Felieton: Lobbing to nie konsultacje!
Felieton Dawida Wacławczyka z RSS Nasze Miasto
Jednym z powodów, dla których radni RSS Nasze Miasto głosowali przeciw projektowi budżetu miasta na rok 2011 była forma jego przyjęcia. A właściwie „przepchnięcia”. Udział mieszkańców i reprezentujących ich radnych (tak opozycji, jak i koalicji) w jego tworzeniu, wyznaczaniu priorytetów wydatkowych, wytyczaniu kierunków rozwoju inwestycyjnego, kształtowaniu polityki finansowej… był w zasadzie zerowy. Projekt przygotował Prezydent z urzędnikami, a radni dostali do „zaopiniowania” dokument, który po prostu mieli „klepnąć” w przedstawionej formie, lub odrzucić, co jak było z góry wiadomo (matematyka koalicyjna nie kłamie) nie mogło mieć miejsca. Poza kilkoma autopoprawkami samego Prezydenta, do budżetu nie weszło nic, co byłoby wynikiem jakiś uwag, sugestii, konsultacji czy pomysłów zgłaszanych przez radnych. Mówiąc szczerze – przyjęta procedura w zasadzie to uniemożliwia, bo każda uwaga i każda zmiana w pewnym sensie „rozwala konstrukcję budżetu”. Nawet sugestia, by pieniądze z nauki pływania dla dzieci (której nie da się zrealizować ze względu na brak czynnego basenu) zostały przeznaczone na zajęcia ruchowe innego rodzaju - przez prezydenta podsumowana została prośbą w stylu „oczywiście zmienimy to w toku prac rzeczywistych, ale w dokumencie nie można teraz mieszać, więc proszę przegłosować go w zaproponowanej przez UM formie”. Tak więc koalicja nie proponowała żadnych zmian, a drobne uwagi opozycji (m.in. o to by zdjąć sztucznie zawyżone i wzięte z księżyca kwoty budowy parkingów) przepadły w głosowaniach.
Co istotne - był to oczywiście tylko jeden z przedstawionych przez nas powodów. Poza formą (braku) pracy nad budżetem, wskazaliśmy na:
• brak spójności w/w budżetu ze strategiami rozwoju miasta (ja sam skupiłem się nad jego niedostosowaniem do przyjętej strategii rozwoju turystycznego)
• brak rzeczywistego wsparcia rozwoju PWSZ, której kondycja ma dla Raciborza znaczenie „strategiczne” (zgodnie ze strategią rozwoju miasta)
• nierówność traktowania poszczególnych podmiotów w dostępie do środków (jedne imprezy kulturalne muszą startować w konkursach, inne – jak „Memoriał” organizowany przez jednego z radnych koalicyjnych mają potężne środki zagwarantowane bezpośrednio w budżecie i są wyjęte spod wymogu konkurowania i rozliczania prowadzonych projektów).
• Brak jakichkolwiek inwestycji miejskich o charakterze rozwojowym (nie licząc remontów) lub mających na celu pozyskanie nowych inwestorów.
• Brak rzeczywistych, a nie pozorowanych działań mających na celu powstawanie obwodnicy Raciborza
• Pasywność, zachowawczość i asekuracyjny charakter w/w budżetu
Pan Prezydent, najpierw zirytowany tym, że przemawiający w imieniu NaM-u Robert Myśliwy „urządza mu lekcję WOS-u”, odniósł się tylko do kilku pobocznych argumentów. Zrobił to po części na sesji, jak i po niej – udając się już tylko do mediów, które nie pofatygowały się już po komentarz opozycji. Nie ma to jak mieć ostatnie zdanie. Zrobił to niestety w sposób, który niestety już znamy z doświadczenia: nie poprzez dyskusję na argumenty, tylko poprzez technikę „a u Was murzynów biją” – czyli poprzez atak, obrażanie i działanie mające odebrać wiarygodność zgłaszającemu problem. Dzięki zwołanej przez niego konferencji prasowej raciborskie media dowiedziały się, że Robert Myśliwy najpewniej pomylił numer telefonu i zamiast zasypywać prezydenta pomysłami, chce zaistnieć poprzez krytykę w mediach., a Dawid Wacławczyk to w Radzie Miasta kot - nowicjusz, który nie umie czytać budżetu. No cóż… po raz kolejny zmarnowałem swoją niepowtarzalną szansę siedzenia cicho…
Ponieważ głosowanie jest za nami, budżet i tak już przeszedł głosami koalicji PO - KW Mirosława Lenka – RS 2000, sprawę można by uznać za niebyłą, wyluzowac się, skoczyć na narty i przyjąć w przyszłości technikę próśb i „małych kroczków”. To zresztą będziemy na pewno sukcesywnie i w kulturalny sposób robić.
