Czy księża mają dzieci?
- Gazeta Wyborcza doniosła kiedyś tryumfem jako sensację wiadomość, że więcej niż połowa księży pragnęłoby mieć dzieci. Na to Tomasz Terlikowski odpowiedział, że byłoby dziwne, gdyby normalni mężczyźni, jakimi są księża, nie chcieli mieć potomstwa; owszem, martwi się o tych kapłanów, którzy nie chcieliby dzieci - pisze ksiądz Jan Szywalski.
„Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to jak Panu się przypodobać. Ten zaś, który wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jakby przypodobać się żonie” stwierdza św. Paweł w I liście do Koryntian (7,32). Kapłanów Rzymsko-Katolickiego Kościoła obowiązuje celibat, choć jako prawo istnieje dopiero od 1179 r., przedtem był tylko zalecony.
Gazeta Wyborcza doniosła kiedyś tryumfem jako sensację wiadomość, że więcej niż połowa księży pragnęłoby mieć dzieci. Na to Tomasz Terlikowski odpowiedział, że byłoby dziwne, gdyby normalni mężczyźni, jakimi są księża, nie chcieli mieć potomstwa; owszem, martwi się o tych kapłanów, którzy nie chcieliby dzieci.
O. Marek, z zakonu franciszkanów, prowadził chór dziecięcy. Członków miał ok. 50. Kiedyś na Boże Narodzenie był w Afryce u współbrata misjonarza, by go wspomóc w okresie świątecznym. Chciał stamtąd coś przywieźć dla swoich młodych chórzystów. Zakupił cały worek pomarańczy, wtedy w Polsce rarytas prawie nieosiągalny i zataszczył na lotnisko. Arabski strażnik zwrócił mu uwagę, że do samolotu zabrać może tylko osobisty bagaż. To są prezenty dla moich dzieci – odrzekł o. Marek. Strażnik popatrzył na sporej wielkości worek i zapytał: Ile ma pan dzieci? Pięćdziesiąt – odpowiedział bez wahania franciszkanin. Arab wytrzeszczał oczy z wrażenia. Był przyzwyczajony, jako muzułmanin, do wielożeństwa i do wielodzietności. Widział już niejednego dumnego ojca wielkiej rodziny, ale żeby aż 50 dzieci! Niedowierzanie i podziw malowały się na jego twarzy.
To nie cała prawda, że księża nie mają rodziny. Sens celibatu leży w tym, że kapłan chrystusowy nie powinien swego serca dzielić na sferę prywatną i wspólnoty Kościoła. Ma całą miłość oddać wielkiej rodzinie wierzących. W razie konfliktu zwykle zwyciężają najbliżsi. Świadczą o tym wspólnoty religijne, w których nie ma obowiązku celibatu, np. u duchownych prawosławia czy protestantów. Komuniści w byłem Związku Radzieckim, zwalczając prawosławie, uderzyli przede wszystkim w rodziny popów. Sam pop może byłby gotowy na męczeństwo, ale, że zabrano mu dzieci i odesłano do państwowych zakładów wychowawczych pod pretekstem, że jako rodzic nie był zdatny do wychowania ich w duchu socjalistycznym, oraz kazano cierpieć żonie, to było ponad jego siły. Najczęściej załamywał się. Można bowiem samemu być bohaterem, ale kosztem cierpień bliskich – to o wiele trudniejsze. Ciężki do rozstrzygnięcia jest konflikt kiedy zachodzi między miłością Boga, a miłością najbliższych, między wiernością dla wielkiej rodziny Kościoła, a tą małą w swoim domu. Czy Bóg tego żąda? Nie wiem, czy jakiś pastor ewangelicki, wystąpił kiedyś jak o. Maksymilian Kolbe, by rzec, wskazując na Gajowniczego: „Chcę iść na śmierć za niego, bo on ma żonę i dzieci”.
