Policja zrobiła z niego złodzieja
Po miesiącach starań i oczekiwań Henrykowi Rymiszewskiemu, przedsiębiorcy z Radlina, udało się odzyskać swój ważący półtora tony piec węglowy. Sprzęt utknął w hotelowej kotłowni i dopiero prokurator pomógł właścicielowi go odzyskać.
Historia z piecem zaczęła się wiosną gdy przedsiębiorca postanowił, że zabierze urządzenie z Hotelu Ragos gdzie przez dłuższy czas służyło do ogrzewania budynku. Henryk Rymiszewski zainstalował je tam ze wspólnikiem w czasach gdy prowadził z właścicielką obiektu wspólne interesy. W tamtym czasie za obopólną zgodą zmienił system ogrzewania w budynku z gazowego na węglowy by ograniczyć koszty. Potem drogi przedsiębiorców się rozeszły, strony pokłóciły się o wiele spraw, a słynny hotel trafił pod młotek licytatora (procedura jest w toku, pisaliśmy o tym wiosną tego roku, lista wierzycieli liczy kilkadziesiąt podmiotów od banków po byłych pracowników pozbawionych wypłat). – Uznałem, że pora zabrać moją własność zanim odbędzie się licytacja – wyjaśnia Rymiszewski.
Podpierając się fakturą za kupno pieca, przekonany, że jego umowa najmu lokalu hotelowego wciąż obowiązuje udał się po urządzenie. – Zadzwoniłem nawet na 997 z informacją, że jadę po swoje, żeby policja nie myślała, że robię coś niestosownego – dodaje pan Henryk. W kotłowni przy ul. Kościuszki nie mógł wejść do środka więc rozwiercił zamek w kłódce, położył obok nową i wszedł do środka by z ekipą swoich ludzi wymontować piec.
Wtedy do akcji wkroczyła prezes spółki zarządzającej hotelem Ewa Salomon. – Ten pan po prostu się włamał, wdarł do naszego pomieszczenia. Przecież tak nie można, to samowolka – argumentuje kobieta.
Interweniowała policja wezwana na miejsce zdarzenia i piec został w miejscu gdzie stał. Tak zaczął się spór o piec, którym wkrótce miał się zająć prokurator.
Mafia i bajki
Salomon przyznała wtedy, że piec należy do Rymiszewskiego ale aktualnie jest „trwale związany z nieruchomością. Stwierdziła, że mężczyzna nie ma prawa do rzeczy znajdujących się w hotelu ale dodała że Rymiszewski może zabrać piec pod warunkiem, że przywróci instalację do stanu poprzedniego tj. podłączy ją do stojącego obok pieca gazowego. O biznesmenie mówi, że „jest nierzetelny i opowiada o niej, że jest z mafii”. Pan Henryk uważa jej komentarze za „bajki”.
Parę dni po incydencie pod Ragosem lokalne media podały informację, że funkcjonariusze z Bosackiej „zatrzymali mężczyzn w wieku 20–58 lat, którzy dokonali włamania do pomieszczeń gospodarczych znajdującego się przy ul. Kościuszki hotelu, skąd usiłowali dokonać kradzieży pieca c.o.”. – W ten sposób policja zrobiła ze mnie złodzieja, a ja tylko przyjechałem po swoją własność – oburzał się Henryk Rymiszewski i zgłosił po pomoc do prokuratury.
Rzecznik prasowy komendy policji w Raciborzu Anna Wróblewska tłumaczyła nam, że zdarzenie pod Ragosem zakwalifikowano jako kradzież z włamaniem (art. 279 par. 1 kodeksu karnego). – W komunikacie policyjnym użyto określenia „usiłowali”, bo takie zostało złożone zawiadomienie. Dopiero w później prowadzonym postępowaniu, wyjaśniane są wszelkie kwestie i nieścisłości – oznajmiła rzeczniczka.
Bez wątpliwości
Postępowanie prokuratorskie przyniosło satysfakcję Rymiszewskiemu. Dowiódł na podstawie dokumentów, że jest właścicielem pieca. – Musiało być przeprowadzone postępowanie karne w tej sprawie bo wniosek o dobrowolne wydanie rzeczy należących do Henryka Rymiszewskiego zostało odrzucone przez jego wspólniczkę – wyjaśniła nam prokurator rejonowy Danuta Kozakiewicz. Jak zaznacza, wydano mu wszystkie te, co do których „nie było krzty wątpliwości, że są jego”. Decyzję prokuratora utrzymał w mocy sąd reagując na zażalenie wniesione przez Ewę Salomon. 7 sierpnia raciborscy policjanci ponownie zjawili się w hotelu przy ul. Kościuszki gdzie nadzorowali wydanie pieca przedsiębiorcy nakazane przez prokuraturę z Bukowej. Po kilku godzinach udało się odłączyć ważącego półtorej tony kolosa i wywieźć z Raciborza. Ale to jeszcze nie koniec sporu, bo Ewa Salomon zapowiedziała złożenie zażalenia, gdyż Rymiszewski nie podłączył drugiego pieca po zabraniu swego, a tego domagała się kobieta. Wygląda na to, że strony będą jeszcze długo kłócić się przed obliczem Temidy. – Postępowanie jest w toku, trwają czynności, prokurator trzyma rękę na pulsie. Jakiekolwiek bardziej szczegółowe informacje na tym etapie nie będą podawane – oznajmiła nam prokurator Kozakiewicz. Dodała tylko, że w postępowanie zaangażowane jest wiele osób występujących w różnych częściach Polski, badane są akta komornicze, a doniesień Henryka Rymiszewskiego na temat Ragosu jest wiele i postępowania w ich sprawie trzeba było „spiąć klamrą” z uwagi na wielość wątków. – Sprawdzamy je wszystkie – podsumowuje.
Mariusz Weidner