Moją uwagę przykuła jednak pewna niewidoczna na pierwszy rzut oka nierzetelność w przedstawianiu faktów oraz różne (u nas i u Pana Prezydenta) rozumienie słowa „partycypacja” (notabene pomylona przez niego w trakcie sesji z „pryncypialnością”) oraz „konsultacje społeczne”.
Przedstawiona przez nas na sesji propozycja, aby zdobyć środki zewnętrzne na powstanie raciborskiego portalu konsultacji społecznych, który rozwiązałby problem konsultacji przeprowadzanych drogą internetową i do tego robił to profesjonalnie (bo trudno konsultacjami nazywać anonimowe komentarze na istniejących forach internetowych) została zbyta stwierdzeniem, że konsultacje internetowe są zbędne, a każdy może przyjść do gabinetu Prezydenta i zgłosić swoje uwagi. Tylko radni opozycji do niego nie potrafią trafić. Dowiedzieliśmy się też, że Pan Prezydent spotyka się z różnymi mieszkańcami, przedsiębiorcami i wprowadza do budżetu wszystko, o co zostanie poproszony, a co jest możliwe ze względów finansowych. To są jego zdaniem konsultacje społeczne…
Byłbym tym stwierdzeniem w pełni uspokojony i głęboko usatysfakcjonowany, gdybym nie mój głos wewnętrzny i moja młoda, ale być może szwankująca już pamięć.
A moja pamięć, którą wsparłem w dniu dzisiejszym wyszukiwarką google, lekturą BIP-u i archiwów trzech raciborskich portali internetowych… nie podsunęła mi ani jednego momentu, w którym przedsiębiorcy albo zwykli raciborzanie zostali zaproszeni na jakieś spotkanie robocze poświęcone budżetowi, rozwojowi miasta, ustaleniu najważniejszych inwestycji. Zadzwoniłem dziś do kilkunastu znajomych osób prowadzących działalność gospodarczą, w tym do kilku takich, którzy na rynku obecni są od 10 – 15 lat i obracają sumami wielokrotnie przewyższającymi mój drobny interes. Nikt nie potrafił przypomnieć sobie takiego zaproszenia, jako wyjątek podając spotkania noworoczne z życzeniami i poczęstunkiem zamienionym w roku obecnym na lampkę szampana, soczek i kruche ciasteczka. Pytałem gastronomów, branżę turystyczną (ta brała udział w konsultacjach nad strategią rozwoju turystyki, ale nie nad budżetem), pytałem przedstawicieli prywatnej i państwowej kultury, przewoźników, producentów, rzemieślników, mechanika i przedsiębiorców z sektora tzw. „usług różnych”. Cisza. Wszyscy mamy kiepską pamięć.
Oczywiście Ci ludzie trafiali do gabinetu tego czy poprzedniego Prezydenta, z lepszym bądź gorszym skutkiem. Ale trafiali sami, w swoim interesie, z prywatną sprawą.
Chcąc oddać uczciwość – trzeba przyznać, że na kilka tygodni przed wyborami Pan Prezydent ruszył w tournee po dzielnicach. Ale chyba nikt z obecnych na spotkaniach nie miał wątpliwości, że jest to runda przedwyborcza i jest poświęcona wyborom i ew. sprawozdaniu z podejmowanych w przeszłości działań (co obrazował zamówiony zna tę okoliczność film propagandowy), a nie przyszłemu budżetowi miasta. A nawet jeśli znaleźć takie elementy – to pominięto 70% raciborzan zamieszkujących centrum miasta…
Nie, nie – wcale nie uważam, by Pan Prezydent kłamał. Wręcz przeciwnie – wiem, że mówił prawdę i wiem, że jego gabinet wcale nie jest zabarykadowany, (choć wiem też, że umówić się na spotkanie wcale nie jest aż tak łatwo, a umówienie nie gwarantuje jeszcze bycia przyjętym, przynajmniej nie osobiście). Pozostaje pytanie: z kim Pan Prezydent prowadzi te „konsultacje” i z jakimi przedsiębiorcami i mieszkańcami się spotyka? Tego można się po prostu domyślić. Ja domyślam się – i wcale nie traktuje tego jako zarzutu - że są to spotkania głównie z pracownikami, kolegami radnymi oraz kandydatami z list wyborczych, jakie go popierały i przedsiębiorcami, z jakimi robi interesy z racji pełnionej funkcji. Taka to praca.
