Książę von Ratibor: pracuję jak każdy
Rozmowa z Wiktorem V księciem raciborskim oraz księciem Corvey przeprowadzona przez Radio Mittendrin.
–Jest pan po raz pierwszy w Raciborzu?
–Nie. Byłem już tu kiedyś, razem z moim ojcem i ciocią, którzy urodzili się niedaleko stąd, w Rudach. Odwiedziliśmy miejsca, gdzie oni dorastali i wspominam te odwiedziny bardzo dobrze. Przyjadę tu znowu za około trzy tygodnie razem z moimi braćmi, a mam ich czterech. Przyjedziemy tu z naszymi żonami i będziemy oglądać miejsca, w których urodzili się mój ojciec i moje ciocie.
–Pana ojciec uczynił tutaj wiele, bywał również dużo w Raciborzu i okolicach. Czy pan też podejmie i wzmocni te działania?
–Mój ojciec przyjeżdżał tu bardzo, bardzo chętnie i zawsze bardzo się cieszył, że bywał zapraszany na różne uroczystości i może uczestniczyć w nich wspólnie z ludźmi nie tylko z Polski ale i z Niemiec. Zawsze się cieszył, że pamiętają o naszej rodzinie i u mnie jest podobnie. Cieszę się bardzo, że tu mogę być, razem z wami świętować, że zostałem zaproszony i że pamiętacie o naszej rodzinie i jest to bardzo miłe. Bardzo się też cieszę, że jestem tu bardzo miło przez ludzi przyjęty.
–Jakie pamiątki lub wspomnienia z Raciborza zabierze pan ze sobą?
–Na pewno zdjęcia, szczególnie z Rud, gdzie mieliśmy dom. Słyszałem, że jest odnowiony i byłem bardzo ciekaw jak on teraz, po tak długim czasie wygląda.
–Jest pan księciem, ale też „zwykłym” człowiekiem. Jak wygląda normalny dzień arystokraty?
–Mam rodzinę, jestem żonaty, mam czwórkę dzieci, które są między 13 a 7 rokiem życia. Dzień więc zaczyna się bardzo żywo i głośno, potem mamy śniadanie i ja jako ojciec nie mogę w spokoju przeczytać gazety, ponieważ dzieci się głośno zachowują. Dokładnie tak, jak to jest w innych rodzinach. Potem odwożę dzieci do szkoły, która znajduje się w pobliżu naszego miejsca zamieszkania. Następnie idę do biura, pracuję w naszym przedsiębiorstwie w Corvey, potem idę do domu na obiad i widzę swoje dzieci, niektóre przychodzą ze szkoły szybciej, niektóre później. Po południu wracam znowu do biura. Właściwie to całkiem normalny dzień osoby, która prowadzi przedsiębiorstwo.
–A co odpowiadają dzieci zapytane kim jest ich tata, czym się zajmuje? Odpowiadają: mój tata jest księciem?
–Czasem tak, czasem nie, ale to naprawdę nie ma znaczenia w szkole. Nazywają się np. Cecylia Ratibor i Anna Ratibor, ale nie myślą o tym kim są, tylko czy się dobrze uczą i czy mają dobrych przyjaciół.
–Każdego dnia zarządza pan swoimi dobrami i ludźmi, którzy dla pan pracują. Co pan mógłby doradzić lokalnemu samorządowi? Jak powinien dobrze zarządzać?
–Na całe szczęście nie zarządzam miastem. Posiadam tylko lasy i gospodarkę rolną oraz dawny, bardzo duży klasztor w Corvey i mogę dać tylko dobre rady, jak to wszystko dobrze nadzorować. Umiem też dobrze zarządzać sprzedażą lasów. Potrafię dobrze zarządzać dużymi budynkami i turystyką. Funkcjonuje to całkiem dobrze, dlatego w tym zakresie mogę dać dobre rady, ale nie jestem żadnym politykiem i nie umiem rządzić miastem, regionem.
–I jeszcze jedno pytanie. Jak pan był dzieckiem, co panu opowiadał ojciec o tym miejscu?
–Mój tata właściwie zawsze opowiadał o tym miejscu z przyjemnością. Opowiadał o przygodach, które tu przeżył jako dziecko. Jak chodził po lesie ze swoim ojcem, o tym jaki ich dom był piękny oraz jak z nauczycielami zjeżdżał na sankach. Nigdy nie mówił ze smutkiem o ojcowiźnie, którą potem utracił, tylko o tym, że zawsze mógł tu znowu przyjechać. Zawsze chętnie przyjeżdżał i cieszył się, że ludzie go po tylu latach rozpoznają, a oni się cieszyli, że on przyjeżdżał.
–Pan też jest i będzie zawsze tutaj mile widziany.
Rozmawiała Anna Ronin
20-lecie pomnika Josepha von Eichendorffa [ZDJĘCIA]
Książę raciborski wziął udział w ceremonii jubileuszowej 20-lecia odsłonięcia Pomnika Josepha von Eichendorffa, stojącego przy ul. Mickiewicza w Raciborzu.
Po mszy św. w Kościele św. Jakuba odprawionej w języku niemieckim goście przemaszerowali przez rynek pod pomnik Josepha von Eichendorff przy ul. Mickiewicza. Tam odbyły się oficjalne uroczystości. Wśród gości był obecny rzeźbiarz Jerzy Georg Laton z Krzyżanowic, który wykonał odsłonięty 4 września 1994 r. pomnik, będący repliką oryginału odsłoniętego w 1909 r. i zaginionego po II wojnie światowej.
Organizatorem uroczystości było Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców Województwa Śląskiego (DFK Schlesien).
OQL