Spokojnie jak na wojnie. Rok 2014 na sygnale
Wydawałoby się, że Racibórz i powiat raciborski to cichy, niemalże senny zakątek polskiej prowincji. Zdarzenia minionego roku pokazały, że wcale tak nie jest. Śmiertelne wypadki, strzelaniny, pościgi, napady, pobicia, kradzieże, akty wandalizmu – to wszystko wydarzyło się obok nas. Starczyłoby tego na scenariusz niejednego filmu akcji rodem z Hollywood.
Styczeń - pościg na granicy
Pościg za skodą w Chałupkach - zobacz zdjęcia.
W nocy z 10 na 11 stycznia czescy policjanci prowadzili pościg za skodą superb. Uciekinier nie zważał na granice państwowe – pościg przeniósł się na teren Polski. Włączyli się do niego również nasi policjanci. Ostatecznie czeski mistrz kierownicy rozbił się na ogrodzeniu w Chałupkach. Próbował jeszcze ucieczki pieszo, ale policjanci okazali się sprawniejsi. 36-letni obywatel Czech po przebiegnięciu kilkunastu metrów wpadł w ręce stróży prawa. Pamiętam, że gdy dojechałem na miejsce, mężczyzna klęczał skuty przy policyjnym radiowozie. Samochodowy reflektor oświetlał jego twarz. Czech trząsł się z zimna i strachu. Miał powody do obaw. W samochodzie policjanci znaleźli pięć woreczków ze środkami odurzającymi (w Polsce za posiadanie narkotyków grozi kara 10 lat pozbawienia wolności) oraz kilka kart płatniczych. Tak zaczął się nowy – 2014 rok.
Luty - pedofil idzie za kraty
Sąd Rejonowy w Raciborzu skazał ojca, który wykorzystywał swoją dziesięcioletnią córkę. Mężczyzna spędzi w więzieniu pięć i pół roku.
W numerze z 18 lutego 2014 „Nowiny Raciborskie” pisały o 53-letnim pedofilu z Rudy Kozielskiej, który w okresie od 2009 do 2010 roku zmuszał swoją dziesięcioletnią córkę do czynności seksualnych. Dramat dziecka wypłynął przypadkowo, dzięki specjalistom z poradni pedagogiczno-psychologicznej w Raciborzu. To oni zawiadomili śledczych, że w rodzinie dziewczynki może dziać się coś niepokojącego. Szybko okazało się, że mieli rację. Sąd Rejonowy w Raciborzu skazał zwyrodnialca na pięć i pół roku więzienia.
Marzec - amnezja podkomisarza
Policjant wiedział, ale nie powiedział...
Na początku roku na ul. Żorskiej w Raciborzu doszło do niegroźnej kolizji. Sprawca odjechał z miejsca zdarzenia, zgubił jednak tablicę rejestracyjną. W całej sprawie nie byłoby niczego ekscytującego, gdyby nie fakt, że samochód należał do Dariusza D. – podkomisarza w wydziale do walki z przestępczością gospodarczą Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu. Wkrótce znaleźli się świadkowie, którzy twierdzili, że przed kolizją policjant razem z kolegami z pracy bawił się w restauracji Dzika Róża. Po zdarzeniu policjant zapadł się pod ziemię – w komendzie pojawił się dopiero wieczorem (rano nie przyszedł do pracy) przynosząc zaświadczenie lekarskie. Był trzeźwy. Materiały w sprawie (decyzją komendanta śląskiego garnizonu policji) zostały przekazane do komendy w Rybniku. Dariusz D. stwierdził, że kolizję spowodowała osoba z jego najbliższego otoczenia, odmówił jednak podania jej personaliów. Policjantom nie udało się ustalić sprawcy kolizji. Dariusz D. został ukarany za odmowę podania personaliów osoby, która miała kierować jego samochodem w dniu, kiedy doszło do kolizji oraz za... brak badań technicznych pojazdu. Po wszystkim Dariusza D. przeniesiono do wydziału prewencji.
