Spółdzielnia meblarska z Ostroga czeka, aż sąd ogłosi jej upadłość. W dramatycznej sytuacji znaleźli się pracownicy firmy. Wciąż nie otrzymali całej wypłaty za marzec. I choć wiadomo, że zakład nie wróci już do produkcji, to nikt nie chce ich zwolnić. Jeśli zwolnią się sami, nie będą mogli ubiegać się o zasiłek dla osób bezrobotnych.
Marcowe posiedzenie w sprawie karnej, w której Państwowa Inspekcja Pracy skarży byłego prezesa spółdzielni meblarskiej o praktyki niezgodne z prawem pracy, przyniosło nowe informacje od wiceprezesów fabryki z Ostroga.
W procesie sądowym, który toczy się z powództwa Państwowej Inspekcji Pracy przeciwko byłemu już szefowi spółdzielni meblarskiej Rameta – Stefanowi Fichnie, zeznawali także członkowie związków zawodowych. Z ich relacji wynika m.in. jaki udział w decyzjach o zwolnieniu 30 pracowników mieli zastępcy prezesa.
Dobre wieści o zamówieniach na meble i przyjęciach do pracy w spółdzielni meblarskiej z Raciborza to nie wszystko co słychać w Ramecie. Nad działalnością poprzedniego prezesa fabryki pochyla się prokuratura, a spółka musiała zawierać porozumienia dotyczące spłaty wielomilionowe zadłużenia.
Sytuacja w fabryce z Ostroga stabilizuje się. We wrześniu zakład powinien już działać przy ul. Gospodarczej, w strefie ekonomicznej. Zaczyna szukać pracowników, bo przybyło nowych zamówień na wyroby Ramety.
Na Nadzwyczajnym Walnym Zebraniu Członków fabryki mebli wybrano nową radę nadzorczą i zdecydowano o zgodzie na sprzedaż terenów przy ul. Królewskiej. Głos zabrał też odsunięty już od firmy jej długoletni szef Stefan Fichna.