Sęk w tym, że fakt, iż „każdy może przyjść i pogadać” nie oznacza, że prowadzone są jeszcze jakikolwiek, a na pewno nie prawidłowe „konsultacje społeczne”. Przychodzą przecież tylko wybrani - albo koledzy i znajomi, którzy czują wewnętrzny luz i nie mają oporów przez kontaktami z władzą, albo Ci którzy są najbardziej zdesperowani: mieszkańcy którym cieknie dach, przeszkadza dziura w chodniku, krzywy wjazd, nie odśnieżony chodnik, ludzie potrzebujący lub żądający pomocy etc. Przedsiębiorcy – tak, ale tylko Ci, którzy mają sprecyzowany interes: wynajęcie gruntu, obniżenie podatku, rozłożenie na raty zaległości podatkowej, czynszu, sprzedanie swojej usługi Urzędowi Miasta, rozstawienie stoisk gastronomicznych podczas miejskich imprez etc. To jednak jest lobbing i podejmowanie interwencji, a nie prowadzenie konsultacji ze społeczeństwem! Lobbingu tego nie traktuję oczywiście w kategoriach partykularyzmu i kumoterstwa, bo o to Pana Prezydenta nie śmiem i nie chcę podejrzewać! To normalny, zdrowy lobbing. Zwracam jednak uwagę, że nawet dobry i zdrowy lobbing, nie jest formą konsultacji społecznych.
A co nią jest? Moim zdaniem (a zdanie opieram na doświadczeniu innych samorządów, bo jestem za młody by wszystko wiedzieć samemu) konsultacjami społecznymi są:
- coroczne, oficjalne i zapowiedziane z miesięcznym wyprzedzeniem spotkanie robocze (czyli takie na siedząco, ale bez koncertu i poczęstunku) z przedsiębiorcami w podziale na branże: usługi, przemysł, turystykę (w transportem i gastronomią), nieruchomości etc. Pytanie: czego potrzebujecie, czego brakuje, co możecie dać od siebie, czego oczekujecie od strony miasta?
- coroczne spotkania robocze z największymi grupami zawodowymi (nie tylko dyrektorami, którzy są najczęściej znajomymi i nie są obiektywni): nauczycielami, wykładowcami, lekarzami, pracownikami jednostek kulturalnych, handlowcami etc.
- regularne spotkania robocze z przedstawicielami III sektora
- profesjonalne konsultacje budżetowe (i inne, w których porusza się kluczowe inwestycje, choćby takie jak pływalnia – aquapark) otwarte dla mieszkańców. Osobno organizowane dla wszystkich mieszkańców w danej sprawie (gdzie chcemy park, gdzie chcemy basen, czy chcemy sprzedaży Placu Długosza, czy może mamy jakiś pomysł na jego zagospodarowanie), a osobno w podziale na dzielnice, gdzie załatwia się problemy lokalne.
Jak państwo zauważyli, kluczowymi i powtarzającymi się słowami są tutaj: regularność, wcześniejsza informacja, otwartość, zaproszenie…
I tego sobie, pozostałym radnym, mieszkańcom Raciborza oraz Panu Prezydentowi życzę w toku prac nad budżetem AD 2012. Bo na ten budżet jest już za późno…
Dawid Wacławczyk
RSS Nasze Miasto
Opinie oraz treści zawarte w rubryce Publicystyka przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji. Masz coś ciekawego do przekazania szerszemu gronu - zapraszamy na łamy portalu nowiny.pl - opublikujemy Twój felieton bezpłatnie. Wyślij swoje przemyślenia na adres portal@nowiny.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo odmowy publikacji materiału.
'profesjonalne konsultacje budżetowe' ? Z kim? Z NaM-em?
Jak NaM nawet nie potrafi przygotować porządnie projektu (np. 'Rodzina 3+'). Bzdura. Amatorzy pchają się do władzy.
Jeśłi zobaczysz frekwencję wyborczą to zauważysz, że nie reprezentują większości, a jedynie głosujących ;-) Demokratyczne wybory również mają to do siebie, że wyłaniają opozycję, która ma również swoje prawa i obowiązki, a o tym z kolei również ktoś zapomina.