Kwiecień - jeden dzień, cztery wraki
DK 45 nie należy do bezpiecznych dróg. Często dochodzi tam do kolizji i wypadków. Tylko 17 kwietnia na tworkowskim odcinku drogi doszło do dwóch poważnych zdarzeń - zobacz zdjęcia 1, 2.
Cztery rozbite pojazdy i poważny uraz mostka u jednego z pasażerów – to bilans zdarzeń drogowych, do których doszło 17 kwietnia na drodze krajowej 45 w Tworkowie. Do pierwszego ze zdarzeń doszło około godz. 10.30 na skrzyżowaniu ulic Nowej i Głównej. Kierujący fiatem ducato wymusił pierwszeństwo na jadącym DK 45 audi A4. Audi z impetem uderzyło w tył fiata, a następnie wylądowało w przydrożnym rowie. Kilka godzin później na skrzyżowaniu ulicy Raciborskiej z drogą na Bolesław doszło do wypadku. Kierująca volkswagenem polo jechała z Bolesławia w kierunku centrum Tworkowa. Zatrzymała się przed znakiem STOP. Następnie wjechała, wprost pod jadącego DK 45 fiata seicento. W wyniku zdarzenia ucierpiał pasażer fiata, który miał złamany mostek. Kość zrastała się co najmniej przez kolejnych sześć tygodni. Mieszkańcy wsi bezskutecznie domagają się ustawienia na „czterdziestce piątce” prawdziwego fotoradaru. Urządzenia jak nie było, tak nie ma. Efekty widać na załączonym obrazku. Zdarzeń tego typu było tam w ciągu roku więcej. Te dwa z 17. kwietnia pokazują jednak dobrze wagę problemu.
Maj - o Raciborzu mówią w całej Polsce
Zobacz jak wyglądał pomnik ku czci żołnierzy Armii Czerwonej po dewastacji.
Dla jednych symbol zwycięstwa nad nazistowskimi Niemcami, dla innych – drugiej okupacji. 18 maja położony na cmentarzu żołnierzy Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej pomnik upamiętniający „oswobodzicieli i bohaterów” spod znaku sierpa i młota został zdewastowany. Zbiegło się to trwającym na Ukrainie konfliktem, który spowodował nasilenie się antyrosyjskich postaw w Polsce. Głos w sprawie dewastacji raciborskiego pomnika zabrał nawet ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce... Kilka miesięcy później pomnik wyremontowano, zastępując gloryfikujące krasnoarmijców tablice jedną – z neutralnym napisem informującym o liczbie i okolicznościach śmierci pochowanych na cmentarzu żołnierzy.
Czerwiec - 20 tys. zł strat po pożarze
Pożar w Pietrowicach Wielkich - zobacz zdjęcia z akcji.
W czasie gdy cała Polska żyła śmiercią Oliwii – dziewczynki z Rybnika, która pozostawiona przez ojca w aucie na parkingu umarła z przegrzania – to w Raciborzu i powiecie raciborskim było „w miarę” spokojnie. 22 czerwca jednostka OSP w Makowie świętowała 125-lecie istnienia. O tym jak ważna jest służba ochotników przekonał się lokator mieszkania w Pietrowicach Wielkich, gdzie doszło do pożaru. Na miejsce skierowano strażaków zawodowych i ochotników, wśród których znaleźli się również świętujący jubileusz ogniowi z Makowa. Ci ostatni do pożaru jechali wprost z uroczystości, w galowych mundurach, zgodnie ze strażacką dewizą „Bogu na chwałę, bliźniemu na ratunek”. Ostatecznie lokatora płonącego mieszkania udało się wyprowadzić (ratownicy medyczni udzielili mu pierwszej pomocy), a pożar ugasić. Straty sięgnęły 20 tys. zł.
