Jak się wygrywa wybory? Kulisy kampanii w Rybniku
Powoli opada wyborczy kurz i sztaby wyborcze zaczynają podsumowywać kampanię. Co okazało się strzałem w dziesiątkę, a czego zabrakło w strategiach poszczególnych kandydatów?
Były już prezydent Adam Fudali nadal spogląda na mieszkańców Rybnika z kilkuset słupów oświetleniowych, gdzie pracownicy wynajętej firmy umieszczali jego plakaty. Jeszcze większe wrażenie robi wielka podobizna prezydenta rozwieszona na wieżowcu KBO w pobliżu komendy policji. Piotra Kuczery na słupach było mniej. Sztab korzystał między innymi z dykt, należących do byłego prezydenta Józefa Makosza. Za każdy umieszczony na latarni plakat należało płacić. Komitety wyborcze musiały tak gospodarować pieniędzmi, aby nie przekroczyć określonego dla Rybnika limitu wydatków. W przypadku wyborów prezydenckich w Rybniku – 90 tysięcy złotych.
Symbol kampanii
Wspomniane dykty na latarniach stały się niejako symbolem tej kampanii, bo BSR i PO powiadomiły nawet organy ścigania o wzajemnym niszczeniu plakatów. Podczas gdy plakaty Adama Fudalego umieszczano na ciągach latarni, podobizna Kuczery wisiała tylko na wybranych miejscach. Jednak to kandydat PO wygrał wybory. Dlaczego? – Jako kandydat PO miałem oczywiście wsparcie partii, ale fundusze na prowadzenie kampanii pochodziły przede wszystkim ze środków własnych i wsparcia kandydatów do Rady Miasta. Poza oczywistymi materiałami promocyjnymi, udało mi się wygrać między innymi dzięki dużemu zaangażowaniu grupy wolontariuszy, która mnie wspierała – mówi nam Piotr Kuczera. Komitet kandydata PO wynajął lokal przy ulicy Powstańców. To miał być niejako symbol walki o przywrócenie życia na deptaku.
Dogadaliśmy się
– W ramach zasady „umiesz liczyć, licz na siebie” wspólnie wyszliśmy na ulice, do mieszkańców. Sporo się dowiedziałem jakie są problemy rybniczan i czego oczekują od prezydenta. Zdarzało się, że niektórzy pierwszy raz o mnie słyszeli. Starałem się być aktywny również w internecie, jednak z czasem było tyle zapytań, że przestałem nadążać z szybkim odpisywaniem.
To był czas bardzo ciężkiej pracy. Zdarzało się , że sypiałem po cztery godziny na dobę. Przed drugą turą, obok prowadzonej kampanii musieliśmy wypracować porozumienie ze sztabami kontrkandydatów. To zajęło sporo czasu. Analizowaliśmy nasze programy, aby znaleźć wspólne punkty. Udało się, choć nie było łatwo – przyznaje Kuczera.
Nowe pokolenie
Za sukcesem Piotra Kuczery stoi jeszcze jedna osoba. To Łukasz Kłosek, młody rybnicki radny PO, który koordynował kampanię Piotra Kuczery. W jej kluczowych momentach mobilizował ludzi rozsyłając sms-y z prośbą o wsparcie. – Oczywistym dla nas było, że musimy w ramach kampanii wykorzystać nowe technologie – mówi Łukasz Kłosek. – Wykorzystywaliśmy między innymi portale społecznościowe, gdzie umieszczaliśmy informacje na temat kandydata i naszych działań. Kiedy Piotr Kuczera odwiedzał mieszkańców w dzielnicach, równolegle wykorzystaliśmy radio oraz Facebook. Reakcje ze strony użytkowników były często natychmiastowe. – Zrezygnowaliśmy z reklam wielkopowierzchniowych z uwagi na wysoki koszt ich produkcji, umieszczenia i opłaty za użyczenie powierzchni. Nie mieliśmy także tylu dykt na słupach co sztab BSR, ale jak się okazało, nie o to chodziło. Nasz kandydat nie spoglądał tylko z plakatów, ale był blisko ludzi. Można go było spotkać twarzą w twarz, uścisnąć mu rękę, zadać pytanie czy poinformować o problemach. Pomogła nam również debata, w której merytorycznie bardzo dobrze wypadł Piotr Kuczera – dodaje Kłosek.
