„Pamiętam jak chleb był rzadkim smakołykiem”. Dożynki w Studziennej 2021
Nasze dożynki to była szybka akcja. W 2 tygodnie trzeba było zdążyć z rzeczami, które się załatwiało wcześniej przez 2 miesiące - mówił Roman Wałach odpowiedzialny za organizację święta plonów w dzielnicy Raciborza. Nie było tu starostów, ale przekazania chleba nie zabrakło.
Materiał wideo:
Tutejszy nestor duchowieństwa - ksiądz prałat Jan Szywalski pamięta, jak przybył do Studziennej 60 lat temu. - Wtedy to była wieś typowo rolnicza. W każdym domu konie, po ulicach furmanki jeździły. Z biegiem lat małe gospodarstwa upadały, a rozwijały się te największe. Były coraz wydajniejsze - mówił o dzielnicy, z którą związał się na dziesięciolecia.
Kiedy chleb był nieosiągalny
Szywalski wie, że dziś prawie każdy ma tu jeszcze swój ogródek i choćby w małym wymiarze jest zależny od ziemi. Co roku patrzy, żeby wydała plony i były na stole jarzyny, warzywa, owoce - powiedział nam długoletni współpracownik Nowin Raciborskich.
Jan Szywalski miał tu osobiste życzenie związane z symbolem święta plonów - chlebem dożynkowym. - Oby nigdy nie podrożał tak, że stanie się luksusem. Oby był zawsze dostępny, żeby można było się nim dzielić. Ja pamiętam te smutne czasy, kiedy chleb był prawie nieosiągalny. Był jak rzadki smakołyk. Wtedy trzeba było dbać o przeżycie, to był rok 1945, a ja miałem osiem lat. Pamiętam tę tęsknotę za chlebem. Jadło się kartofle. Chlebem czasem sąsiedzi poczęstowali, jak mieli. Dlatego ta wdzięczność za obfite plony jest tak ważna - podkreślił ksiądz Szywalski.
Maksymalne przyspieszenie
Roman Wałach ze Stowarzyszenia Rozwoju Dzielnicy Studzienna nazwał przygotowania do dożynek „szybką akcją LKS-u i stowarzyszenia”. - I jeszcze szkoła nam pomogła. Włączył się też nowy ksiądz proboszcz, ale ostatecznie nie mógł dziś z nami być na korowodzie - mówił Nowinom R. Wałach.
Jak przyznał, w ciągu dwóch tygodni udało się zrobić to, co zajmuje dzielnicy zwykle ze dwa miesiące. - Postanowiliśmy kultywować tradycję, która tu zawsze istniała z pewnymi przerwami. Mamy biesiadę, jest korowód. Pokażą się miejscowe talenty i zaplanowaliśmy mecz rodzice - dzieci i oczywoście akcent taneczny - wyliczał atrakcje Wałach.
Zatroszczono się także o symbol żniwny - koronę dożynkowa, tegoroczną, uplecioną przez rolników. - Tej tradycji pilnował u nas Stefan Urbas, niestety już go z nami nie ma i w tej chwili tę rolę Konrad Stroka stara się podtrzymać - oznajmił R. Wałach.
Jakie żniwa taka korona
Radny miejski z tej dzielnicy Eugeniusz Wyglenda twierdzi, że miejscowi chętnie się włączają w przygotowanie święta plonów. - Trzeba do tego wracać, uczestniczyć w dożynkach. To jest podziękowanie Bogu za plony, za zdrowie, za pogodę. Widać jak piękna jest korona. To znaczy, że plony były urodzajne, dobre, zdrowe. Kiedy zboże jest zamokłe, to bywa czarne i kiepskie, a nasza korona się lśni - mówił Wyglenda. Nie był zadowolony, że dzielnicy w jej święto nie odwiedza któryś z prezydentów. - Warto byłoby, żeby też podziękowali - skwitował.
Za kierownicą ursusa - klasycznego ciągnika z 1985 roku siedział Józef Gurk. Zasłużony dla dzielnicy jej mieszkaniec niedawno świętował 80 urodziny. - To mój traktor, którego teraz używa córka w gospodarstwie. Mamy jeszcze w Studziennej rolników. 6-8 jest takich większych, co żyją z pola. Takie imprezy cementują społeczeństwo. Bo jest szkoła, jest przedszkole, ale ludzie są teraz odizolowani. Nie było spotkań, zebrań, a takie rozmowy przy kuflu piwa muszą być - podsumował senior ze Studziennej.