Narkomani zarabiają więcej. Przemilczany problem Raciborza
Młodzi ludzie wciągając amfetaminę stają się półbogami, wyrabiają 150% normy, co miesiąc dostają premię. Są spełnieni. Praca na niemożliwych dla trzeźwego człowieka obrotach ma swoją cenę. W ciągu kilku lat ich organizmy zestarzeją się w zastraszającym tempie. Na hali wszyscy wiedzą o tym kto bierze, ale o tym po prostu się nie mówi.
Świat zmienia się na naszych oczach. Picie alkoholu to „tradycja”, która powoli odchodzi do lamusa. Młodzi ludzie zamiast wódki czy piwa często wybierają narkotyki. Do najbardziej popularnych należą marihuana oraz amfetamina. Działanie obu specyfików jest diametralnie różne: pierwszy spowalnia i uspokaja człowieka, drugi daje mu niespożyte siły i energię, którą musi spożytkować. Dlatego też wielu ludzi zażywa go przed pójściem do pracy. Stają się pracującymi na najwyższych obrotach nadludźmi. Marihuanę i amfetaminę łączy doznanie szczęścia i spełnienia, którego doświadczają osoby pod ich wpływem, prowadzenie do uzależnienia oraz... ich rosnąca popularność. Jeśli wydaje Wam się, że to problem odległy, dotyczący dużych ośrodków miejskich – jesteście Państwo w błędzie. To problem w takim samym stopniu Warszawy, Wrocławia, czy Krakowa jak Raciborza.
Amfetamina w pracy
Problem dotyczy wielu firm, w szczególności zakładów produkcyjnych, ale nie tylko. – Na leczenie zgłaszają się też prawnicy, lekarze, studenci – mówi Stanisław Belik, specjalista leczenia uzależnienia od narkotyków z Raciborza. Potwierdził to w rozmowie z nami chcący zachować anonimowość informator, pracownik jednego z dużych raciborskich zakładów produkcyjnych (imię i nazwisko znane redakcji, ze względów jego bezpieczeństwa nie podajemy również konkretnej nazwy zakładu produkcyjnego, o którym mowa). – Na mojej końcówce linii jest około szesnastu osób. Jeden z kolegów z pracy jest aktywnym narkomanem. Od stycznia tego roku bierze dzień w dzień. Mówi, że tylko w pracy. Do tego dochodzą kolejni, którzy biorą białe [amfetaminę – red.] okazjonalnie, jak się słabiej czują, czy mają zły dzień – twierdzi.
Jak mówi, lubi, kiedy koledzy są pod wpływem amfetaminy, bo wtedy nie ma problemów z wyrobieniem wyśrubowanych norm, a gdy trzeba wykonać jakąś dodatkową pracę, czy posprzątać, takie osoby same rwą się do tych czynności. Wszystko dlatego, że amfetamina jest substancją psychoaktywną pobudzającą organizm zażywającego, który otrzymuje niesamowity zastrzyk energii. Energii, którą w jakiś sposób trzeba spożytkować.
Biorąc można liczyć na... premię
– W przypadku fety [amfetaminy – red.] jest tak, że nawet jak wszyscy wiedzą, że on dzień w dzień wali, to go nie zwolnią, bo robi swoje. Czasem jest tak, że zasypią nas półproduktem i on z tym zejdzie do zera, czasami zrobi coś za kogoś innego – mówi raciborzanin. Inaczej jest ze „spowalniającą” marihuaną – zażywanie tego środka jest tolerowane pod warunkiem, że osoba pod jej wpływem wykonuje swoje obowiązki. – Jak zobaczą, że nie ogarniasz, to nie będą z tego powodu zachwyceni. Ja po paleniu [marihuany – red.] robię się słaby, nic mi się nie chce, szybko się męczę. Dlatego w pracy paliłem tylko raz i więcej tego nie powtórzyłem – dodaje nasz informator.
