Właściciel domu zabrał nasze rzeczy na oczach policji
Monika i Ireneusz Figurowie wynajęli stary dom w Turzy Śląskiej. Sami go wyremontowali i umeblowali. Cieszyli się, że mają swój kąt. Do czasu. Kiedy właściciel postanowił podnieść czynsz, zrezygnowali z wynajmu. - Wtedy właściciel przyjechał samochodem i zabrał nasze rzeczy. Miedzy innymi lodówkę, pralkę i kosiarkę. Wezwaliśmy policję, ale on powiedział funkcjonariuszom, że to jego - mówi zrozpaczone małżeństwo. Policja z braku dowodów umorzyła dochodzenie.
Monika i Ireneusz Figurowie to małżeństwo. W sierpniu 2010 r. wynajęli dom w Turzy Śląskiej. - Było widać, że stoi pusty. Spodobała nam się okolica, więc zostawiliśmy kartkę na drzwiach, że jesteśmy zainteresowani wynajmem. No i ku naszemu zaskoczeniu właściciel sam zadzwonił - wspominają.
Po wszystkich uzgodnieniach podpisali z właścicielem umowę na czas określony. Miała obowiązywać do lipca 2015 r. Wpłacili 500 zł kaucji i zobowiązali się do uiszczania co miesiąc czynszu w wysokości 400 zł. Koszty dodatkowe, jak prąd, woda czy ogrzewanie, mieli płacić sami.
Gładzie i panele
Małżeństwo podkreśla, że dom był niewyposażony. - Nie było tam nic. Wszystkie ściany, kaloryfery i stare ramy okienne pomalowane zieloną farbą. Masakra. Właściciel powiedział, że możemy robić właściwie wszystko, byle nie zdemolować mu domu. My byliśmy bardzo szczęśliwi, że wreszcie mamy swoje miejsce, takie spokojne. Postanowiliśmy więc zrobić totalny remont. Rodzice mówili nam, że po co aż tyle, ale stwierdziliśmy, że skoro będziemy tam dłużej mieszkać, to warto - mówi Ireneusz Figura.
Para przystąpiła więc do pracy. - Włożyliśmy dużo pieniędzy w ten dom. Nawet samochód sprzedaliśmy, żeby zrobić remont. Na ścianach wykonaliśmy gładzie, później pomalowaliśmy ściany dobrą farbą. W dwóch pokojach położyliśmy panele, a w kuchni wykładzinę. Zamiast drzwi zrobiliśmy ładne, ozdobne wykończenie, takie listwy. Meble i pozostałe elementy wyposażenia mieliśmy swoje - zaznacza małżeństwo.
Okna w ramach czynszu
Monika i Ireneusz podkreślają, że za swoje pieniądze wymienili stare okna w domu. - Umówiliśmy się z właścicielem, że zrobimy to w ramach czynszu. Ja te okna sam wymieniałem. Moja robocizna to były dodatkowo dwa czynsze - mówi pan Ireneusz. Ale zaraz dodaje. - Niestety, żeby pójść właścicielowi na rękę, faktury za okna wzięliśmy na niego, żeby mógł sobie odliczyć od podatku. Tak się umówiliśmy. Byliśmy głupi. To był nasz błąd. Ale chcieliśmy dobrze. Niemniej wszystkie dokumenty za okna są w naszym posiadaniu - zaznacza.
Ma być tak, jak było
Kłopoty małżeństwa zaczęły się w momencie, gdy właściciel postanowił podnieść czynsz za wynajem. - O 100 zł. Dla nas to było za dużo. Bo i tak pozostałe wydatki były spore. Więc postanowiliśmy, że rezygnujemy - tłumaczą. Dokładnie 7 sierpnia 2013 roku Figurowie wypowiedzieli umowę. - Właścicielowi to się nie spodobało. Stwierdził nagle, że chce mieć wszystko tak, jak wcześniej, czyli te zielone ściany i drzwi. Absurd - kręci z niedowierzaniem głową Ireneusz Figura.