Lipiec - rewolwerowiec przed sądem
Przemysław S. - strzelec z ulicy Żółkiewskiego w Raciborzu - był znany organom ścigania...
W lipcu uważać musieli przede wszystkim kierowcy, którzy przemierzali trasę z Raciborza do Babic. W ciągu tygodnia doszło tam do kilku niezwykle groźnie wyglądających zdarzeń drogowych. Szczęściem, zwłaszcza jeśli widziało się, jak pokieraszowane były samochody, w kolizjach i wypadkach nikt nie zginął. Jednakże raciborską opinię publiczną interesował przede wszystkim los sprawcy strzelaniny, do której doszło na początku listopada 2013 roku przed jednym z lokali przy ul. Żółkiewskiego w Raciborzu. 34-letni Przemysław S. wyciągnął broń i zaczął strzelać, raniąc 27-latka z Raciborza. – Postawiliśmy mu zarzut usiłowania zabójstwa – powiedziała nam wówczas prokurator Danuta Kozakiewicz, szefowa Prokuratury Rejonowej w Raciborzu. Oprócz tego akt oskarżenia zawierał także zarzuty posiadania broni i amunicji bez zezwolenia, posiadanie narkotyków w postaci 54 gram amfetaminy i około dwóch gramów marihuany. Na marginesie można dodać, że Przemysław S. był znany organom ścigania. W 2002 roku został skazany prawomocnym wyrokiem sądu za wymuszenie rozbójnicze. Za to odsiadywał karę w zakładzie karnym, jednak został z niego warunkowo zwolniony.
Sierpień - sprawiedliwość po latach
Oskarżonego bronił między innym znany z mediów profesor Piotr Kruszyński (stoi) Fot. Adrian Czarnota.
W numerze z 12 sierpnia mogliście Państwo przeczytać o doprowadzeniu przez Prokuraturę Rejonową w Raciborzu do skazania ostatniego z mężczyzn, który miał brać udział w brutalnym zabójstwie i ćwiartowaniu zwłok. Do zbrodni doszło w latach 90. w Raciborzu. Ostatnia osoba, która usłyszała wyrok to dziś 50-letni wodzisławianin Krzysztof K. Do ostatniej chwili myślał, że uda mu się uniknąć odpowiedzialności. Przed sądem bronił go znany z mediów profesor Piotr Kruszyński, Stanisława Mizdra, znana jako pełnomocnik rodziny Blidów oraz jastrzębski adwokat Andrzej Hawełka. Sprawa dotyczyła morderstwa, do którego doszło w 1992 roku nad kanałem Ulga w Raciborzu. Skazani z Zakładu Karnego w Raciborzu wypuszczeni na przepustkę, postanowili ukarać swojego kompana – Tomasza N. za nielojalność i próbę ucieczki z łupem. Całe morderstwo było skrupulatnie zaplanowane. Tomasz N. zginął od ciosów siekierą. Oprawcy odcięli mu kończyny i głowę, a szczątki wrzucili do kanału Ulga w Raciborzu. Wspólnicy Krzysztofa K. – Zbigniew W., Edward H., Marcin S. trafili za kraty. Dwaj ostatni odsiedzieli już wyroki i wyszli na wolność. Krzysztof K. był oskarżony w sumie o dwa czyny – zabójstwo i włamanie. 18 lipca w wydziale zamiejscowym w Rybniku Sądu Okręgowego w Gliwicach zapadł wyrok. Sąd uznał Krzysztofa K. za winnego. Sąd orzekł karę łączną – dziesięciu lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności.
Wrzesień - kiedy nauczycie się jeździć?
Nierozważni kierowcy często wypadają z drogi na łuku drogi... nieopodal przedszkola przy ul. Starowiejskiej w Raciborzu. Zobacz zdjęcia.