Pracownicy pod wpływem amfetaminy, jeśli tylko nie popełniają błędów, są tolerowani. Ich, było nie było, ciężka praca jest co miesiąc nagradzana premią. – Brygadziści wiedzą, ale to są tacy chłopcy do bicia. Oni odpowiadają za normy, liczby i tak dalej. Jak nie ma normy – dostają ochrzan. A ktoś taki pracuje, żeby on nie miał ochrzanu. To co mu ma powiedzieć? Nie ćpaj w pracy? Ja myślę, że jakbyśmy wszyscy robili po „białym”, to nic by nie powiedzieli – mówi.
Poziom tolerancji problemu jest tak wysoki, że dilerami w zakładach pracy są sami pracownicy. Sprzedaż narkotyków nie przybiera oczywiście formy całkowicie otwartej, ale kto chce, wie u kogo może kupić marihuanę czy amfetaminę. Według Stanisława Belika, problem narkotyków w raciborskich zakładach pracy nie ogranicza się tylko do jednego opisywanego przez naszego rozmówcę, choć wyróżnia się on pod tym względem na tle pozostałych. Głównie dlatego, że pracuje w nim wielu ludzi w wieku 18–30 lat, a ci o wiele częściej sięgają po narkotyki niż osoby starsze.
Straszliwa cena
– Ludzie zaczynają brać z ciekawości. Podoba im się, że to poprawia samopoczucie. Idzie do pracy, ma energię, może wyrobić 150% normy. Znalazł kluczyk do drzwi, które dają mu poczucie wszechmocy. Tylko, że później zaczyna się płacenie kosztów. Po kilku miesiącach intensywnego zażywania amfetaminy i innych substancji pobudzających, organizm jest wycieńczony, wypłukany z podstawowych pierwiastków i soli mineralnych. Układ krwionośny starzeje się bardzo szybko. Anglicy robili badanie. Serce takiego 30–latka wykazywało cechy serca osoby po 60–tce. Dobrze. 150% normy, premia przez kilka miesięcy, ale potem przez 4–5 lat czuje się jak wrak. Czy to jest tego warte? Na dłuższą metę za te chwile przyjemności płacą o wiele większą cenę – mówi Stanisław Belik.
Inteligentni narkomani starają się niwelować te negatywne konsekwencje. Zmuszają się do jedzenia [po zażyciu amfetaminy zanika łaknienie – red.], aby dostarczyć organizmowi niezbędnych witamin i pierwiastków. Próbując nowych narkotyków szukają w internecie recenzji, opinii itd.
Inną negatywną konsekwencją są choroby psychiczne. – Pojawiają się omamy, zwidy, manie prześladowcze. I to już nie jest zabawne. Schizofrenia to jest choroba na całe życie... Ale to jest typowe w takich sytuacjach, zresztą nie tylko w przypadku substancji pobudzających, ale też w przypadku np. dłuższego okresu palenia marihuany. Najczęściej pojawia się to przy narkotykach syntetycznych. – dodaje ekspert leczenia uzależnień.
Przełomem katastrofa
Wielu decyduje się na leczenie dopiero wtedy, gdy popadną w długi lub do leczenia zmusi ich sąd. – Biorą kredyt na sprzęt AGD, który potem zanoszą do lombardu. Przychodzą do mnie ludzie, którzy we wszystkich sieciach komórkowych mają dług, bo tam wystarczy dowód osobisty żeby podpisać umowę i dostać telefon. Zaświadczenie z pracy wystarczy, żeby dostać w banku kredyt... Często takie osoby są zadłużone w różnych instytucjach finansowych na 30–40 tys. – dzieli się swoimi wrażeniami z pracy z osobami uzależnionymi Stanisław Belik.
Refleksja ma przychodzić również wówczas, kiedy tolerancja organizmu na narkotyk jest już tak wysoka, że zażywanie kolejnych jego porcji nie przynosi efektu. – Najpierw jest przyjemny stan, pozbycie się ciężaru i wtedy stawiają narkotyk na ołtarz, mówiąc, że to jest lekarstwo na wszystko. Przegrywają, dopóki nie uświadomią sobie, że to nie jest Pan Bóg... Ale zanim to nastąpi niestety mija trochę czasu – mówi Stanisław Belik.
