Serowe dziwy czyli taki mamy klimat
Mój kumpel lubi chodzić po mieście i się dziwić. W niedzielę wieczorkiem poszedł pod Mleczarnię dołączyć do tłumu, co to miał protestować przeciw jej zamknięciu. No i najpierw się zdziwił, że tłum był po zbóju, może ze 40 osób. A później zdziwił się już całkiem fest, bo z tej garstki to jeszcze tak na oko z połowa nie miała z Mleczarnią wiele wspólnego, tylko znicze przynieśli. Z tym, że zniczy miało być ponoć 90 czyli tyle co ludzi w zakładzie robi, a ledwo połowa tego była. Może pracownicy jeszcze z grilli nie powracali, albo boją się, że Niemcy będą im zdjęcia robić i potem za to hajcowanie odpraw nie dadzą? Byle te odprawy lepsze były niż ten protest – pomyślał i poszedł dziwić się gdzie indziej.
Ale poszczęściło mu się dopiero w poniedziałek, kiedy skuli upału chodził od sklepu do sklepu, żeby się choć na chwilę schłodzić w „ajerkondyszyn”. Zaczął przez to patrzeć dokładnie, jaki nabiał jest na półkach. I znów się zaczął dziwić, bo w życiu by nie pomyślał, że w Raciborzu swoje wyroby sprzedają mleczarnie z całej Polski. I to prawie wszystkie spółdzielnie czyli takie same jak nasza, co to ją rolnicy do spółki z poprzednim zarządem sprzedali Zottowi. Naliczył ich aż 33 i spisał alfabetycznie miasta i wsie, skąd do nas przywożą serki, masełka, śmietany i inkszy nabiał. Nie uwierzycie, ale wożą je do nas z: Głubczyc, Chełma, Gostynia, Grajewa, Inowrocławia, Koła, Krasnegostawu, Łobżenicy, Łowicza, Maćków, Miechowa, Moniek, Nowego Dworu Gdańskiego, Ozorkowa, Piątnicy, Prudnika, Pszczyny, Radomska, Rypina, Siedlec, Sieradza, Sierpca, Skoczowa, Sokołowa, Stargardu Szczecińskiego, Suwałk, Środy Wielkopolskiej, Turku, Wielunia, Włoszczowy, Wolanowa, Wolsztyna, Wysokiego Mazowieckiego. Przez tą Łobżenicę to nawet kiedyś kumpel przejeżdżał w drodze nad morze. Tak na oko to ze 3-4 tysiące ludzi ta mieścinka może mieć, a tu proszę, nabiał aż pod czeską granicę wozi czyli będzie ze 450 km. A jeszcze bardziej dziwne, że wszystkim opłaca się te sery warzyć, tylko nie opłacało się naszej byłej spółdzielni i obecnemu właścicielowi Zottowi. Ano, widać taki mamy tu klimat – pomyślał i zdziwił się, że tak łatwo i fachowo idzie to sobie wytłumaczyć.
A wieczorem, kładąc się spać po męczącym i pełnym wrażeń dniu, nagle nie z gruchy, ni z pietruchy przypomniał mu się taki dziwny wierszyk:
Cieszy mię ten rym: "Polak mądry po szkodzie",
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.
A że szkoły kolega pokończył już dawno, to ledwo sobie przypomniał, że to Kochanowski napisał, z tym że chyba o jakiejś wojnie i Turkach. Cholera, to chyba z tych upałów takie odjechane poezje mi przychodzą do głowy – pomyślał kumpel i zasnął.
Bożydar Nosacz