Celibat jest przykazaniem kościelnym. Pan Jezus był bezżenny, ale nie nakazał tego apostołom. Jednak nieprawdą jest to, żeby w Piśmie św. nie było zalecenia bezżenności dla Królestwa niebieskiego. Pan Jezus w Ewangelii u św. Mateusza 19.12 mówi, że są tacy, „którzy ze względu na Królestwo niebieskie sami zostali bezżennymi” i dodaje: „kto może pojąć niech pojmuje”. Widocznie jego słuchacze już wtedy z niedowierzaniem kiwali głowami. Podobnie św. Paweł zachęcał, choć nie nakazywał, aby pozostać takim jak on – celibatariuszem, bo „człowiek bezżenny troszczy się o to, jak Panu przypodobać. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie”. (I Kor 7,32) „Ożeniłeś się z parafią” – powiedział do mnie dziekan przy wprowadzeniu w urząd proboszcza. Czystość, ubóstwo i posłuszeństwo należą do tzw rad ewangelicznych.
Kiedyś na wywiadówce z religii pewna matka dwóch ładnych i miłych córek wyjawiła mi, że jej mąż chciał być księdzem. Był już w seminarium duchownym, ale „na jednych wakacjach spotkał mnie, zakochaliśmy się i do seminarium już nie wrócił”. Zrezygnował z jednej miłości dla innej miłości. „Może jedna z naszych córek pójdzie do klasztoru?” – zastanawiała się głośno. Dziś już wiem, że żadna z nich nie poszła za życzeniem matki. Może w następnym pokoleniu pojawi się powołanie zakonne czy kapłańskie?
Celibat jest wysoką barierą dla powołanych do kapłaństwa, czy zakonnego życia. Przez sześć lat studiów teologicznych jest czas na skorygowanie swej decyzji wstąpienia na drogę służby Bożej. Zazwyczaj połowa kandydatów opuszcza seminarium lub klasztor. Dobrze, że tak jest, bo jeszcze nie jest za późno. Przychodzi jednak chwila święceń diakonatu i na ręce ks. biskupa kandydaci do kapłaństwa składają przyrzeczenie zachowania celibatu. Mają wtedy przynajmniej 24 lat i wiedzą czego się podejmują.
Czy wszyscy ślubu czystości dotrzymują? Osoby niechętne Kościołowi tryumfują nad każdym kapłanem, który się ożenił, czy ma dziecko. Ilu ich jest? Istnieje anegdota związana z osobą Karola Wojtyły z czasów krakowskich. Pewna dama ubolewała w jego i ks. Stanisława Dziwisza obecności, że „co drugi ksiądz nie zachowuje celibatu”. Wojtyła zwrócił się wtedy do Dziwisza: „Stasiu, albo ja albo ty?” Jeżeli bowiem co drugi... Wydaje się, jednak, że nie jest gorzej niż za czasów Pana Jezusa, gdy spośród apostołów zawiódł jeden z dwunastu.
Co z tymi, którzy nie podołali? Niektórzy otrzymują od Stolicy Apostolskiej dyspensę i zawierają kościelne małżeństwo. Nakaz celibatu jest prawem kościelnym i podlega możliwości zwolnienia w wyjątkowych wypadkach. Mają wtedy zakaz sprawowania funkcji kapłańskich, choć pozostają kapłanami; sakrament kapłaństwa wyciska nieścieralne znamię na duszy. Za czasów Jana Pawła II takich dyspens dano bardzo mało. Papież uważał, że każdy przyjmujący święcenia był dorosłym człowiekiem i wiedział czego się podejmuje. „Każdy, kto przykłada rękę do pługa, a wstecz się obraca, nie jest mnie godzien” – rzekł Chrystus. Kapłani powinni być wzorcem dla małżonków, dla których ślubowanie małżeńskie też jest dozgonne.
Ma więc ksiądz dzieci czy nie? Przypominam sobie, pewną wycieczkę autobusową na Węgry razem z ks. Stefanem Pieczką. Panowała wspaniała atmosfera. Uczestnicy tworzyli zgraną, prawie rodzinną grupę. Staliśmy z boku i ks. Pieczka zauważył: „Widzisz, jak Pan Jezus spełnia dla nas obietnicę, że kto opuści ojca, matkę, żonę i dzieci dla Niego, stokroć więcej otrzyma. Patrz, jak wielką mamy rodzinę”.