W wielu przypadkach leczenie jest skuteczne. Ludzie kończą studia, otwierają firmy, zakładają rodziny. Wymaga to jednak czasu i poświęcenia, przynajmniej takiego jaki został włożony w wejście w uzależnienie.
Wyrywkowe kontrole?
Zdaniem Stanisława Belika problemem, przynajmniej jeśli mowa o narkotykach zażywanych przez pracowników, jest podejście pracodawców. Wielu przymyka na to oko, dopóki pracownik jest wydajny w pracy. Nie biorą jednak pod uwagę tego, że zażywanie narkotyków jest częstą przyczyną wypadków przy pracy. W dużych amerykańskich korporacjach normą są wyrywkowe kontrole. Jest to co prawda wbrew prawu, ale pracodawcy to robią, bo wiedzą, że taki pracownik może spowodować straty.
– W Polsce mniejszą wagę się do tego przywiązuje, ale z biegiem czasu będzie tak samo. Jak komuś obetnie rękę i okaże się, że winą były narkotyki, to pracodawca będzie mu musiał płacić odszkodowanie. W interesie pracodawców jest to ukrócić – mówi Stanisław Belik.
Młodzi wybierają dopalacze
W Polsce bardzo często zdarza się, że ludzie przed ukończeniem 18–tego roku życia, ale również osoby dorosłe, sięgają po tzw. dopalacze, czyli narkotyki syntetyczne, które nie zostały jeszcze wciągnięte na listę substancji zakazanych (taka procedura zajmuje około 12 miesięcy, podczas gdy niewielka zmiana formuły sprawia, że do sklepów trafia „nowy”, legalny środek). Policja jest bezradna – posiadanie i obrót tymi substancjami są całkowicie legalne. To właśnie dlatego sięgają po nie osoby młode. W przypadku tradycyjnych narkotyków za posiadanie grozi kara do roku pozbawienia wolności. Za handel narkotykami można spędzić w więzieniu pięć lat.
Bezradność służb jest tylko jednym z czynników ważących na rosnącej popularności narkotyków. – Mass media nie pokazują negatywnych skutków zażywania. Oglądając amerykańskie filmy widać, że palenie marihuany to „normalka”. Taki sam obraz jest przekładany na polską rzeczywistość – mówi Stanisław Belik. Za pośrednictwem strony internetowej Silkroad [jedwabny szlak – red.] narkotyki można zamówić przez internet – kurier dostarczy je pod wskazany adres tak samo jak zwyczajną przesyłkę.Dlatego inicjacja narkotykowa obniża się. Ekspert wskazuje, że narkotyków próbują już nawet dzieci w wieku 10–12 lat, choć zdecydowanie częściej ma to miejsce w gimnazjach i szkołach średnich. Jego zdaniem pomóc powinno otwarte podejście do problemu. Rodzice powinni bacznie przyglądać się zachowaniu swoich dzieci. Zmiany w zachowaniu są pierwszym z symptomów, choć może to być mylące. Zdarza się, że przeprowadzone przez rodziców testy na obecność narkotyków nie wykazują niczego. Dziecko zachowywało się inaczej niż do tej pory, bo przechodziło przez okres dojrzewania.
Jeśli mowa o instytucjonalnym podejściu do zagadnienia, budującym jest przykład Uniwersytetu Jagiellońskiego, którego studenci przed kilku laty masowo zażywali opiaty (zawarte w lekach dostępnych bez recepty). Władze uczelni otworzyły punkt konsultacyjny i problem udało się rozwiązać. – Gdy zaczęli rozmawiać, nazywać rzeczy po imieniu, studenci zaczęli się zastanawiać i teraz podchodzą do tego ostrożniej – kończy Stanisław Belik.
Wojtek Żołneczko
Czy osobie uzależnionej można pomóc na siłę?
