Nowa choroba: butelkomatoza
W Raciborzu szerzy się nowa choroba: butelkomatoza. Można się nią zarazić głównie przez fejsbuka i media, rzadziej przez kontakt osobisty z już zarażonym osobnikiem. Choroba może też wyrządzić szkody emocjonalne osobom na nią odpornym, czego jestem przykładem. - pisze Bożydar Nosacz.
W Raciborzu szerzy się nowa choroba: butelkomatoza. Można się nią zarazić głównie przez fejsbuka i media, rzadziej przez kontakt osobisty z już zarażonym osobnikiem. Choroba może też wyrządzić szkody emocjonalne osobom na nią odpornym, czego jestem przykładem.
Chodzi o inicjatywę, prawdopodobnie wymyśloną i promowaną przez jeden z raciborskich portali, aby postawić w Raciborzu butelkomat do zbioru plastikowych butelek. Za każdą oddaną butelkomatowi butelkę miałaby przysługiwać jakaś gratyfikacja. Na raciborz.com.pl można podpisać petycję w tej sprawie do prezydenta Raciborza. Tyle w skrócie, zainteresowani łatwo mogą doczytać sobie więcej w mediach. A teraz jak stałem się ofiarą butelokomatozy.
Wszystko rozegrało się na spotkaniu towarzyskim, a zapewniam że woń chmielu unosiła się wyłącznie w śladowych ilościach. Zauważyłem głośno, że takie butelkomaty nie rozwiążą problemu, mogą służyć co najwyżej celom edukacyjnym czy promującym zachowania prośrodowiskowe, a Urząd Miasta nie jest od prowadzenia punktów pozyskiwania surowców wtórnych. Na to jedna z koleżanek podstawiła mi pod nos smartfona z jakąś relacją z Krakowa, gdzie w Urzędzie Miasta zamontowano takie urządzenie. No to ja wziąłem do ręki swojego smartfona i pokazałem jej świeższą informację, że ów butelkomat już zdemontowano (ma wrócić, ale nie wiadomo kiedy), bo się zapchał, pieniądze w środku się skończyły (płacił po 10 lub 20 groszy za butelkę), a chętnych do nieustannego napełnienia skarbca chyba nie ma, narzekano na straszny smród, bo butelek nikt nie mył przed wrzuceniem. I w ogóle sugerowano, że większość butelek nanieśli bezdomni, niekoniecznie przy tym oczyszczając krakowskie skwery, ale na przykład rozbebeszając także miejskie pojemniki selektywnej zbiórki odpadów. W odpowiedzi na to usłyszałem (w skrócie), że jestem czarnowidzem, wstecznikiem, a może nawet rasistą.
Tymczasem do rozmowy włączyła się druga koleżanka, która zaznaczyła, że może i początki są trudne i jeden butelkomat nie uzdrowi sytuacji, ale jak się akcja rozwinie i butelkomaty będą dostępne w całym mieście to będzie już ekstra. No to ja ją zapytałem, czy wie, że jedno takie ustrojstwo kosztuje 40 tys. zł i czy miasto nie ma pilniejszych potrzeb niż tworzenie alternatywnej sieci zbiórki odpadów, skoro jedna już działa i sporo nas wszystkich kosztuje. I czy jest gotowa na to, że jak wszyscy będą pakować butelki do butelkomatów, a nie do „dzwonów” jak dotąd (w co i tak nie wierzę), to firma odbierająca odpady podniesie nam ceny, bo jeżdżenie po same odpady zmieszane jej się nie opłaci (bo odpady selektywne firma odsprzedaje lub przerabia). Dodałem też, że może nie ma co wymyślać prochu od nowa, skoro system kaucji pobieranych od butelek (motywujących konsumentów ekonomicznie do ich zwrotu) sprawdził się już w Niemczech, Holandii, Szwecji i innych krajach, tylko trzeba to załatwić na szczeblu państwowym i z udziałem supermarketów, gdzie stoją te butelkomaty. I że czytałem, że polski rząd już o czymś podobnym myśli. Tym razem usłyszałem, że samorządność nie polega na tym, żeby z wszystkim czekać na rząd. Ja na to, że zgoda, z wszystkim nie wolno czekać, ale z tym akurat tak, a raczej wszystkimi dostępnymi środkami trzeba ten rząd, między innymi przez naszych posłów, naciskać, bo inaczej to będzie tylko zabawa w rozdawanie kasy czy jakichś bilecików. Powtórzyłem przy tym, że mogłoby to oczywiście mieć walor przygotowawczy do rozwiązań systemowych czy edukacyjny, ale nie wolno ludziom robić wody z mózgu, że jak urząd zafunduje kilka butelkomatów to Racibórz będzie czysty jak Singapur i dzięki temu planeta Ziemia ocaleje.
