Święty Mikołaj jeździ hondą i jest z Mszany
Zamiast reniferów z saniami były stuningowane samochody, a zamiast worków z prezentami załadowane po brzegi bagażniki i nie tylko - tak fani motoryzacji z SWD Team wspomogli podopiecznych Domu Dziecka w Gorzyczkach.
SWD Team to grupa pasjonatów motoryzacji. Są z różnych miejscowości powiatu wodzisławskiego. Spotykają się głównie na strefie w Rydułtowach. Czasami na dużych parkingach przy supermarketach, kiedy place po zamknięciu obiektów handlowych są już puste. – Powstaliśmy w ubiegłym roku. Najpierw przyjeżdżało kilka osób, z biegiem czasu zbierała się coraz większa ekipa. Łączy nas pasja do samochodów, ale jesteśmy też dobrymi znajomymi. Z kolei nasi znajomi przyprowadzają swoich i tak to nabiera pędu – mówią liderzy SWD Team, Leszek Filipów z Wodzisławia i Łukasz Zieleźny z Krostoszowic.
Co miesiąc grupa organizuje tzw. spoty, czyli zloty samochodowe. – Pojawiają się na nich nie tylko ludzie z powiatu wodzisławskiego, ale też z okolicznych miast, a nawet z Bielska, Pszczyny czy Oświęcimia. W ciągu roku z 30 samochodów, które uczestniczyły w spotach, zrobiło się 200. Szczególnie nocne spoty robią furorę – podkreślają.
Samochody obfitości
Pomysł, by jednocześnie pomagać innym, narodził się podczas luźnej rozmowy. Tak się złożyło, że jeden ze spotów wypadał dokładnie 6 grudnia, w mikołajki. – Postanowiliśmy, że chcemy zrobić coś dobrego. Zadzwoniliśmy do Powiatowego Domu Dziecka w Gorzyczkach z pytaniem, czego najbardziej im potrzeba. Na portalach społecznościowych i jeden przez drugiego ogłosiliśmy, że 6 grudnia na jednym z parkingów odbędzie się zbiórka prezentów dla dzieci. Nikt nie miał przymusu, by coś ze sobą przywieźć. Była pełna dowolność – zaznaczają Leszek Filipów i Łukasz Zieleźny. Finał był taki, że ilość podarków zaskoczyła nawet organizatorów. – Zapełniliśmy dwa BMW i passata kombi. Dużo środków kosmetyczno–higienicznych, ubrania, słodycze, zabawki – dodają.
Pokaz dedykowany
12 grudnia przedstawiciele SWD Team pojechali do Gorzyczek, by przekazać prezenty. Delegację tworzyło 20 samochodów. Nie zabrakło przedstawicieli okolicznych klubów samochodowych. Był też Mikołaj. Zapytany przez dzieci czym jeździ i skąd jest, bez wahania odparł, że hondą, a mieszka w Mszanie. – Nie wiedzieliśmy, jak dzieci zareagują. Jak się okazało, chyba największą frajdę miały w momencie, kiedy zobaczyły samochody. Był mały pokaz specjalnie dla nich. Taka akcja to dla nas nowe doświadczenie, ale myślimy, że będzie powtórka – stwierdzają.
Powiatowy Dom Dziecka w Gorzyczkach ocenia wizytę w samych superlatywach. – Niesamowita niespodzianka. Byliśmy zaskoczeni ilością osób i ilością prezentów, które przywieźli. Jako wychowawcy szczególną uwagę zwróciliśmy na fakt, że ci młodzi ludzie chcieli złamać stereotypy dotyczące osób jeżdżących tuningowanymi samochodami, i pokazać, że potrafią zrobić coś dobrego. Jesteśmy zaskoczeni, że są tak odpowiedzielni, tak dobrze się zorganizowali i pamiętali o innych. Bo zazwyczaj nasi sponsorzy to jednak osoby dojrzałe. Pierwszy raz mieliśmy do czynienia z tak młodą grupą sponsorów – podkreśla Anna Winiarska, wychowawca. Dodaje, że również kontakt pomiędzy członkami SWD Team a podopiecznymi domu dziecka był bardzo dobry. – Trochę obawiałam się tego, jak przebiegnie konfrontacja naszych dzieci i młodzieży w trudnym wieku z innymi młodymi ludźmi. Ale było fantastycznie. Dzieci zadawały mądre pytania, chłopcy z SWD Team byli życzliwi. Na koniec wybiegliśmy na zewnątrz, żeby pooglądać samochody. Świetne spotkanie – podsumowuje.
Jak ping–pongi
Członkowie SWD Team podkreślają, że cały czas muszą walczyć ze stereotypami na swój temat. Pierwszy – wyścigi na rydułtowskiej strefie. – To nie jest miejsce na wyścigi. Droga tam jest nierówna. Nasze samochody, które mają niskie i sztywne zawieszenia, skakałyby jak ping–pongi. Za to przyznajemy, że zajmujemy parking. Rozmawiamy, bawimy się, śmiejemy. Więc strefa to dla nas miejsce spotkań, a nie wyścigów – zaznaczają.
Wcale się nie rozpadnie
Drugi stereotyp – stan ich samochodów i hałas, jaki emitują. – Wielu ludzi uważa, że jeśli nasze samochody głośno pracują, to dlatego, że chcemy zwrócić na siebie uwagę. Nie! To działa tak, że jeżeli chcemy „wyciągnąć” moc tych aut, to musimy uwolnić wydechy. Więc to efekt uboczny, a nie zamierzony – wyjaśniają Leszek i Łukasz. Dodają, że bardzo dbają o swoje pojazdy, inwestują swoje środki, więc opinie typu „patrz, to auto zaraz się rozpadnie”, nijak mają się do rzeczywistości. – Nie jeździmy też szybko. Choćbyśmy chcieli, nie możemy. Szkoda nam naszych zawieszeń. Nasze gminy nie stwarzają warunków do szybkiej jazdy, jeśli chodzi o drogi – puentują z uśmiechem.