Niestety, na ogół jest to niemożliwe. W przypadku alkoholizmu działa Gminna Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Rodzina uzależnionej osoby może to zgłosić. Komisja zbiera materiał, zachęca do leczenia, a gdy to nie skutkuje – kieruje sprawę do sądu, który podejmuje decyzję o przymusowym leczeniu.
W przypadku uzależnienia od narkotyków takiej procedury nie ma. Co prawda można wystąpić o ubezwłasnowolnienie osoby uzależnionej od narkotyków, ale to długi proces, który nie zawsze kończy się sukcesem.
Jedynie w przypadku przestępstw narkotykowych sąd może dać sądzonemu alternatywę dla odsiadki w postaci leczenia.
Rodzinom (i osobom), które zostały dotknięte problemem uzależnienia od narkotyków pozostaje skierowanie się po poradę do Miejskiego Centrum Profilaktyki DROGOWSKAZ (Racibórz, ul. Londzina 46, I piętro, tel. 32 415 31 61).
Komentarz autora:
Czasem mam wrażenie, że Racibórz stanowi swego rodzaju enklawę. Bezrobocie nie jest zbyt wysokie, wielu mieszkańców żyje skromnie, ale na wystarczającym poziomie. Brutalne morderstwa zdarzają się niezwykle rzadko, a po podwórkach nie grasują pedofile. Myślałem, że podobnie jest w przypadku narkotyków, o których często mówi się w ogólnopolskich mediach. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że ten obraz w tak znacznym stopniu przystaje również do mojego Raciborza. Zwłaszcza, że statystyki policyjne nie są tak dramatyczne. W całym 2013 roku raciborska policja prowadziła 53 sprawy związane z narkotykami. Po rozmowie z bohaterami artykułu zmieniłem zdanie. Małe społeczności skuteczniej radzą sobie z tego typu patologiami. Pozostaje mieć nadzieję, że podobnie będzie również w Raciborzu.
osobiście się o tym przekonałem pracując w Belgii na pakowaniu mięsa, że takie wymagania mają polacy, tam jest selekcja, ćpuny zostają normalni wracają do polski bo się nie nadają, wgl wszędzie w każdym kraju i w każdej pracy gdzie są polacy taka patologia jest
jeśli chodzi o polaków warunkiem żeby gdziekolwiek pracować jest wciąganie i kupowanie tego ćpuństwa od innych pracowników polaków, drugim warunkiem jest uraczanie innych pracowników rozmową i szczegółowe odpowiadanie na wypytywanie się o twoje prywatne życie i pozwalanie na poniżanie siebie bo chcą się dowartościować twoim kosztem, norma tak na prawdę najmniej ich obchodzi, ale jeśli nie ćpasz, nie kupujesz od nich narkotyków to będą cię poganiać do roboty, mścić się, prześladować i d.o.p.i.e.r.d.a.l.a..ć się dosłownie do wszystkiego, wyzywać, poniżać, robić głupka i mimo tego że będziesz na trzeźwo zasuwał na akord to i tak będą gadać głupoty do szefa że za wolno robisz, że się nie nadajesz po to żeby cię zwolnił bo oni nie chcą mieć wśród siebie normalnych ludzi, którzy chcieliby tylko pracować, oni chcą się otaczać takimi samymi narkomanami na swoim niskim poziomie
wszyscy polacy pracujący na produkcji w polsce i za granicą to narkomani, jeśli nie wciągasz nie nadajesz się do pracy na produkcji bo cię zjedzą i zniszczą psychicznie, chyba że zaczniesz wciągać i będziesz wyrabiać ponad 200 % normy przez 15 godzin dziennie, wtedy będą inaczej cię traktować, nikt się nie przyzna do ćpania i nie mówi o tym, po prostu trzeba się domyślić samemu i poprosić współpracowników o załatwienie ćpania wtedy będą zadowoleni że mają kolejnego uzależnionego klienta
heh kiedys chodziły legendy o pewnej firmie z Raciborza i jak widac w kazdej legendzie je ziarnko porawdy