Wojna będzie trwała długo... Boże Narodzenie przed stu laty w Raciborzu
- Przed 100 laty Boże Narodzenie w naszym mieście było smutne. Nie tylko dlatego, że trwała I wojna światowa, której setna rocznica została w Raciborzu zupełnie zapomniana, ale głównie dlatego, że ludzie zdali sobie sprawę, że będzie to wojna długa, ciężka i okupiona wielkimi stratami - Piotr Sput.
Jak dużymi, tego nikt jeszcze nie wiedział, także tego, że setki tysięcy ludzi w Niemczech umrze śmiercią głodową. Pod koniec wojny zaś pojawi się straszliwa pandemia – grypa hiszpanka, która pochłonie 50 do 100 milionów ofiar śmiertelnych, więcej niż wojna, zachoruje zaś na nią na całym świecie około 500 milionów ludzie, czyli 1/3 ówczesnej ludności.
I wojna światowa jest pierwszym, wielkim kataklizmem XX wieku. Jej rocznicę obchodzi się dosłownie na całym świecie – od Australii do Bieguna Północnego – tylko nie w Raciborzu. Fakt ten budzi zdziwienie, bowiem przodkowie wszystkich dzisiejszych raciborzan w tym konflikcie zbrojnym uczestniczyli, walczyli i ginęli w armiach rosyjskiej, austriackiej i niemieckiej. W tym konflikcie, którego nikt w zasadzie nie chciał, a jak już wybuchł, to każdy nastawiał się na wojnę trwającą najwyżej kwartał, zginęło 1556 raciborzan, ponad półtora tysiąca mieszkańców dawnego powiatu raciborskiego oraz setki, jak nie więcej, przodków raciborzan z przybyłych po wojnie z różnych części kraju. Czyż to nie jest wystarczający powód, aby bliżej przybliżyć losy naszej małej ojczyzny w tamtym okresie? Czyż to nie jest idealna wręcz okazja, aby stwarzać podwaliny historii i świadomości lokalnej – wspólne i solidne? Podwaliny, których nam brak, co odczuwają głównie bardziej świadomi.
Wojna wybuchła pod koniec lipca, Niemcy zaś znajdowały się od 1 sierpnia w stanie wojny z Rosją, po kilku dniach ze wszystkimi państwami Ententy.
Po wybuchu wojny wprowadzono stan wojenny, obowiązywać zaczęły postanowienia ustawy o stanie oblężenia. Całe strony gazet informowały czytelników o najnowszych przepisach tyczących sprzedaży, kupna i reglamentacji produktów żywnościowych. To samo dotyczyło metali kolorowych, szlachetnych, materiałów budowlanych, skór zwierzęcych i wielu innych rzeczy codziennego użytku.
Już w sierpniu zaczął się intensywny pobór do oddziałów. W raciborskim urzędowym organie władz powiatowych Ratiboter Kreisblatt ukazała się odezwa miejscowego urzędu poborowego dotycząca konieczności zgłaszania się wszystkich mężczyzn w wieku poborowym (od 20 do 38 roku życia) do miejscowych urzędów. Wszyscy zdolni do służby wojskowej mieli, zgodnie z zarządzeniem cesarskim z dnia 15 sierpnia 1914 roku, być wpisani i zarejestrowani w spisach pospolitego ruszenia (Landsturmrollen). Spisy owe były głównym rezerwuarem poborowych do wszystkich formacji armii niemieckiej. Jeszcze przed wojną we wspomnianym wyżej organie ukazało się ogłoszenie o corocznym egzaminie dla młodych wykształconych mężczyzn, którzy chcieli pełnić roczną, ochotniczą służbę wojskową (Einjährig- freiwilliger Dienst). Do służby wojskowej zgłaszały się prawie całe najstarsze klasy raciborskich szkół średnich, często z nauczycielami. Ci też, kwiat młodzieży, zwykle pierwsi ginęli.
W powiecie raciborskim komisje poborowe utworzono w Raciborzu i Hulczynie, tam też mieli się zgłaszać poborowi, którzy dostali powiadomienia. 27 sierpnia 1914 roku wezwano wszelkich rezerwistów Landwery I i II powołania do zgłaszania się w swych macierzystych jednostkach liniowych lub zapasowych. Na terenie stacjonowania oddziałów VI korpusu armii pruskiej (cały Śląsk) wprowadzono godzinę policyjną i zabroniono sprzedawania w restauracjach alkoholu w godzinach wieczornych. W grudniu 1914 roku zastępca szefa VI korpusu generał von Backmeister informował o przypadkach nieprawnego zagarniania mienia cywilów przez żołnierzy i podoficerów armii cesarskiej. Generał ostrzegał wszystkich żołnierzy przed podobnymi działaniami, grożąc surowymi karami.
W Raciborzu, tak jak i we wszystkich miastach cesarstwa, zaszły znaczące zmiany. Już w lipcu 1914 roku, w związku z powiększeniem sił zbrojnych ukazały się ogłoszenia o mających się odbyć we wrześniu i w październiku giełdach koni, które w dużych ilościach potrzebowała armia niemiecka. Wiele z tychże aukcji trzeba było przyśpieszyć i organizować już na początku sierpnia.