Najgorsze było jednak dopiero przed nimi. Para twierdzi, że właściciel zabrał ich przedmioty o wartości 4 tys. zł, czyli lodówkę, pralkę automatyczną, drewniany stolik, kosiarkę spalinową, huśtawkę ogrodową i piłę stołową do drzewa. - Kiedy nie było nas w domu, przyjechał samochodem dostawczym. Na szczęście w porę wróciliśmy i zobaczyliśmy, że w jego samochodzie zapakowane są te wszystkie nasze rzeczy. Wziął też z szafy moje ciuchy i owinął nimi przedmioty, żeby się nie porysowały. Powiedział nam, że zwróci wszystko na drugi dzień, jeżeli wszystko w domu będzie jak wcześniej. No ale przecież nie byliśmy w stanie tego zrobić! - podkreśla Ireneusz Figura.
Nie mogą pozwolić sobie na prawnika
Zrozpaczona para postanowiła więc wezwać policję. - Policjanci stwierdzili, że nie mogą ingerować, bo właściciel powiedział, że te rzeczy są jego. Słowo przeciwko słowu. Że nie mamy zdjęć, nie mamy dowodów zakupu, tylko jeden z zakupu kosiarki. Byliśmy zszokowani. Policja była na miejscu, a on odjechał - nie kryje żalu małżeństwo.
Ostatecznie pod koniec października 2013 r. Komisariat Policji Gorzyce umorzył dochodzenie w sprawie przywłaszczenia mienia z uwagi na brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa. - Żona była na policji kilka razy. Świadków nie wezwali, chociaż wskazaliśmy konkretne osoby, które wiedziały, że te przedmioty są nasze - mówi Ireneusz Figura.
Małżeństwo twierdzi, że właściciel nie oddał im nie tylko przedmiotów, ale też 500 zł kaucji. Para zastanawiała się, co zrobić dalej ze sprawą. Udała się nawet do prawnika. - Byliśmy u bezpłatnego prawnika, ale już za samo pismo odwoławcze chciał 100 zł. A co z dalszymi kosztami? Nas w tej chwili na to nie stać. Mamy inne wydatki, córka idzie do komunii - podkreślają.
Jest protokół zdawczo-odbiorczy
Państwo Figurowie, by udowodnić nam swoje racje, pokazują teczkę z różnymi dokumentami, a w niej m.in. umowę najmu domu i protokół zdawczo-odbiorczy, z którego wynika, że w dniu przekazania lokalu pomieszczenia były puste (w tabeli przy pozycjach opisanych jako 3 pokoje, kuchnia, łazienka, WC i przedpokój w kontekście opisu szczegółów wyposażenia pomieszczeń wszędzie widnieje wpis „brak”). Protokół sporządzono w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach, po jednym dla każdej ze stron. Pod protokołem podpisali się: wynajmujący i właściciel domu (ten drugi podpis jest wyraźny, ale mało czytelny). - Mówiliśmy policji, że przecież z protokołu wynika, że dom był pusty, więc przedmioty nie mogą należeć do właściciela. Ale najwyraźniej policja nie wzięła tego pod uwagę. Żałujemy, że nie zrobiliśmy zdjęć w chwili, kiedy się wprowadzaliśmy - ubolewa małżeństwo.
Para ma też dowód zakupu kosiarki. - Nowa kosiarka, która miała rok. Są nawet numery silnika. Na pralkę czy lodówkę już rachunków nie mieliśmy, bo wiadomo, że jak kupiliśmy je dużo wcześniej, zaraz po weselu, a jeszcze się później przeprowadzaliśmy, to wyrzuciliśmy albo zawieruszyły się - podkreślają.
Dbaliśmy o ten dom
Małżeństwo obecnie mieszka w Rydułtowach. Wynajmuje kawalerkę. Pralki nie było, więc musieli kupić. Od zajścia w Turzy Śląskiej minęło już trochę czasu, ale para nie może pogodzić się z tym, jak została potraktowana. - Przeżywamy to strasznie. Do tej pory czasami nie mogę spać po nocach. Rozumiem, że gdyby był jakiś konflikt z sąsiadami lub właścicielem, albo jakbyśmy nie płacili... Ale zawsze wszystko było na czas i my naprawdę nie mamy sobie nic do zarzucenia. Dbaliśmy o ten dom. Był okres, że nastąpiło gradobicie w Turzy. Właścicielowi podziurawiło dach. Żona mu odszkodowanie załatwiała, my za tym chodziliśmy, on tylko przyjechał na gotowe i pieniądze odebrał. Już nie wiemy, co mamy robić. Boli nas to - puentują Figurowie.
