30 Seconds to Mars w Rybniku: Takiego show jeszcze nie było
Najpierw było oczekiwanie na otwarcie bram rybnickiego stadionu, potem występ Dawida Podsiadło. To, na co czekało kilkanaście tysięcy fanów, rozpoczęło się jednak o 21.35. Wtedy, przy ogromnych aplauzie widowni, pojawił się na scenie Jared Leto. Charyzmatyczny wokalista 30 Seconds to Mars szybko podbił serca fanów.
Jared Leto, w odróżnieniu od poprzednich gwiazd, które grały w Rybniku, skupił się na kontakcie z publicznością. Wyciągał na scenę swoich fanów, w pewnym momencie nawet całą rodzinę z Wrocławia. Próbował mówić po Polsku. Jego ulubionymi słowami była kiełbasa i czadu. Wspominał swoje wizyty w Warszawie i Łodzi. Stwierdził nawet – dzisiaj jestem Polakiem. To spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem wszystkich, którzy przybyli na koncert. Podobnie jak momenty, kiedy wokalista 30 Seconds to Mars biegał po scenie z flagą Rybnika czy Polski. Oprawa samego koncertu również była imponująca. To było prawdziwe show w Amerykańskim stylu. – Byłam na wszystkich dotychczasowych koncertach. Wszystkie mi się podobały. Ale to co działo się dzisiaj, zapamiętam do końca życia – mówiła po koncercie 18-letnia Patrycja z Rybnika. Podobnego zdania była jej, tylko nieco starsza, koleżanka. – Tak powinny wyglądać koncerty. W ubiegłych latach wydawało mi się, że artyści czasem zapominali o nas, fanach. Jared Leto pokazał jak powinno się zachowywać podczas koncertów. Nie wierzę, że był na stadionie ktoś, komu występ 30 Seconds to Mars się nie podobał – stwierdziła mieszkanka Niedobczyc. Większość fanów po wyjściu ze stadionu, była bardzo zadowolona, czemu trudno się dziwić. Dało się również słyszeć pytania: ciekawe kto zagra w Rybniku za rok? My też jesteśmy ciekawi.
Może National?