Olza: Budować kładkę czy nie? Oto jest pytanie
Powraca temat budowy kładki przez rzekę Olzę do czeskiego Kopytova, której realizację, kilka lat temu wspólnie deklarowały samorządy Gorzyc i czeskiego Bogumina.
Na początku grudnia informowaliśmy, że choć na wykonanie projektu kładki dla pieszych i rowerzystów oraz działania, promujące tę inwestycję w 2009 roku wydano 97 tys. zł (z czego 92 tys. zł w ramach unijnego dofinansowania), to w temacie nic się nie dzieje. W Urzędzie Gminy w Gorzycach wyjaśniano nam, że to efekt niezałatwionych spraw własnościowych działek po czeskiej stronie granicy, na których zbudowana ma zostać kładka. Tymczasem kilkanaście dni temu do urzędu dotarła z Czech informacja, że sprawy zostały już wyprostowane i czeski partner Gorzyc w tym projekcie – miasto Bogumin jest gotowe do realizacji przedsięwzięcia. W Gorzycach wywołało to niemałą konfuzję. Włodarze gminy zapowiadali niedawno dyscyplinę budżetową, a budowa kładki, może się okazać całkiem kosztowna. Zastanawiają się więc co z tym fantem zrobić – jeśli nie zrealizują kładki to wyjdzie na to, że przed laty zmarnowano środki na opracowanie projektu. A jeśli przystąpią do budowy, to trzeba będzie znaleźć na ten cel jeszcze więcej pieniędzy.
Milion euro za kładkę
O propozycji Czechów, którzy wrócili do pomysłu kładki poinformował radnych na ostatniej sesji rady wójt Daniel Jakubczyk. - Oni są gotowi kładkę budować. Pytają czy my też. To jest ważne dla naszej wiarygodności w oczach Czechów – mówi Jakubczyk. Kosztorys inwestorski tej inwestycji opiewa na 1 mln euro, a więc około 4,2 mln zł. Nawet przy założeniu, że 85 procent kosztów (czyli 3,6 mln zł) pokryje Unia Europejska, to i tak najpierw trzeba będzie środki wyłożyć (i je znaleźć), a później czekać na ich zwrot w postaci dotacji. Poza tym z własnego budżetu Bogumin i Gorzyce będą musiały wyłożyć po około 300 tys. zł. - Koszt budowy kładki jest spory, bo musi ona spełniać wymogi bezpieczeństwa, poza tym została tak zaprojektowana, by nie przeszkadzała w ewentualnej żegludze po Olzie. Zapewne po przetargu okaże się, że koszt jest niższy niż zakłada kosztorys, co nie zmienia faktu, że na realizację tego zadania musielibyśmy znaleźć dodatkowe środki – wyjaśnia Wioletta Langrzyk z Urzędu Gminy w Gorzycach.
Czy prom zda egzamin?
Dlatego wójt zaapelował do radnych by sprawę przemyśleli i zastanowili się nad dalszym działaniem. - Czesi dają nam dwie możliwości. Jedna to budowa kładki, inna zaś to budowa przeprawy promowej. Ta druga ewentualność jest znacznie tańsza – wyjaśnia wójt Jakubczyk. Przy czym na przeszkodzie w realizacji tej opcji może stanąć natura. - Poziom Olzy niekiedy jest tak niski, że widać łachy piachu – przestrzega Józef Kopystyński, były już sołtys Olzy. Dlatego wcale nierzadkie są sytuacje, zwłaszcza latem, że na drugą stronę Olzy można przejść pieszo. - Wystarczą wysokie gumowce i spokojnie można przejść przez rzekę – przyznaje Dorota Chlebisz, która mieszka tuż przy wale oddzielającym wieś od rzeki. - Też mam tego rodzaju wątpliwości, ale wicestarosta Bogumina zapewniał mnie, że jest to wykonalne – odpowiada Daniel Jakubczyk.
Mieszkańcy podzieleni
Poszukaliśmy osób, które pamiętają przedwojenny mostek łączący miejscowość z Kopytovem. Okazuje się, że wówczas kładka wcale nie znajdowała się w Olzie, a na pewno nie w miejscu, gdzie zamierza się jej budowę, a więc przy skrzyżowaniu ulicy Wiejskiej z Wałową, obok dawnej budki strażników WOP. - Tu żadnej kładki nigdy nie było. Znajdowała się dużo dalej, przy Uchylsku. Tu gdzie teraz chcą ją budować znajdowała się przed laty jedynie przeprawa zwykłą łódką. Jeszcze kilka lat temu ta łódka sobie tu leżała – wspomina 81-letnia Dorota Chlebisz. Mieszkańcy Olzy co do pomysłu budowy kładki są podzieleni. Jedni nie mają nic przeciwko temu, inni woleliby jednak, żeby inwestycja pozostała w sferze planów. Wystraszyły ich doniesienia o dużej aktywności złodziei z terenu Czech. - Obawiam się, że jak ją wybudują, to obędziemy mieć to samo co w Chałupkach. Czyli wzrost przypadków kradzieży – mówi nam pani w średnim wieku. Niektórzy obawiają się też, że tutejsza młodzież będzie miała łatwiejszy dostęp do narkotyków, których posiadanie w Czechach nie jest karalne. - Z drugiej strony, jak ktoś chce zdobyć czeskie narkotyki, to nie potrzebna mu kładka. Dlatego wydaje mi się, że te obawy nie do końca są zasadne – uważa Józef Kopystyński. Tymczasem w urzędzie gminy słychać opinie, że losy kładki są przesądzone, a włodarze zastanawiają się teraz jak z głową wycofać się z tej hecy. Bo oprócz środków wydanych na projekt Gorzyce mogą stracić coś jeszcze - wiarygodność w oczach czeskich partnerów.
Artur Marcisz