Tragedia w Marklowicach
Wodzisławscy policjanci ustalają dokładne okoliczności tragicznego wypadku drogowego, do którego doszło dzisiaj w nocy w Marklowicach. W zdarzeniu zginął 47-letni mężczyzna.
Do zdarzenia doszło dzisiaj około 2:40 w Marklowicach. Jak wynika ze wstępnych ustaleń drogówki, kierujący samochodem ciężarowym marki MAN jadąc ul. Wiosny Ludów najechał na leżącego na jezdni mężczyznę. 47-letni mieszkaniec Marklowic poniósł śmierć na miejscu. Prokurator zarządził sekcję zwłok. Kierowca tira 56-letni mieszkaniec Tarnowa był trzeźwy. Śledczy wyjaśniają teraz dokładne okoliczności i przyczyny tego tragicznego wypadku.
Myśmy w tym roku jeżdżąc po Włoszech samochodem mieliśmy mrożącą krew w żyłach sytuację.Zjechaliśmy z autostrady i normalną dwupasmową drogą powoli zbliżaliśmy się do Bolonii,ruch prawie żaden,jakieś pipidówy,same pola winogron,w pewnej chwili zobaczyliśmy jak biały fiat 500L najeżdżą na rowerzystę i spierd...Ani żywego ducha prawie przez te parę minut i świadka.Wychodzimy z auta żeby zobaczyć co z rowerzystą bo w rowie leżał,nie podnosił się.Sprawdziłam mu tętno,było wyczuwalne ale zero kontaktu z nim,leżał bezwładnie.Udało nam się zatrzymać dopiero 5 auto przejeżdżające.Jakiś Włoch zadzwonił po pogotowie i policję.I tu zaczęły się nasze problemy,włosi angielskiego nie znają wcale,na migi żeśmy musieli się tłumaczyć,ze to nie myśmy na niego wjechali tylko jakiś kolo w fiacie 500L.Gościu ocknął się ze silnym wstrząśnieniem mózgu i złamaną szłapą w kostce w szpitalu.No i tyle dobrze,że w hotelu obok naszego hotelu była polska rezydentka,bo przyjeżdżali tam koloniści z Polski a wczasy załatwiane z dość dobrego biura podróży,które miało kontakt z tą rezydentką,która również pomagała przyjeżdżającym Polakom w zakwaterowaniu.Robiła za tłumacza na komendzie policji,by spisać zeznania.Dlatego już never ever wczasów na "własną rękę",tylko w zorganizowanej grupie,gdzie jest więcej Polaków na hotelu
Sam bym do takiego wypadku doprowadził, gdyby nie przytomna młodzież z rowerami. Centralnie w poprzek drogi leżał mężczyzna ok 40 lat, w środku dnia. Wychodzę z zakrętu jakieś 120 stopni, a w poprzek drogi rowerzyści. Zatrzymuję się, a za rowerami pijany chłop. Przyjrzałem się, żadnych obrażeń nie miał, więc potrącony wcześniej raczej nie był. Poklepałem go po twarzy, otworzył oczy, zionoł odorem gorzały, wstał z naszą pomocą i zygzakiem poszedł do domu. Jeżeli taki ktoś położył się spać na asfalcie w środku nocy to nie było szans żeby to ktoś zauważył. Oczywiście istnieje też możliwość, że został potrącony a sprawca odjechał.