W czasie wojny język ukraiński to sprawa honoru
- Teraz już nikt nie nazwie Ukraińców po prostu „ruskimi” - bo my nie jesteśmy jednym narodem - pisze Julia Martyniuk studentka fakultetu lingwistyki Uniwersytetu w Kijowie, która urodziła się w Sewastopolu, a obecnie mieszka w Trzebini.
Ukraińcy długo walczyli o prawo istnienia jako odrębna nacja. Nic dziwnego, że kwestia języka ciągle się pojawiała, aczkolwiek można było o tym w ogóle nie dyskutować, bo przecież każdy naród ma prawo kochać, chronić i rozwijać swój język ojczysty. Tak się jednak złożyło, że jeśli rodzisz się w Ukrainie, to możesz mówić i po rosyjsku i po ukraińsku.
W ciągu 30 lat niepodległości Ukrainy, nikt nikogo nie poniżał za używanie tego czy innego języka. Dopóki mogliśmy się rozumieć, język nie był problemem. Sama urodziłam się w rosyjskojęzycznym mieście, Sewastopolu na Krymie. Moja rodzina w większości rozmawia po rosyjsku, ale nigdy nie było dla nas problemem przejść na ukraiński, jeśli było tak wygodniej rozmówcy.
Obecnie, w czasie wojny, temat języka stał się ważny. Praktycznie każdy Ukrainiec uważa za swój obowiązek mówić w ukochanym, ojczystym języku ukraińskim. Praktycznie wszystkie media w naszym kraju zrezygnowały z rosyjskiego, żeby w ten sposób wspierać naszą armię i naród w tak trudnych czasach. Mnóstwo haseł i płomiennych przemówień powstało właśnie w naszym melodyjnym i pięknym języku.
Internet wzywa Ukraińców, aby nie wstydzili się swoich korzeni, nie bali się swojej kultury i pamiętali o jej odrębności. Niezliczona ilość akcji i manifestacji ma na celu podtrzymanie jej jako niezależnego kraju. Także poprzez język.
Ja również, chcąc wesprzeć Ukrainę, przeszłam na język ukraiński korespondując w nim z przyjaciółmi i rodziną. To tylko mała cząstka tego, co mogę zrobić dla swojego kraju i narodu. W jakimś sensie mogłam też dzięki temu zobaczyć siebie z drugiej strony, właśnie ze strony Ukrainki, która jest dumna ze swoich przodków i tego kim jest teraz. Miło jest widzieć, jak wszyscy łączą się pod jednym sztandarem i ideą, ze wspólnym przesłaniem i gorącym sercem, ze wspólnym językiem i jedną, jedyną historią.
Teraz język to dla Ukraińca przede wszystkim sprawa honoru – swojego rodzaju paszport, możliwość zamanifestowania swojej odrębności. Nasz naród w końcu ma możliwość udowodnić, kim jest i czym różni się od Rosjan. Teraz już nikt nie nazwie Ukraińców i Białorusinów po prostu „ruskimi” - bo my nie jesteśmy jednym narodem.
Jeśli chodzi o język, to mogę jednak śmiało powiedzieć naszym sąsiadom-przyjaciołom, że w kontakcie z cudzoziemcami język nie odgrywa wielkiej roli. Jest nam miło, jeśli ktoś próbuje nawiązać kontakt właśnie po ukraińsku, ale świetnie rozumiemy, że trudno posługiwać się w absolutnie obcym języku, wcale niezbyt podobnym do rosyjskiego, a rosyjski w Polsce zna przecież bardzo wiele wiele osób.
Julia Martyniuk
Tekst ukazał się w Tygodniku Przełom. Więcej tekstów na przelom.pl