Prezydent patrzy z góry
Reklama wielkopowierzchniowa, o której wspomina Kłosek miała być mocnym orężem Bloku Samorządowego Rybnik. Wielka podobizna Adama Fudalego zawisła na wieżowcu w centrum miasta. – Nie wiem dlaczego ta reklama budzi takie emocje, skoro każdy może sprawdzić ile kosztuje wydrukowanie czegoś takiego – mówi nam, do niedawna, wiceprezydent Joanna Kryszczyszyn, która zgodziła się z nami porozmawiać o kampanii gdy rzeczniczka prasowa BSR-u wyłączyła komórkę. – Podobizna prezydenta została wydrukowana na siatce, co obniżyło koszty. Całość kosztowała nas kilka tysięcy złotych. Jeśli mowa o kosztach, to my również spoglądaliśmy na działania komitetu Piotra Kuczery z zazdrością, zastanawiając się, skąd oni mają na to wszystko pieniądze. Przecież bannery w internecie kosztują i to nie mało, podobnie jak wynajęcie tak dużego lokalu w centrum miasta. Czy czegoś zabrakło podczas tej kampanii? Na pewno nie spodziewaliśmy się takiego obrotu spraw. Jednak niewiele moglibyśmy zmienić w formule kampanii z uwagi na naszą pracę. Nie mogliśmy sobie pozwolić na wzięcie urlopu, jak pan Kuczera, z uwagi na dobro miasta. Zresztą pan prezydent Fudali także spędzał mnóstwo czasu w dzielnicach na spotkaniach z mieszkańcami. To 27 dzielnic – zauważa Joanna Kryszczyszyn. Jak zapewnia, pieniądze na kampanię pochodziły ze składek członków BSR, którzy przez ostatnie cztery lata były odkładane na ten cel.
Dystans do siebie
Kandydatem, który osiągnął bardzo dobry wynik jest Piotr Masłowski z Forum Obywateli Rybnika. Nie wszedł do drugiej tury, jednak jest zadowolony, również z tego, że obiecano mu fotel wiceprezydenta. – Z przyczyn ode mnie niezależnych nie mogłem poświęcić na kampanię tyle czasu ile początkowo planowałem. Wydaliśmy na kampanię bardzo mało, raptem około dwudziestu tysięcy złotych. Postawiliśmy raczej na niestandardowe akcje. Wyszliśmy do mieszkańców. Części z nich wręczyłem kostkę masła, spotkałem się z sympatycznym przyjęciem. Trzeba mieć dystans do siebie – mówi Piotr Masłowski.
Polub prezydenta
Jak ocenia Adam Misa, kiedyś urzędnik i dziennikarz a dziś szef agencji Intro PR zajmującej się kreowaniem wizerunku, komunikacją i marketingiem dla firm i instytucji, w Rybniku wygrali ci kandydaci, którzy postawili na bezpośredni kontakt z mieszkańcami. – Dzisiejsze kampanie wyborcze zdecydowanie różnią się od tych sprzed lat i aby zyskać zaufanie i poparcie wyborców, kandydaci musieli wykazać się czymś więcej, niż tylko obietnicami. Dziś przeciętny Kowalski ma o wiele większą świadomość obywatelską niż kilka lat temu, sprzyja temu między innymi powszechny dostęp do internetu. Wiedzą o tym również kandydaci. Wszystkie osoby, które starały się o fotel prezydenta Rybnika wykorzystywały to medium, przy czym jedne bardziej skutecznie inne mniej. Zarówno były już prezydent Adam Fudali, jak i obecny Piotr Kuczera odpowiednio wcześnie zaczęli budować swoją markę na portalach społecznościowych, w momencie kampanii każdy z nich dysponował tysiącami osób obserwujących ich profile – wylicza Misa.
Ludzka twarz polityka
Jego zdaniem komitety popełniły również pewne błędy. – Zabrakło jednak dwustronnej komunikacji. Kandydaci wykorzystali te profile trochę jak tubę wyborczą, zamiast jako platformę komunikacji z mieszkańcami. Dobrym przykładem była tu kandydatka z Raciborza, Anna Ronin, która starała się na bieżąco odpowiadać swoim wyborcom, stąd między innymi jej zaskakująco dobry wynik w wyborach. Wyborcy już dawno znieczulili się na plakaty, dykty czy bannery na ulicach. Czy ich będzie sto, czy tysiąc – efekt będzie podobny. Piotr Kuczera wyszedł do ludzi, czym był obecny w dzielnicach, sporo na tym zyskał. Podobnie zachował się Piotr Masłowski, który miał bardzo ciekawe pomysły na zwrócenie uwagi na siebie. Pomysł z kostkami masła prosty i genialny – zapada w pamięć i świadczy o dystansie do własnej osoby. Osoby publiczne powinny mieć właśnie nieco dystansu do siebie i pokazywać swoją „ludzką twarz”, a nie tylko sztuczną pozę poważnego polityka. Liczą się konkrety i bezpośrednia komunikacja z wyborcami – kwituje Adam Misa.
Adrian Czarnota
Ludzie
Były prezydent i były przewodniczący Rady Miasta Rybnika
Prezydent Rybnika