Pyton po raciborsku
Od kilku dni w okolicach Warszawy trwa polowanie na, rzekomo 5-metrowego, niebezpiecznego gada – pytona tygrysiego.
Złośliwy komentarz tygodnia Bożydara Nosacza
Od kilku dni w okolicach Warszawy trwa polowanie na, rzekomo 5-metrowego, niebezpiecznego gada – pytona tygrysiego. Jak to u nas, informacje poważne przeplatają się z plotkami, memami i innymi podśmiewajkami. Na przykład w satyrycznym serwisie „ASZdziennik” chłopaki poszaleli na maksa i ogłosili, że pisowski kandydat na prezydenta Warszawy, czyli Jaki, wyzwał platformerskiego kandydata, czyli Trzaskowskiego na pojedynek: kto pokona pytona zostanie prezydentem Warszawy!
U nas równie ciekawych atrakcji aktualnie brak. Ostatnie polowanie na Yeti z Ocic było ponad 3 lata temu i mimo solidnej nagonki żaden z myśliwych nie przyozdobił sobie ściany oryginalnym trofeum. Na pocieszenie trafi się od czasu do czasu jakieś gniazdo szerszeni, albo stadko gawronów obsrywających samochody na Wileńskiej, ale jak to się mówi: z czym do ludzi… Za to pomysł pojedynku, którego zwycięzca zostałby prezydentem Raciborza bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Bo to i taniej będzie (nie trzeba wtedy robić wyborów) i jakaś konkretna, pożyteczna robota byłaby zrobiona, zamiast nudnego przedwyborczego ględzenia i obiecanek-cacanek, w które już nikt nie wierzy.
No więc ja proponuję taki pojedynek (liczba kandydatów dowolna): kto wyremontuje ulice Kościuszki/Łąkowa do listopada tego roku zostanie prezydentem Raciborza. Oczywiście delikwent nie musi własnoręcznie asfaltu zrywać, wystarczy że tylko znajdzie solidną firmę, która zrobi remont za te pieniądze, które zabezpieczyli w budżecie jacyś urzędowi geniusze od kalkulacji robót drogowych. Bo na razie, jak szeroko rozpisują się media, już trzeci przetarg się nie udał, gdyż kolejni oferenci chcą co najmniej o dwie bańki więcej niż starostwo ma w kasie, skutkiem czego grożą nam: primo, że dalej będziemy telepać się po dziurach, sekundo, że wojewoda odbierze nam 3 miliony dotacji.
Zresztą ten ostatni przetarg to już w ogóle były jaja jak berety, bo jedyną ofertę zgłosiło Przedsiębiorstwo Robót Drogowych, czyli firma w 100 proc. miejska, podległa Prezydentowi Raciborza. Znaczy się nie to jest śmieszne, że ta firma podlega Prezydentowi, tylko że po pierwsze, dobrze wiedząc, ile miasto i powiat mają kasy na tę inwestycję, zaproponowała dużo wyższą cenę (właściwie najwyższą z dotychczas oferowanych, gdyby wziąć pod uwagę zakres prac), co musiało skutkować klapą przetargu. A po drugie, że prezydent o tej cenie z kosmosu dowiedział się…z gazety, a przynajmniej tak oświadczył. Żeby jeszcze podnieść skalę absurdu dodam, że ja tam się prezesowi PRD wcale nie dziwię i na jego miejscu zrobiłbym tak samo, czyli kombinowałbym jakby tu się od tej roboty elegancko wykręcić. Może starosta i prezydent cięgiem mu trują, że ten remont przed wyborami musi być zrobiony, a on wie, że po pierwsze za kasę, którą urzędnicy skalkulowali nie da się go zrobić, a po drugie – nie ma już szans, aby zrealizować zaplanowane prace w wymaganym terminie. W związku z czym, jak sprawa się rypnie, to jego pierwszego (znaczy prezesa) zgrillują w charakterze kozła ofiarnego.
No, ale żeby zakończyć jakąś konstruktywną konkluzją to oświadczę, że po gruntownym zastanowieniu się, doszedłem do wniosku, że w skutkach to już lepszy jest chyba ten grasujący po krzakach pyton niż nasze spartolone przetargi. Bo nawet jak do grudnia go warszawiaki nie złapią, to tropikalna gadzina pewnie i tak naszej zimy nie przeżyje i problem się sam rozwiąże. A u nas nie dość, że dalej będziemy psuć sobie auta na wertepach, to jeszcze po kolejnej zimie cena remontu wyżej wymienionych ulic znów podskoczy.
Zobacz pozostałe teksty Bożydara
Masz informację, która nadawałaby się do tej rubryki i chcesz się nią podzielić? Napisz: bozydar.nosacz@outlook.com
I 10 mln zł to nie jest cgyba wygórowana cena .