Rapnicki odpowiada Wacławczykowi
Szanowni Państwo! Współpracowałem z NaM-em w tej kampanii jako członek Prawa i Sprawiedliwości. Taka decyzja była wynikiem politycznego wyboru mojej formacji. Wybór ten został zaakceptowany przez pełnomocnika naszych powiatowych struktur senatora Rzeczpospolitej Polski panią Izabelę Kloc.
Jako członek partii politycznej miałem więc obowiązek, ale i osobistą przyjemność, współpracy z ugrupowaniem Dawida Wacławczyka. Jednak udział mojej osoby w tym przedsięwzięciu zawarowany był pewnym zastrzeżeniem – mianowicie, po pierwszej turze wyborów miała nastąpić rzetelna i uczciwa dyskusja o tym, jak będą wyglądać przyszłe decyzje polityczne. Mieliśmy rozmawiać o tym, "z kim jest nam po drodze", kogo poprzemy 30 listopada. Warunek ten został jedynie częściowo dotrzymany. W powyborczy poniedziałek na wspólnym spotkaniu uznałem za stosowne wyrazić swoje zdanie odrębne. Czułem się w obowiązku wskazać, iż uważam współpracę z Anną Ronin za "fałszywy trop". Członkowie NaM jednak mieli inne zdanie od mojego. Po tych zdarzeniach uznałem, że moim obowiązkiem wobec wyborców i wszystkich mieszkańców Raciborza jest poinformować o swoich wątpliwościach opinię publiczną. W liście tym, który dla mnie ma wymowę dramatyczną, chciałem uwidocznić, że w świetle mojej wiedzy, intuicji i doświadczenia Anna Ronin nie jest dobrym kandydatem dla miasta. De facto nie znamy jej zaplecza politycznego. Nie wiemy, kto znajduje się w tak szeroko komentowanym, ale wciąż tajemniczym, zapleczu eksperckim.
W dniu wczorajszym moje ugrupowanie zajęło stanowisko, które jako odpowiedzialny i lojalny członek Prawa i Sprawiedliwości zamierzam respektować.
Treść oświadczenia KWW Dawida Wacławczyka jest dla mnie w pewnej mierze przykra. Jest tak dlatego, że jestem jedynym radnym z PiS-u w radzie miasta. Pożegnanie ze mną, jest więc w pewnym sensie pożegnaniem z moim ugrupowaniem. Nasz koalicjant wyborczy bowiem nie uzyskał parafki Prawa i Sprawiedliwości do podejmowania takich decyzji politycznych, jakie podjął. Proszę zwrócić uwagę na to, że spotkanie piątkowe było jedynie następstwem wcześniejszego, nieuzgodnionego z nami spotkania z Anną Ronin.
Ze swojej strony dodam, że pomimo zerwania współpracy przez stronę NaMowską, cieszę się z wyrazu tego listu w tej części, w której środowisko Dawida Wacławczyka znajduje uznanie dla mojej wieloletniej działalności na rzecz Raciborza.
Odniosę się również do kwestii związanej z prowadzeniem kampanii wyborczej. Odnoszę nieodparte wrażenie, że w rzeczywistości w ogóle kampanii nie ma. Jest ona prowadzona w internecie, na billboardach, ale kandydaci nie spotykają się z ludźmi. Oczywiście jest to pewnego rodzaju znak czasu, że duża część naszej egzystencji ociera się o przestrzeń wirtualną. Tam toczy się cała ta batalia o serca i umysły. Prawdopodobnie zjawiska tego nie można zahamować. Według mnie jednak niesie to potworne zubożenie debaty publicznej. Niesie również możliwość manipulacji. Zagrożenie to zwielokrotnia się, gdy kontakt nie jest bezpośredni, ale sprowadza się jedynie do biernego odbioru tego, co na ekranie. Demokracja zakłada rządy ludu, a nie rządy billboardów. Jeśli za legitymacją wyborczą nie stoi rozmowa z mieszkańcami o ich problemach, ale anonimowe sztaby, tajemniczy eksperci, internetowe wpisy i inscenizowane konferencje prasowe, to jest to legitymacja coraz mniej demokratyczna.
Możliwość komentowania artykułu została wyłączona na prośbę autorów.
Czytaj również:
- Dawid Wacławczyk kończy współpracę z Markiem Rapnickim [OŚWIADCZENIE]
- Marek Rapnicki: Kim Pani jest, Anno Ronin? [AKTUALIZACJA]
- Stanowisko powiatowej struktury Prawa i Sprawiedliwości w Raciborzu w sprawie wyborów prezydenckich
- Dawid Wacławczyk oficjalnie poparł Annę Ronin [OŚWIADCZENIE]