Moim zdaniem: Ręce do góry
Jestem po lekturze ostatniego wydania Nowin Raciborskich. Przeważnie zaczynam ją od „Złośliwego przeglądu miesiąca”. Tym razem trafiłem na coś szczególnego – ironizujący fragment o pracy rady powiatu. Jest on nawet zabawny i odzwierciedla, niestety, stan powszechnej wiedzy o tym, co właściwie radny powiatu robi na spotkaniu smutnych panów w garniturach.
Czy powinno się prostować to, co złośliwie ktoś skomentował? Chodzi tylko o żartobliwą wypowiedź redaktora ukrywającego się pod pseudonimem Bożydar Nosacz. Zastanawiałem się czy zabierać głos w stosunku do satyry na obrady rady powiatu. W ogólnym rachunku sumienia wyszło mi, że jednak dla własnego komfortu przypomnę sobie, co dzieje się podczas sesji powiatu i po co jest ta sesja.
Lekka praca na obrazku
Powiat jest jednostką samorządu terytorialnego, obejmuje zasięgiem kilka gmin. Zadania ustawowe są inne dla gminy i powiatu. Rada powiatu to organ stanowiący i kontrolny. Składa się z 23 radnych. Wybierają władzę wykonawczą, czyli zarząd powiatu, ze starostą na czele. Rada obraduje na sesjach i decyduje na co pójdą pieniądze i jakie zadanie ma być wykonane. Projekty uchwał radni powiatu dostają z wyprzedzeniem 12 – 14-dniowym przed sesją. Mogą już wtedy wnosić uwagi. Nie ma przeszkód, by sami byli autorami uchwał. Na komisjach poprzedzających sesję jest prowadzona dyskusja nad tymi projektami i głosowane są poprawki. Dla przykładu weźmy przypadek nowego statutu powiatu raciborskiego, który na 2 lub 3 miesiące przyblokowano w komisji oświaty przed wprowadzeniem pod obrady rady. Trzeba było wypracować odpowiednią „konstytucję” powiatu zaproponowaną przez zarząd.
Oprócz komisji statutowych radni działają w doraźnych i niestatutowych komisjach tak, aby przygotować materiały dla komisji lub rady. Gro tematów jest też opracowywanych w starostwie. Jak wszystko jest już w klarownej i przemyślanej formie to łatwiej podjąć ważną decyzję przez głosowanie. Przygotowania zawsze trwają długo by można było z czystym sumieniem przyjąć obowiązujące prawo. Wszyscy widzą za pośrednictwem RTK obrazek, gdy radny podnosi rękę. Ot, taka lekka praca.
Widok z „judasza”
Po tym wstępie nawiążę do przejaskrawionego obrazu rady. Statystycznie ujmując zestawienie długości sesji podanej w minutach z sumą diet radnych daje realną cyfrę. Jednak co ona wyraża? To niepełny obraz. Równie dobrze można zaglądać przez „judasza” do mieszkań od strony klatki schodowej, by stwierdzić, że w danym mieszkaniu życie rodzinne realizowane jest na osi: telewizor, kuchnia, toaleta. Można wywnioskować na tej podstawie, że to trochę prymitywny styl życia. Dlaczego radni nie sypią interpelacjami na sesji rady powiatu? Statut powiatu umożliwia składanie interpelacji pisemnych w okresach między sesjami. W interpelacji poruszane są istotne sprawy dotyczące powiatu. Ostatnio częściej korzystam z tej formy wypowiedzi. Czekanie na sesję, by np. zapytać o to, co dotyczy zadań jednostki podległej staroście mija się z celem. O ile celem nie jest wypowiedź publiczna, która prawdopodobnie będzie zauważona przez lokalne media. Niekiedy bywa to uzasadnione. Jednak czy ma to być miarą przygotowania radnego do sprawowania mandatu?
Przykładowo, zadam pytanie szczegółowe o szpital podczas sesji. Natomiast starosta w czasie przeznaczonym na odpowiedzi z dużą dozą prawdopodobieństwa oświadczy: Nie odpowiem teraz. Rozpoznam temat u dyrektora Rudnika i odpowiemy później. Niby jest aktywność, na którą zwraca uwagę Bożydar N., ale efekt znikomy. Inną formą jest złożenie zapytania na piśmie. Zresztą na pytania pisemne starosta też odpowiada pisemnie. Tę odpowiedź można pokazać zainteresowanemu mieszkańcowi powiatu, bo przeważnie na wniosek mieszkańca działa radny. Starosta czasami nawet zadzwoni, by uzupełnić informacje, które trudno ująć urzędowymi formułami. Więc mała liczba wystąpień radnych na sesji nie świadczy wprost o tym, że reszta się nie przygotowała.
Sesja mało medialna
Nadmienię, że wystąpienia radnych powiatowych i odpowiedzi starosty na sesji są merytoryczne i zwięzłe. Nie przedłużają one zbytnio posiedzenia rady. Zdaję sobie sprawę, że bywa to mało medialne i wymaga dużego kunsztu dziennikarskiego, by zaciekawić czytelnika tematem remontu przeprawy promowej w Grzegorzowicach lub remontem chodnika przy drodze powiatowej na Ocicach. Tematy związane ze szpitalem lub PUP są bardziej nośne. Możliwe, że są inne oczekiwania względem sesji rady powiatu i ktoś liczy na sytuacje jak w ukraińskim parlamencie. Oby takie sytuacje nigdy nie wystąpiły w naszym powiecie. Radni powiatu pracują na dokumentach i w tym obszarze się realizują.
Nowiny Raciborskie wychodzą raz w tygodniu. Niekiedy (bardzo rzadko tak krótko) lekturę gazety kończę po niespełna 20 minutach. Trudno jednak na tej podstawie wnioskować, że równoważony był wkład czasowy kolektywu redakcyjnego składający dane wydanie. Ludzie czytają Nowiny Raciborskie i nawet satyrę traktują jako selektywny obraz rzeczywistości. Podobne w tonie tematy mam czasami w pracy. Jednak, są takie dni, kiedy inni po pracy idą do domu, jadą do mechanika z autem, mają dodatkową pracę, a ja jadę wtedy do starostwa. Ktoś mnie wybrał do pełnienia funkcji radnego i działam na tej płaszczyźnie. Fabryką cukierków starostwo nie jest. Tu nie można tonażem określić efektu pracy. Niekiedy żałuję, że tak nie jest.
Panie radny, niech pan nie histeryzuje. Do startu w wyborach nikt pana nie zmusza.
Myślę , że pracujący na dokumentach radni stopniowo oddalają się od swoich wyborców i ich życiowych problemów . W tym artykule przedstawiono pracę zarządu korporacji , a nie zainteresowanych poprawą jakości życia obywateli członków społeczności lokalnej . I tak problemy instytucji , jaką jest szpital przedstawia się z punktu widzenia dyrektora . A przecież ośrodków swiadczących usługi medyczne w powiecie jest znacznie więcej i wszystkie powinny dbać o poprawę zdrowotności społeczeństwa . Czytałem z niesmakiem o reakcjach medialnych na temat zapytania pana Gumieniaka , a było to przecież pytanie ze strony zaniepokojonych pacjentów . Trzeba prowadzić dialog z ludźmi a nie tylko pomiędzy sobą.