarium Duchownego, gdzie przygotował się do kapłaństwa. Święcenia przyjął w katedrze wrocławskiej z rąk ks. kardynała Jerzego Koppa 23 VI 1905 r. Jako neoprezbiter został skierowany do parafii Matki Bożej Bolesnej w Rybniku, gdzie pracował u boku znanego proboszcza ks. Franciszka Brudnioka, który w tym czasie kończył budowę kościoła św. Antoniego. Pełnił funkcje wikarego w Berlinie w parafii św. Rodziny; w Zgodzie (Nowy Bytom); w Krapkowicach w powiecie Strzelce Opolskie. 18 XI 1913 r. został proboszczem parafii św. św Mateusza i Macieja w Brzeziu n. Odrą, obecnie dzielnica Raciborza, gdzie pozostał także po podziale Górnego Śląska w 1922 r. Pochodził z rodziny niemieckiej, jednak kolejne etapy życia pozwoliły mu odnaleźć polskie korzenie. Jawnie agitował za Polską już w okresie powstań śląskich i plebiscytu. Jego postawa ściągała nań bojówkarzy niemieckich, którzy zorganizowali 2 zamachy na jego życie. Błog. ks. dr Emil Szramek dobrze znał brzeskiego proboszcza z czasów raciborskich i pracy w diecezji katowickiej, w której pełnił obowiązki kanclerza kurii. Tak pisał po jego śmierci: „Śp. Ks. Borzucki był kapłanem gorliwym, posiadał charakter szlachetny, łagodny i dobre serce. Dla parafian swych miał zawsze wielkie wyrozumienie. Z pochodzenia był właściwie Niemcem i języka polskiego uczył się dopiero jako kapłan, albowiem władał nim wówczas bardzo niedostatecznie. Wkrótce atoli pokochał polską mowę i polski lud, tak, iż czyniono mu z tego powodu zarzuty ze strony przeciwnej. Podczas walk plebiscytowych przechodził dwukrotnie dokonany na niego napad”. Spotykał się także z zarzutami przedstawicieli obozu sanacyjnego na Górnym Śląsku, np. z powodu tego, że w kazaniu nie nawiązał do Święta Niepodległości. Wyjaśnił, że kazanie musiało być odpolitycznione, a święto nie miało wówczas ani konstytucyjnego ani konkordatowego charakteru. Pozostawił po sobie imię dobrego duszpasterza, który dbał nie tylko o stronę duchową swoich parafian, lecz był także wspaniałym organizatorem i gospodarzem. Zaś swoim autorytetem, w trudnym okresie zmagań narodowo-wyzwoleńczych, potrafił utrzymać właściwy spokój wśród mieszkańców. Zmarł 21 VIII 1938 r. Pochowany został przy kościele parafialnym w Brzeziu.
Małgorzata Rother-Burek