23 września na ul. Starowiejskiej w Raciborzu doszło do kolizji. Kierujący volkswagenem golfem mężczyzna na łuku drogi wypadł z jezdni, przejechał przez chodnik dla pieszych, zahaczył tyłem o zaparkowane przed budynkiem przedszkola renault clio, obrócił się i uderzył w słup energetyczny. – Kiedy nauczycie się jeździć? – krzyczał do sprawcy kolizji mieszkaniec sąsiedniego domu. Nie było to pierwsze zdarzenie tego typu w tym miejscu... Choć nikt nie ucierpiał, o kolizji było głośno. Mówiono o niej nawet na sesji rady miasta. – W tym miejscu należy ograniczyć szybkość, tam są małe dzieci – apelował do Mirosława Lenka radny Dariusz Ronin. Lenk obiecał, że przemyśli temat.
Październik - podpalenie i próba samobójcza
Okoliczności pożaru przy ul. Skłodowskiej w Raciborzu wstrząsnęły lokalną społecznością...
– To był życzliwy i dobry człowiek – mówili sąsiedzi o uratowanym z ogarniętego pożarem domu jednorodzinnego przy ul. Skłodowskiej w Raciborzu starszym mężczyźnie. Zgłoszenie o pożarze wpłynęło do raciborskiej komendy 24 września. Na miejscu okazało się, że pożarem objęte były dwa domy jednorodzinne. Istniało poważne zagrożenie rozprzestrzenienia się ognia na sąsiednie budynki. Na szczęście strażacy poradzili sobie z ogniem, ratując z płonącego budynku 74-letniego mężczyznę. Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że uratowany przez strażaków mężczyzna miał poderżnięte gardło. Prawdopodobnie doszło do próby samobójczej. Pogotowie ratunkowe zabrało mężczyznę do raciborskiego szpitala, skąd został przetransportowany do Państwowego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku. Trzy lata temu mężczyzna przeżył osobistą tragedię – na raka zmarła jego żona. Pożar spowodował straty, których wartość sięgnęła 700 tys. zł.
Listopad - kierowca iveco zabił dwie kobiety
Kierujący iveco zabił dwie osoby... Zobacz zdjęcia z tego tragicznego wypadku.
Do tragedii doszło 7 listopada w Rudzie Kozielskiej. Z niewyjaśnionych przyczyn 50-letni kierowca dostawczego iveco wjechał na parking, gdzie stały dwie mieszkanki Rud w wieku 52 i 59 lat. Kobiety chwilę wcześniej wysiadły z samochodu. Rozpędzone iveco jadąc od strony Rud, przejechało po jednej z poszkodowanych następnie najeżdżając drugą i dociskając ją do betonowego murka. Obrażenia jakich doznały kobiety nie pozwoliły na ich uratowanie. Kierowca został zatrzymany. Był trzeźwy. Jak twierdził, w pojeździe zawiodły hamulce.
Grudzień - Dziki Zachód w Raciborzu
Niedziela handlowa przed Świętami Bożego Narodzenia, wyładowany pieniędzmi bankomat...
Złodzieje działali w sposób przemyślany - zobacz zdjęcia z miejsca zdarzenia.
Grudniowym wydarzeniem numer jeden była kradzież pieniędzy z bankomatu Euronetu przy ul. Opawskiej w Raciborzu (obok Biedronki). 21 grudnia około godz. 3.00 złodzieje wysadzili maszynę. Eksplozja zniszczyła boczne ściany bankomatu, pozwalając złodziejom dostać się do serca maszyny, w której zgromadzone były pieniądze. Eksplozja nie naruszyła konstrukcji budynku supermarketu. Nikt nie został ranny. Na miejsce skierowano grupę operacyjno-dochodzeniową, pirotechnika, przewodnika z psem tropiącym oraz techników z laboratorium kryminalistycznego z Katowic. Policjanci zabezpieczyli ślady. Z naszych ustaleń wynika, że w bankomacie mogło znajdować się nawet 400 tys. złotych.
Wojtek Żołneczko