Koleżanka prychnęła i nabrała powietrza w płuca do zabójczej kontry, co wykorzystała kolejna (być może jednopłciowość moich adwersarek wynikała z faktu, że koledzy zajęci byli rozpalaniem grilla) i pokazała mi na ekranie swojego telefonu wieloryba nafaszerowanego plastikiem, którego wyłowiono z jakiegoś oceanu. Odpowiedziałem, że owszem wieloryba jest mi bardzo żal i zapytałem jak to się ma do raciborskiego butelkomatu. No i wtedy dowiedziałem się, że jestem nie tylko czarnowidzem, wstecznikiem i rasistą, ale także człowiekiem bez wyobraźni, bez wrażliwości, dokładnie takim jak ci bezduszni urzędnicy, co nami rządzą. W tej sytuacji przyznałem się niezwłocznie do zabicia pokazanego mi na zdjęciu wieloryba i, korzystając z chwilowego oszołomienia koleżanek, poszedłem zobaczyć, jak idzie kolegom z rozpalaniem grilla, tudzież upewnić się, czy czasem nie rozrzucają po trawnikach jakichś butelek.
bozydar.nosacz@outlook.com
Opinie oraz treści zawarte w rubryce Publicystyka przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji. Masz coś ciekawego do przekazania szerszemu gronu - zapraszamy na łamy portalu nowiny.pl - opublikujemy Twój felieton bezpłatnie. Wyślij swoje przemyślenia na adres portal@nowiny.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo odmowy publikacji materiału.
Zobacz pozostałe teksty Bożydara
Masz informację, która nadawałaby się do tej rubryki i chcesz się nią podzielić? Napisz: bozydar.nosacz@outlook.com
Zarazić,to się można debilizmem czytając artykuły na Nowinach.
to musi być na szczeblu rządowym, inaczej to tylko tania akcja propagandowa. Ale rząd ma inne priorytety, loty, +, kampania za nasze pieniądze. Kiedy premier przywita w Raciborzu, to nie jego okręg przecież. Ale prezydent by się przydał, dałby podmuch pisowskiej kampanii. Poidełka nie wystarczą ....
miało być 10 groszy :)
Właśnie bardzo ważne jest ile tej kaucji. Kaucja musi być na tyle wysoka żeby opłacało się podjąć wysiłek w celu jej odzyskania. Wątpie żeby komuś się chciało wozić butelki do sklepu jezeli kaucja to będzie np. groszy
Przeciez to nie jest wazne ILE tej kaucji. Kaucja to kaucja, a im wyzsza, tym pewniejsze, ze butelka (i puszka) wróci do sprzedajacego, a nie w krzaki.
Butelkomaty stoja w kazdym duzym sklepie w lepiej zorganizowanych krajach Europy. Poprostu takie przepisy i juz.
Jeżeli to ma być kaucja zwrotna - to myślę że conajmniej złotówka, jeśli nie więcej , tak żeby każdy miał motywację na zwrot butelki a nie wywalenie do śmieci
Juz dlugie lata takie butelkomaty stoja w cywilizowanych państwach zachodu w kazdym sklepie i tam jest ich miejsc -powinno wprowadzic sie nakaz posiadania takiego urzadzenia przez kazdy sklep i nie bylo by problemu. Ale u nas jak to u nas ! trzeba robic akcje, kursy bo narod glupi i zacofany i nie zrozumie do czego sluzy takie urzadzenie !
Popieram! Najnowsze badania pokazują, że Polacy chcą płacić kaucję za butelki, choć niższą niż w Niemczech. I to jest jedyna dobra droga, a nie jakieś ludowe akcje, w każdym mieście na innych zasadach.
https://businessinsider.com.pl/twoje-pieniadze/polacy-popieraja-kaucje-za-butelki-nie-powinna-przekraczac-30-groszy/dzr7hp2