Ceny żywności gwałtownie wzrosły. Władze prowincji musiały wprowadzać ceny maksymalne, podawane w gazetach. Z czasem wprowadzono system reglamentacji kartkowej, kwitł czarny rynek, ludzie głodowali. Przerwano połączenia kolejowe i pocztowe z krajami przeciwnika, ograniczono przewozy indywidualne, zaostrzono kontrole na kolei. Już w 1914 roku ogłoszono pierwszą pożyczkę wojenną, w której uczestniczyły miliony ludzi, także instytucje państwowe i samorządowe. W Raciborzu i w całych Niemczech zbierano środki finansowe na Niemiecki Czerwony Krzyż. Organizacja ta zajmowała się biednymi, sierotami wojennymi, rannymi, prowadziła wiele domów, kuchni, jadalni, lazaretów, magazynów z darami do wysłania – głównie żołnierzom na front.
Wielu raciborzan uczestniczyło w akcji Gold gab ich für Essen (oddałem złoto za żelazo), w której za oddane kosztowności otrzymywano żelazne medale.
Do Bożego Narodzenia 1914 roku zginęło na frontach wojny kilkudziesięciu raciborzan. W mieście utworzono pierwsze lazarety, do których przetransportowano rannych. Od jesieni 1914 roku w każdej niemal miejscowości powiatu oraz w samym Raciborzu szkolono sanitariuszki. W raciborskich zakładach pracy brakowało rąk do pracy, zaś wielu czeladników, których majstrów powołano do wojska było bezrobotnych.
Raciborzanie żyli w strachu do końca początku 1914 roku, że Rosjanie wejdą na Śląsk. Do końca 1914 roku tysiące młodych raciborzan powołano do oddziałów frontowych i pomocniczych.
Święta Bożego Narodzenia 1914 roku nie były tak radosne jak zazwyczaj. Dla żołnierzy z raciborskich oddziałów na froncie wschodnim i zachodnim organizowano zbiórki ciepłej odzieży, żywności i wigilijnych przysmaków. Urządzano spotkania i przyjęcia dobroczynne podczas których kwestowano na rzecz wdów i sierot po poległych żołnierzach. W kościołach katolickich, w nowym kościele protestanckim i w raciborskiej synagodze celebrowano uroczyste nabożeństwa o rychłe zakończenie wojny i powrót żołnierzy do domu. Te życzenia nie miały się niestety zbyt szybko spełnić.
Wigilię 1914 roku wielu raciborzan spędziło na frontach wojennych. 62. kozielsko – raciborski pułk piechoty wyruszył 7 sierpnia na front zachodni. Stan osobowy pułku w sierpniu 1914 roku przedstawiał się następująco: 84 oficerów, 3307 podoficerów i żołnierzy oraz 236 koni. Do końca 1914 roku zdołał już ponieść straty w zabitych i rannych w wysokości kilkuset żołnierzy.
Boże Narodzenie zastało wspomniany wyżej pułk we Francji w okolicy gminy Nogent-l'Abbesse w regionie Szampania-Ardeny w departamencie Marny. Żołnierze od wielu dni leżeli w okopach narażeni na ogień francuskiej artylerii. Głównodowodzący armią francuską generał Joseph Jacques Césaire Joffre postanowił, że nie pozostawi armii niemieckiej ani chwili spokoju i wytchnienia i ostrzał artyleryjski będzie kontynuowany także w okresie świąt. 22 grudnia nastąpił atak francuski na leżący obok górnośląski pułk nr 23, który jednak krwawo odparł Francuzów. Dlatego też tylko nieliczni żołnierze raciborskiego pułku mogli spędzić Wigilię w przyfrontowych kwaterach oraz uczestniczyć w mszy w okolicznym kościele. Po lewej i prawej stronie ołtarza stały, tak jak w rodzinnych kościołach, ustrojone choinki. Kwatery (głównie szopy) ustrojono zielonymi gałęziami. Dzięki dużej ilości darów świątecznych, które przywieziono z miast garnizonowych – Koźla i Raciborza każdy żołnierz pułku otrzymał upominki. Cieszono się głównie z ciepłych ubrań, dobrych trunków, wytrawnych potraw i wyrobów tytoniowych.
Drugi raciborski oddział - 3. szwadron 2. Śląskiego Pułku Huzarów „von Goetzen” nr 6 przebywał wraz z całym pułkiem w okresie Bożego Narodzenia w Brzustowie na Mazowszu. Oddział nie miał zupełnie spokoju, Rosjanie atakowali wielokrotnie, bez powodzenia pod Inowłodziem (Inowłódz). Pułk był cały czas w gotowości bojowej, przenoszono go często do lasu, tak, aby uniknąć niepotrzebnych strat w wyniku ostrzału artyleryjskiego. Raciborscy huzarzy mieli pozostać na froncie wschodnim do końca wojny, walczyć w wielu bitwach. Pułk walczył następnie na początku 1915 roku dzielnie, biorąc udział w ofensywie niemiecko – austriackiej. 12.1.1915 roku pułk ruszył w drogę, tym razem na Węgry.
Z 3. Górnośląskiego Pułku Piechoty nr 62 z ponad 3300 żołnierzy zginęło ponad 2300 z 450 huzarów 2. Śląskiego Pułku Huzarów „Graf Goetzen” nr 6 zginęło 138, w tym 18 oficerów z dowódcą pułku baronem von Lepel. W tym też wielu raciborzan. I takie to było Boże Narodzenie raciborzan w roku 1914.
Piotr Sput