Dramat porzuconej wersalki [KOMENTARZ]
Bożydar Nosacz w Złośliwym Komentarzu Tygodnia o trudnej i odpowiedzialnej pracy strażaników miejskich i... bełkotliwych raportach.
Strażnicy miejscy w Raciborzu informują, jak to zdecydowanie walczą ze śmieceniem, zanieczyszczaniem środowiska i czynami godzącymi w wizerunek miasta. Chwała im za to i cześć! Tylko przy okazji, jak co roku o tej porze, chcę zapytać, czy Straż Miejska nie powinna zapłacić nam-mieszkańcom za zaśmiecanie języka polskiego, upowszechnianie byków ortograficznych, fleksyjnych, bezsensownego słowotoku, a tym samym szkodzenie wizerunkowi miasta, które to Straż, poniekąd, też reprezentuje.
Kto się chce sam przekonać, niech przeczyta doroczny raport z działalności raciborskiej straży miejskiej, dostępny na www.esesja.raciborz.pl. Można w nim znaleźć dużo ciekawych informacji o ciężkiej i odpowiedzialnej pracy strażników, który to przekaz skutecznie ośmieszają zbyt częste nawroty bełkotu, zamiast języka polskiego nauczanego na poziomie maturalnym. Nie mam tu wystarczająco dużo miejsca, więc podam tylko kilka przykładów (zapewniam, że bez wyrywania z kontekstu).
***
Czy wiecie, że jest coś takiego „jak ryzyko wystąpienia przekroczenia poziomu informowania”? Według autora sprawozdania jest…Dla mnie na pewno możliwe jest ryzyko przekroczenia poziomu bezsensu.
***
Czy wiecie, że są w Polsce „lokalni wojewodowie”? No zwątpiłem… Ale może są światowi, ogólnopolscy, więc jak może zabraknąć lokalnych…
***
Czy można napisać: „Pozyskane informacje przekazano wydziału prowadzącemu”.
No można, w końcu kto „strażniku zabroni”…
***
Czy waszym zdaniem „przykładem wybranych, ciekawszych interwencji” jest „martwy dzik, leżący w rzece przy ul. Rzecznej”. No jak dla mnie to superciekawe. W końcu taki samoświadomy dzik, który postanawia dokonać żywota nie w byle rzece, dajmy na to przy Ocickiej, Słowackiego, ale konkretnie przy ulicy Rzecznej, to jest coś…
***
A nie mrozi wam krwi w żyłach, kiedy czytacie, że „dzielnicowy dz. „Ocice” ujawnił porzuconą przy rowie melioracyjnym wersalkę przy ul. Wierzyńskiego”. Przecież gdyby tej tajnej wersalki nie ujawniono, to ona by tam, biedula, zaszlochałaby się na śmierć, porzucona i samotna…
***
Na podsumowanie jeszcze jeden cytat ze sprawozdania: „Sarna posiadała widoczną ranę szarpaną, lecz na widok strażników oddaliła się w stronę pól”. No cóż, ja tam się sarnie nie dziwię. W końcu nie po to się coś posiada, żeby jakiś strażnik przyszedł i to zabrał…W każdym razie ja się oddaliłem od „Sprawozdania…” po 12. stronie. Też w stronę pól, żeby na łonie natury wywietrzyć sobie głowę. Wystraszyłem się, że jeszcze jakiś wirus analfabetyzmu mnie zainfekuje…
Zobacz pozostałe teksty Bożydara
Masz informację, która nadawałaby się do tej rubryki i chcesz się nią podzielić? Napisz: bozydar.nosacz@outlook.com