Magdalena Kulok, Artur Marcisz
Co na to właściciel domu? Odsyła na policję
Dom stoi przy ulicy Wspólnej. To prawie centrum Turzy, ale posesja znajduje się nieco na uboczu. Niełatwo tu trafić, choć to duży budynek, zdaniem sąsiadów jeszcze przedwojenny. Usadowiony na sporej wielkości działce. Kiedyś należał do starszego małżeństwa, które przed kilkoma laty zmarło. Przez chwilę mieszkał tu ich syn, który również już zmarł. Dom stał się własnością jego siostry, która jednak nie mieszka w naszej okolicy. Postanowiła go więc sprzedać. Obecnie budynek jest opustoszały. Brama zamknięta. Okna wymienione, bez firanek. Latem widziano tam robotników, którzy pracowali w środku.
Właściciel domu Jerzy W. z Tarnowskich Gór to przedsiębiorca, właściciel firmy produkującej urządzenia wykorzystywane w górnictwie i profilaktyce przeciwpożarowej. To on kupił dom od córki poprzednich właścicieli. Obecnie próbuje go sprzedać. Poprosiliśmy go, by odniósł się do oskarżeń małżeństwa Figurów. Nie chciał jednak z nami na ten temat rozmawiać. Odesłał do wodzisławskiej policji. - Policja wszystko wyjaśniła. Nie mam nic więcej do dodania – ucina. Dopytujemy go jednak o protokół zdawczo-odbiorczy, z którego wynika, że w chwili przejęcia domu przez najemców mieszkanie było puste i nie znajdowały się w nim żadne sprzęty. W odpowiedzi sugeruje, że mogły się one znajdować w piwnicy czy garażu. - Dom jest duży, są budynki gospodarcze. Wynajmowałem cały dom, a nie tylko kilka pokoi – odpowiada i rzuca słuchawką. Na kolejne próby kontaktu już nie odpowiada. Albo telefonu nie odbiera, albo twierdzi, że nic nie słyszy. Zadzwoniliśmy do jego firmy, znajdującej się w Miasteczku Śląskim. Sekretarka wyjaśniła, że szef nie może rozmawiać. Zostawiliśmy swoje dane z prośbą, by szef oddzwonił. Nic z tego. Nawiązać kontaktu z Jerzym W. już nam się nie udało.
Komentarz wodzisławskiej policji:
W związku z zawiadomieniem o popełnieniu przestępstwa we wrześniu 2013 r. funkcjonariusze Komisariatu Policji w Gorzycach wszczęli dochodzenie. Przedmiotem sprawy było przywłaszczenie mienia przez właściciela domu na szkodę osób go wynajmujących. W ramach prowadzonego postępowania policjanci przesłuchali świadków, w tym funkcjonariuszy policji podejmujących interwencję w sprawie. Do materiałów dołączono również kopie dokumentów dostarczonych przez strony. Należy jednak podkreślić, że osoby pokrzywdzone nie wskazały żadnych świadków zdarzenia. Po zgromadzeniu i ocenie całości materiału dowodowego podjęto decyzję o umorzeniu dochodzenia z uwagi na brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa. Wydano więc stosowne postanowienie na zasadzie art. 17§1 pkt 1 KPK, które zostało zatwierdzone przez Prokuraturę Rejonową w Wodzisławiu Śl. Egzemplarze tego postanowienia zostały doręczone stronie pokrzywdzonej. Zgodnie z obowiązującymi przepisami stronie pokrzywdzonej przysługuje prawo do zażalenia się na wydane postanowienie w przedmiocie umorzenia dochodzenia. Zażalenie takie składa się do sądu właściwego do rozpoznania sprawy za pośrednictwem prokuratury. Należy podkreślić, iż w omawianym przypadku pokrzywdzeni pomimo pouczenia nie skorzystali z tego uprawnienia.
