Fachowcy zostają w spółdzielni
Pięćdziesięciu pracowników Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej zachowa swoje miejsca pracy. Szefostwo RSM nie zamierza realizować planów poprzedniego zarządu, zapewniając, że pracy dla konserwatorów nie zabraknie.
Chodzi o plany poprzedniego zarządu, na czele którego do lipca stał Stanisław Jaszczuk. Na początku tego roku w RSM zapowiedziano restrukturyzację zatrudnienia, polegającą na przekazaniu całego działu konserwatorskiego do firmy zewnętrznej. – Nie mogliśmy się na to zgodzić. Ludzie mieli zostać przejęci przez nowy podmiot na zasadzie art. 231 Kodeksu pracy. Przez rok zachowaliby swoje uprawnienia, ale po roku większość z nich wylądowałaby na śmieciówkach. Wielu mogłoby też stracić pracę – mówi Wojciech Rupiński, szef Solidarności w RSM. – Zagroziliśmy wszczęciem sporu zbiorowego. Wsparli nas przedstawiciele władz śląsko-dąbrowskiej Solidarności i to odniosło skutek. Nowo powołana rada nadzorcza zdecydowała o odwołaniu zarządu. Przyznała nam rację, że podejmowane przez pracodawcę działania są niekorzystne zarówno dla pracowników, jak i lokatorów – dodaje Wojciech Rupiński.
– Nie chciałbym komentować planów poprzedniego zarządu. Nie zamierzamy prowadzić restukturyzacji w takiej formie, w jakiej było to proponowane – mówi Marek Gruszczyk, prezes zarządu Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. – Dzięki zatrudnieniu ich w RSM, mamy ich przez osiem godzin do dyspozycji, a częściowo również na drugiej zmianie. Ich zadaniem nie są tylko prace dorywcze czy awarie, ale prowadzenie zaplanowanych robót w naszych zasobach. Ci ludzie mają pracę zapewnioną przez całą zmianę. Doskonale znają te budynki – mówi prezes RSM.
Rybnicka Spółdzielnia Mieszkaniowa ma nowy zarząd od 17 lipca. Jak twierdzą związkowcy, w zakładzie wszystko zaczęło zmieniać się na lepsze. – Zapadła decyzja o zatrudnianiu nowych ludzi. Mają zostać odtworzone zlikwidowane kiedyś miejsca pracy. A doświadczeni fachowcy w końcu czują się bezpieczni i potrzebni. Poprzedni zarząd odbierał im prace i zlecał je firmom zewnętrznym – mówi Wojciech Rupiński. RSM jest jedną z największych spółdzielni mieszkaniowych na Śląsku. Obsługuje ponad 11 tysięcy mieszkań.
Kolega kiedyś pracował w spółdzielni, zwolnił się z wzgędu na niskie zarobki, ale opowiadał że jego praca polegała na zrobieniu jakieś pierdoły, zajowało mu to zazwyczaj 10-30 minut, to była jego 8 godzinna szychta, jak sam mówił, to kasa za duża nie była, ale szedł na fuchy i robił je w ciągu tych swoich 8 godzin, więc na swoje wychodził.
KOMUNA WRÓCIŁA! Kupa nierobów zachowa posadki i będą się byczyć całymi dniami a pieniądze zamiast na np ocieplenia pójdą na utrzymywanie tych "fachowców" z Bożej łaski!!! Ludzie mamy XXI wiek dla dobra ogólu i finansów spółdzielni byłby outsorcing, ale jeśli spółdzielnią znowu zarządza towarzystwo wzajemnej adoracji to nadal będzie nam tynk na klatkach leciał na głowę, wozić nas będą przedpotopowe windy a bloki będą miały ocieplane szczyty zamiast kompleksowej termomodernizacji!!! Takie rzeczy tylko w Polsce :(