No nie do końca będzie rozliczany - historia pokazuje, że jak tylko próbuje się z czegoś koalicję rozliczać, to pojawiają się komentarze, że "co ta opozycja chce - nic nie robiła 4 lata a teraz nagle..., gdzie byli cały czas". Jednak, jak się " Z tym rozliczeniem więc nie trafiłeś. Jeśli więc daje się prezydentowi wolną rękę, to na koniec nie można go rozliczać, bo to atak. Jeśłi jednak patrzy się w trakcie - to też nie dobrze, bo mu się przeszkadza.
po felietonie widzę, że ktoś nie rozumie pojęcia demokratycznych wyborów. Po to się wybiera przedstawicieli władzy by reprezentowali większość.
Projekt budżetu przygotowuje prezydent. Ludzie go wybrali, on taki przedstawił i on będzie z niego rozliczany. Świetym prawem opozycji jest pisać felietoniki, a prawem mocy jego wyborców przedstawić Lenkowi taki a nie inny projekt budżetu pod głosowanie.
Strategia działalnosci Nam-u jest taka: ktoś napisze coś co nam sie nie podoba, musimy go zaatakować... ( dotyczy to wypowiedzi "nieWolak", a następnie "do nieWolak") albo przynajmniej "oczyścić się" z zarzutów.
Zanim Nam wszedl do rady byłam ich zwolenniczką, ale im wiecej czytam ich felietonow i "mądrych" pomysłów tym bardziej sie do nich zniechęcam.. ZAWIEDLIŚCIE RACIBORZAN
do misia. Widzę,widzę i to dobrze,że nikt nie pyta społeczeństwa o propozycje. O projekcie uchwały dowiedziałam się z portali po fakcie. A też można było rzucić temat na stronki portali miejscowych i poczytać komentarze, albo też w formie odpowiedzi mailowych. W dobie komputeryzacji to przecież nie problem:). Szkoda,że uchwała o odpłatności za przedszkole nie wypaliła. Ale tworząc prawo, trzeba myśleć o konsekwencjach tego prawa,a nie na hura. Jedno zdanie tylko zmienić i byłoby ok:)
a widzisz - może gdyby wymieniane przez Ciebie projekty były oddane do konsultacji społecznych, to mogłabyś się wypowiedzieć i zaproponować lepsze rozwiązania.
a ty jesteś półdebilem, a kiedyś będziesz 100% debilem :-)
To jest twój koniec Wacławczyk wyżej już nie wyrośniesz a od kiedy z opozycją trzeba się konsultować to nie konkurs na kutię pomyśl chłopie !!!!!!!!!!!!!!!
Przeciez wy jestescie pol pisowcy - Mysliwy pracuje
dla Migalskiego. A kiedys bedziecie 100% pisowcami.
Nie chce was znac.
czyżby NaM nie potrafił się pogodzić z wynikami demokratycznych wyborów? WSTYD.
Zanim zaczniecie pouczać innych zacznijcie od siebie. Projekt 3+ był sporządzony przez KOR oraz NAM zatem sztab ludzi i co z tego wyszło - faworyzacja wybranych grup społecznych. Łatwo się krytykuje innych ale jak samemu trzeba coś zrobić dobrze to problem.
Zaraz zaraz a po co nowy portal społecznościowy? Kolesiom kasę nabijać? To można umieścić spokojnie na stronce urzędu miejskiego. Nie zgadzam się też z projektem 3+ to tak jak becikowe Giertycha- wszystkim po równo,jak leci. A gdzie minimum dochodu na 1 członka rodziny? Władzę wybieraliśmy dając im kredyt zaufania i na pewno ich rozliczymy na koniec kadencji. Demokracja to nie znaczy,że każdy może wymyślać co chce i kiedy chce bo to do anarchii prowadzi. Swoją drogą rządzący mogliby poczytać czasami komentarze bo niejednego by się dowiedzieli.
Tylko nie mówcie,że władza przeszła na politykę przetrwania.
Sorry - to miało być do drugiego felietonu:)
Bo u nas tak jest, kto ma "plecy" i wejście ten dotacje dostaje.
Władza powinna się temu dokładnie przyjrzeć co się tak naprawdę dzieje w naszej kulturze, gdzie idą pieniądze na jej promocję i jak są one wykorzystywane.