Zapytaliśmy też policję, co jest dowodem, a co nie w tego rodzaju sprawach:
Jeżeli chodzi o dowody w prowadzonych postępowaniach to trzeba stwierdzić, iż nie istnieje ściśle określony katalog rzeczy, które stanowią bądź nie dowód w sprawie. W każdej sprawie rozpatrywane jest to indywidualnie. Wynajmując mieszkanie lub dom należy przede wszystkim pamiętać o sporządzeniu umowy. W przypadku wątpliwości wynajmującego czy najemcy najlepiej skonsultować jej treść lub wręcz sporządzić ją z prawnikiem lub osobą posiadającą specjalistyczną wiedzę w zakresie umów cywilno-prawnych - informuje sierż. szt. Joanna Paszenda.
Koło - no dobra, zaufanie zaufaniem, ale w ich przypadku to skrajna nieodpowiedzialność, żeby na piękne oczy właścicielowi odremontować chatę. Brutalna to niestety prawda, ale za brak życiowego ogarnięcia słono się płaci. Właściciel jak widać to kawał zimnego chu..., ale gdyby te małżeństwo chociaż w minimalnym stopniu zainteresowało się tematem od strony formalnej, to mogliby się zabezpieczyć na wiele sposobów przed takim zakończeniem sprawy.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia danych osobowych
Ziouo-Chcieli żyć jak ludzie, zaufali człowiekowi i się przejechali.Są młodzi i pewnie jest to lekcja dla nich że oszustów,krętaczy itp nie brakuje. Nie każdy jest prawy na tym świecie, są też lewacy, jak związkowcy czy też właściciel tego domu,powiązany z górnictwem, czyli zapewne z związkowcami.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Kto normalny robi generalny remont WYNAJĘTEGO domu?
chyba-Fakt, skoro darmowy to darmowy a nie pół darmowy...
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia danych osobowych
slash-Skoro tak sprawa wygląda, jak podają autorzy,to bez wątpienia że złodziej. Z tym że trzeba po prostu powiedzieć wprost, że nigdy w takich wynajmach nikomu nie wierzyć.Swoją drogą to komu i za wiela ten ciul sprzedo te kradzione graty? Po za tym to je chop, nimo kamratów? Dom kamratom zarobić, wezna auto, przyjada do gościa, biera co moii i znikom.Skoro on wziął jako niby swoii,to jo tyż swoii biyra.Jak by przyjechioł na jego teren z ekipą, to nawet słowa by nie pedzioł.Skoro 4 tysiaki to je warte, to dać postówie i flaszce pora kamratom aby pomogli, to chyba i tak je zysk. Jo tam w takich sytuacjach nigdy z sądów ani z policyje żech nie korzystoł a wiela było takich, kaj robota uczciwie zrobiono a inwestor nie chcioł płacić? Zawsze się jakoś radziło.
I co sie tu dziwic,to Polska ! Kraj gdzie ,złodziej,i bandyta mają większe prawa ,niż zwykły człowiek. Życze wam ,żeby wszystko dobrze sie skonczyło ,dla was.
alexxia840A skąd wiesz że to banderowcy? Może akurat ona pochodzi z komunistów, bo wtedy Ukraina dzieliła się na komuchów i banderowców, komuchy ci nie przeszkadzają? A jak ślonzoków nazywają nazistami, to ci to przeszkadzo czy ni? 500zł za wynajem domu to jest przecież mało, w mieście za wynajem kawalerki płaci się 800 zł. Nie rozumia jaki mo sens inwestować w dom, kiery nima ich.Mogli se mieszkani wynająć urządzone, albo kupić altanka na działkach i miyszkać. Jak to godają, co cię nie zabije, to cie wzmocni, kolejno cenno lekcjo życiowo bydą mieć.
A Ukrainka dostała dom za darmo,bezczynszowo!Od Polskie Humanitarne Gó***!Tak jak powiedziałam,najpierw należy zrobić porządek u siebie i pomóc swoim obywatelom,sąsiadom,rodzinie,potem bawić się w miłosierdzie dla banderowców!