Gra w kulki jako sztuka przetrwania
Zbulwersowany Obywatel podesłał mi dwa zdjęcia, które wstrząsnęły mną równie mocno, jak bimber czereśniowy, którym kiedyś pechowo chciałem ugasić pragnienie, myśląc że w szklance jest woda. Swoją drogą, łza się w oku kręci kiedy człowiek sobie przypomni, jak to kiedyś naród, nie rozleniwiony jeszcze zalewem „kasy plus”, zamiast nabijać kabzę dyskontom, samodzielnie, do ostatniej pestki potrafił wykorzystać płody ojczystej ziemi. No, ale ja się do polityki nie mieszam, tylko w ważniejszych sprawach chciałbym zabrać głos.
Złośliwy komentarz tygodnia
Zbulwersowany Obywatel podesłał mi dwa zdjęcia, które wstrząsnęły mną równie mocno, jak bimber czereśniowy, którym kiedyś pechowo chciałem ugasić pragnienie, myśląc że w szklance jest woda. Swoją drogą, łza się w oku kręci kiedy człowiek sobie przypomni, jak to kiedyś naród, nie rozleniwiony jeszcze zalewem „kasy plus”, zamiast nabijać kabzę dyskontom, samodzielnie, do ostatniej pestki potrafił wykorzystać płody ojczystej ziemi. No, ale ja się do polityki nie mieszam, tylko w ważniejszych sprawach chciałbym zabrać głos.
Otóż na wspomnianych zdjęciach para ważnych raciborskich urzędników, w czasie obrad komisji rady miasta, gra na swoich smartfonach. Pan wiceprezydent czyni to bardziej oficjalnie, pani naczelnik jakby w lekkim kamuflażu. Żeby była jasność: żaden tam panie hazard, erotyka czy jakieś mordercze nawalanki nie odchodzą. Ot, zwykłe, grzeczne układanie klocków czy kulek. Tym bardziej więc, Szanowny Zbulwersowany Obywatelu, chciałbym cię uspokoić i przekonać, że nic zdrożnego się nie dzieje, a nasze miasto nie zginie (w każdym razie nie z powodu gier na smartfonie), albowiem:
- gra w kulki jest od lat powszechnie uprawiana w polskich urzędach, ale w gruncie rzeczy jest to dla nas – obywateli znacznie bezpieczniejsze, niż gdyby urzędnicy grali z nami na przykład w „Manhunt” czy „Mortal Combat”,
- jak wspólnie udowodnili psychologowie z University of Rochester oraz badacze gier z Immersyve Inc., główną przyczyną, dla której ludzie grają w gry komputerowe jest możliwość współzawodniczenia z innymi; zatem wniosek nasuwa się oczywisty: powinniśmy się cieszyć, że nasi urzędnicy są nastawieni na rywalizację, bo to może na przykład oznaczać, że już wkrótce będziemy mieć czystszy basen niż Kietrz i więcej kwitnących łąk niż Nowa Cerekiew,
- w przypadku osób kierujących się w życiu codziennym logiką Arystotelesa, „emigracja mentalna” (a za taką można uznać zanurzenie w świecie gier), jest wręcz wskazana podczas niektórych obrad naszych rajców; wtedy ucieczka w układanie klocków na smartfonie może zapobiec trwałym defektom psychicznym, niekontrolowanym aktom agresji wobec niektórych dyskutantów czy nawet, w przypadku bardziej wrażliwych jednostek, próbom samobójczym.
Oczywiście konkluzję zawartą w punkcie numer 3 można by twórczo rozwinąć à rebours i w efekcie udostępniać atrakcyjne gry na smartfony tym radnym, którzy w czasie obrad nic sensownego do dyskusji nie wnoszą, albo nawet jej szkodzą. Wprawdzie potencjalna grupa docelowa tego eksperymentu wydaje mi się dość liczna (co może nastręczać nieco wysiłku i kosztów), ale za to przewiduję natychmiastowy i znaczący zwrot z ewentualnej inwestycji w licencje. Jako zaprzysięgły patriota lokalny, niniejszym oficjalnie rezygnuję ze swoich autorskich praw materialnych w razie wykorzystania mojego pomysłu.
Zobacz pozostałe teksty Bożydara
Masz informację, która nadawałaby się do tej rubryki i chcesz się nią podzielić? Napisz: bozydar.nosacz@outlook.com
"Pan wiceprezydent czyni to bardziej oficjalnie, pani naczelnik jakby w lekkim kamuflażu." który to wicek bo nie rozpoznaję.
Jeżeli ktoś mówi bez sensu to czemu inni mają tego słuchać? A niech sobie grają.
To incydent
Wprowadzić zakaz wnoszenia zabawek na posiedzenia!