Był koniec lata 1986 roku, w kawiarni „Basztowa” w Raciborzu przy stolikach siedzieli zarówno stali bywalcy, jak i kilku okazjonalnych gości. Przy jednym z nich spędzali czas trzej młodzi mężczyźni. Wypili już sporo, zachowywali się głośno i ostentacyjnie zwracając na siebie uwagę. Jednym z nich był Gerard Rzepniok, sportowiec...
Wiceprezes raciborskiego Stowarzyszenia "Dobro Ojczyzny" ułatwiał Służbie Bezpieczeństwa inwigilację mieszkańców Raciborszczyzny. Po latach zataił współpracę z tajnymi służbami PRL, za co został uznany przez sąd kłamcą lustracyjnym i na pięć lat utracił prawo wybieralności m.in. do rady miasta, a także sprawowania szeregu funkcji...
We wrześniu 1986 roku raciborska Służba Bezpieczeństwa wpadła na ślad, jak to wówczas nazywano, antypaństwowej działalności. Znaczyło to w zasadzie tyle, że coś było niezgodne z ideologią bądź stanowiło zagrożenie dla komunistów.
Jerzy Glenc, który jest jednym z pięciu kandydatów na wójta w zbliżających się wyborach samorządowych narobił sobie sporego bigosu. Wskutek błędu w oświadczeniu lustracyjnym, przez kilka dni na obwieszczeniach Gminnej Komisji Wyborczej przy jego nazwisku figurowała adnotacja o tym, że był współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL.
Przez trzy lata były prezydent miasta i poseł PO Andrzej Markowiak tułał się po sądach, by udowodnić, że nie kłamał i nie współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa. – Te moje boje z IPN to marnotrawienie publicznych pieniędzy – stwierdził po ostatecznym, korzystnym dla niego wyroku.