Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: kiedy stajesz się nowojorczykiem
Jest kilka oznak w Twoim zachowaniu, po których można poznać, że dałeś się zamerykanizować. Jednak zamerykanizować, może oznaczać na przykład to, że zamiast gotówki używasz karty kredytowej czy też robisz zakupy tylko i wyłącznie przez internet. Są jednak oznaki świadczące o tym, że stałeś się typowym Nowojorczykiem. Oto kilka z nich.
1. Kiedy przemykając ulicami z papierowym (lub swoim własnym prywatnym porcelanowym) kubkiem ze Starbucks'a w ręku przeciskasz się przez tłumy turystów i myślisz sobie „Ludzie, rozstąpcie się, ja tu idę!”, po czym poruszając się z prędkością dwa razy większą niż przeciętny turysta przewracasz oczami na widok muru Azjatów pstrykających zdjęcia wszystkiemu co się rusza.
2. A propos zdjęć... Kiedy na początku sam biegałeś wszędzie z aparatem, zachwycałeś się każdym drapaczem chmur i każdym dziwacznie wyglądającym indywiduum, teraz z politowaniem patrzysz na każdą osobę, która wściekle pstryka zdjęcie za zdjęciem i nie rozstaje się z aparatem nawet na sekundę.
3. Wiesz dobrze, że „moda” w Nowym Jorku to pojęcie mogące oznaczać prawie wszystko. Naoglądałeś się dziwaków w nietypowych strojach, ludzie w czymś co przypomina bardziej pokrowiec na kontrabas niż płaszcz i innych „zjawiskowo” wyglądających osób. Teraz udając się na zakupy na Piątą Aleję sam zakładasz dres i trampki, bo wiesz, że w tym mieście na tak mało oryginalny strój i tak nikt nie zwróci uwagi. No chyba, że założysz jeszcze coś dziwnego na głowę i zaczniesz poruszać się jakbyś miał kolonię kąsających cię mrówek w spodniach. Może wtedy ktoś się zainteresuje i rzuci okiem.
4. Nareszcie ogarniasz metro! Wiesz już, że z Grand Central na Times Square dostaniesz się linią S i że linią numer 7 na pewno nie dojedziesz na Greenpoint (źle dojechałeś parę razy, to wiesz). Nie gubisz się już pod ziemią i wiesz jak odnaleźć właściwą stację. No i zrozumiałeś, że te legendy o szczurach w metrze wielkości kotów, to wcale nie legendy, a przerwa pomiędzy pociągiem a peronem pomimo tego, że mała, to i tak można w nią jakimś cudem wpaść i utknąć.
5. Znasz ciche i spokojne zakątki tego tętniącego życiem miasta. Wiesz też gdzie pójść, aby uniknąć tłumów turystów i gdzie można spokojnie zjeść i zamówić coś bez stania w kolejce przez pół godziny. Wiesz też w jakich miejscach można spotkać kogoś sławnego i gdzie pójść, żeby nikogo sławnego nie spotkać (w razie jakbyś miał już dość ciągłego przebywania wśród celebrytów).
6. Przestałeś przeklinać poruszając się samochodem po ulicach Manhattanu. Po prostu pogodziłeś się z faktem, że żadne brzydkie słowa ani opieranie się łokciem o klakson nie spowodują, że ten pięciokilometrowy korek nagle zniknie.
7. Nauczyłeś się, że taksówki łapie się nie z chodnika, tylko z ulicy. I że ten pan z turbanem na głowie i brodą do kolan w pędzącej z szybkością światła jaskrawożółtej taksówce wcale nie chce cię rozjechać i na pewno zatrzyma się w ostatnim momencie z towarzyszącym temu wyczynowi piskiem opon. No chyba, że wierzysz w stereotypy. Wtedy się nie zatrzyma, bo jest przecież terrorystą i chce rozjechać jak najwięcej ludzi w tym mieście.
8. Przestał przeszkadzać ci smród z przyulicznych budek z hot-dogami. A jeszcze parę miesięcy temu zarzekałeś się, że nigdy się do tego nie przyzwyczaisz. Zmieniłeś zdanie kiedy przyszło lato i w porównaniu z zapachem potu zmieszanego z zapachami ze studzienek kanalizacyjnych i parnym powietrzem, ten delikatny zapaszek spalonych na popiół hot-dogów to tak naprawdę afrodyzjak lepszy niż perfumy Coco Chanel.
9. Do biblioteki narodowej chodzisz poczytać, a nie porobić zdjęcia z ukrycia.
10. Kolejność parad znasz już na pamięć – najpierw z okazji dnia świętego Patryka, potem grecka, potem polska...
11. Słysząc Polaków rozmawiających na rogu ulicy już nie ekscytujesz się tak jak na początku (kiedy mijając ich rzucałeś radosne „dzień dobry” tylko po to, żeby dać im do zrozumienia, że ty też jesteś z Polski). Przyjmujesz po prostu do wiadomości fakt, że właśnie minąłeś swoich rodaków podsłuchując niechcący kawałek ich rozmowy na temat tego jaki majątek wydali ostatnio na dentystę, po czym podążasz w swoim kierunku.
12. Masz swoje ulubione miejsce w Central Parku, gdzie chodzisz sobie od czasu do czasu aby odetchnąć od ulicznego zgiełku. Czasem masz wyrzuty sumienia, że kiedy ty leżysz sobie beztrosko na trawie, kawałek obok ktoś robi sto dwudziestą siódmą pompkę i właśnie wymija cię jedenasta osoba na rolkach. Ale po chwili wyrzuty sumienia mijają, a ty odwracasz się na drugi bok, zamykasz oczy i przenosisz się myślami na Malediwy.
/Daria Muszyńska/
Pochodząca z Rybnika Daria Muszyńska od dwóch lat mieszka w USA. W tym czasie zwiedziła prawie 20 stanów. Zdobyte w czasie podróży doświadczenia zebrała w ebooku własnego autorstwa pt. "Ameryka oczami Au Pair".
Polecamy również:
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: 10 rzeczy, które turyści uwielbiają w USA,
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: wszędzie dobrze, ale w Kolorado najlepiej,
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: 9 rzeczy, których zazdroszczą nam Amerykanie,
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: benzyna tania jak barszcz [CENY w USA],
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: 15 ciekawostek z życia wziętych,
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: Rybniczanka na Dzikim Wschodzie Ameryki,
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: Greenpoint zwany Małą Polską,
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: słów kilka o wygodnictwie Amerykanów,
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: Droga do szczęścia,
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: halloweenowe szaleństwo zaczyna się... w sierpniu.
Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek!