Dawid Wacławczyk: Promenada nad Odrą!
Felieton Dawida Wacławczyka, prezesa RSS Nasze Miasto.
Kiedy pytam mieszkańców Raciborza oraz odwiedzających nas turystów o to, w jaki sposób tanim kosztem podnieść atrakcyjność naszego miasta, za każdym razem słyszę słowa, które można streścić jednym hasłem: „Kompletnie niewykorzystana Odra”.
Trzeba przyznać, że widok z mostu zamkowego na rzekę, która w centrum miasta jest zarośnięta pokrzywami i chaszczami, nad którą nie biegają dzieci i nie spacerują dorośli, nad którą nie ma choćby ławeczki, nie wspominając o placu zabaw, wiacie grillowej, kawałku plaży, na której można rozłożyć koce, czy małej przystani kajakowej, która umożliwiałaby wyjście z wody na zamek... to obraz przygnębiający i uświadamiający nam, że temat Odry to jeden wielki grzech zaniechania wszystkich władz miejskich ostatnich dwudziestu kilku lat. Totalna klęska. A przecież Odra to skarb, który leży zakopany pod naszymi oknami...
Pewne nadzieje wiązały się z ciekawie brzmiącym hasłem wyborczym prezydenta Lenka pt. „bulwary nad Odrą”, ale niestety projekt ten okazał się niewypałem. Kilka wpompowanych tam milionów co prawda „podrasowało” park zamkowy, ale zupełnie nie zmieniło jego funkcji. Brzmiało pięknie, wyszło jak zawsze. Wybrukowanie starych ścieżek, wymiana koszy na śmieci i ławek położonych z dala od rzeki – nie spowodowało, że raciborzanie zaczęli spędzać tam czas, wpadać na pikniki, rozkładać koce, opalać się czy spacerować. Na pocieszenie ostała się wąska ścieżka rowerowa, pozbawiona jednak jakiejkolwiek infrastruktury dodatkowej.
Jeśli zaobserwować życie miast, które mają szczęście leżeć nad rzeką, obojętnie czy jest to Wisła, Kraków, Opole, Wrocław, Czeski Krumlow, Praga, Paryż, czy kambodżańskie Pnom Penh – łatwo odkryć, że ożywienie okolic rzeki nie wymaga absolutnie żadnych cudów techniki, a jedynie bardzo prostej rzeczy: szerokiej promenady spacerowej. Musi ona jednak spełniać dwa warunki. Po pierwsze: musi być położona bezpośrednio nad samą rzeką. Na odległość ręki, tak by tę rzekę można było „czuć”: obserwować i słyszeć jej nurt, łowić w niej ryby, moczyć w niej stopy. Z takiej promenady dzieci mogą obserwować skaczące żaby, puszczać papierowe statki, a w noc świętojańską – wianki. Po drugie: promenada taka musi posiadać płaską powierzchnię i być szeroka na kilkanaście, lub co najmniej dobrych kilka metrów. Musi żyć swoim życiem. W takim miejscu musi znaleźć się miejsce na kilka wózków, przy których mamy mogą poplotkować idąc obok siebie, na dziecięce rowerki, przy których biegają tatusiowie, na kopanie piłki przez maluchy, na rozkładany stolik szachowy, na bieganie, wspólne ćwiczenie aerobiku i na szybką grę w badmintona. To nie ma być chodnik, ale przestrzeń. Klimatyczny plac zabaw składający się np. z zameczków i maszyn oblężniczych (by nawiązać do historycznego charakteru sąsiedniego zamku) – to już dodatek. Podobnie jak ławki nad samą rzeką, by poczytać na nich gazetę. A już plaża wysypana piaskiem (koszt kilku tysięcy złotych) – to bajer, którego inni mogliby nam zazdrościć!
Utworzenie takiej promenady mogłoby się stać jednym z priorytetów „budowlanych” Raciborza na nadchodzącą, prawdopodobnie ostatnią perspektywę finansową UE (lata 2014 – 2020). Na korzyść działa także to, że budowa zbiornika „Racibórz Dolny” sprawi, iż wały przeciwpowodziowe pod zamkiem nie będą już odgrywały tak istotnej roli jak dziś, więc można będzie naruszyć ich dzisiejszy kształt i znaleźć miejsce na wspomnianą promenadę.
Argumenty, które przemawiają za podjęciem takiej inwestycji mają wielorakie uzasadnienie:
– promenada przyczyni się do wykorzystania i wyeksponowania Odry
– inwestycja taka wpływa na podniesienie komfortu codziennego życia mieszkańców
– jednocześnie powoduje podniesienie atrakcyjności turystycznej Raciborza, co zwiększa możliwości znalezienia źródeł jej finansowania
– dzięki promenadzie wzmocni się pozycja i rola zamku, który stanie się przez to bliższy mieszkańcom (zwłaszcza, jeśli poza promenadą powstałaby kładka pieszo-rowerowa łącząca okolice pomnika Matki Polki z zamkiem)
– byłby to wyraźny gest w kierunku ożywienia dzielnicy Ostróg, gdzie w chwili obecnej nie ma porządnego placu zabaw, ani ciekawej rodzinnej przestrzeni rekreacyjnej.
Ostatecznie, warto zwrócić uwagę, iż aktualnie władze Raciborza nie przedstawiły i prawdopodobnie nie posiadają żadnych celów strategicznych związanych z inwestycjami w nową przestrzeń publiczną, nie licząc budowy aquaparku, którego otwarcie nastąpi bezpośrednio przed wyborami samorządowymi, a jednocześnie przed otrzymaniem pierwszego rachunku za wodę, prąd i pracowników. To przykład celu i myślenia „kadencyjnego”. Promenada nad Odrą musiałaby natomiast powstać wysiłkami władz co najmniej 2 kadencji. A to wymaga przeskoczenia pewnego progu mentalnego, który pokutuje w Raciborzu od dobrych 20 lat...
Opinie oraz treści zawarte w rubryce Publicystyka przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji. Masz coś ciekawego do przekazania szerszemu gronu - zapraszamy na łamy portalu nowiny.pl - opublikujemy Twój felieton bezpłatnie. Wyślij swoje przemyślenia na adres portal@nowiny.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo odmowy publikacji materiału.
Ludzie
Radny, były wiceprezydent Raciborza
"Miasto i rzeka choć są elementami przeciwstawnymi, tworzą nierozdzielną, przenikającą się całość, którą cechują zachodzące na przestrzeni wieków nieustanne zmiany dotyczą zarówno struktury fizjonomicznej, funkcjonalnej, jak i społecznej. Zmiany te decydują o postrzeganiu indywidualnych cech miasta i kojarzeniu jego wizerunku z rzeką"
Turystycznie i promocyjnie ten radny jest bezkonkurencyjny. Powinien dostać etat w urzędzie na stanowisku szefa promocji miasta i spalać się w tym przez najbliższe lata. Łeb pełen pomysłów i racjonalne myślenie przedsiębiorcy. Obecna ekipa może nie jest najgorsza (myślę o referacie z Batorego) ale takiego jak Wacławczyk tam nie ma. Póki tej kadrowej rewolucji nie będzie miasta nie wypromujemy i przez 100 lat.