Wójtowie jak dyktatorzy? Powinni zastąpić ich... dyrektorzy
Zadania samorządów są coraz bardziej skomplikowane, dlatego powinniśmy postawić na profesjonalizm - uważa współtwórca reformy samorządowej sprzed 25 lat Jerzy Stępień. Według niego na czele urzędu gminy powinien stać nie wójt, lecz dyrektor wyłaniany w drodze konkursu.
Według Stępnia ustanawiając 25 lat temu samorząd upodobniliśmy nasze państwo do zachodnich demokracji. - Nie ustrzegliśmy się jednak pewnych błędów. Mieliśmy być może zbyt wiele zaufania do obywateli, czasami mieliśmy też błędne oczekiwania wobec instytucji- mówił. - Teraz, po 25 latach, jest czas, by to i owo poprawić - dodał.
Wójt wybierany przez radnych, dyrektor z konkursu
Jak zauważa Stępień, wójt jest teraz politykiem z wyboru, jednocześnie stojącym na czele urzędu - łączy więc w swoim ręku siłę polityczną i administracyjną. Zdaniem współtwórcy reformy samorządowej wójt zgodnie ze standardami powinien być organem wykonawczym podległym radzie. Tymczasem dzisiaj rady sprawują kontrolę nad wójtem w bardzo ograniczony sposób, o czym świadczy chociażby to, że możliwości odwołania go przez radę są iluzoryczne.
Stępień postuluje powrót do wyboru wójta i burmistrza przez rady - ten sposób powoływania został zniesiony w 2002 r. i od tamtej pory wybieramy wójtów i burmistrzów bezpośrednio w wyborach.
Według niego wójt i burmistrz powinni być wybierani spośród radnych i sprawować funkcję przewodniczących rad, a na czele urzędu gminy powinien stać profesjonalny dyrektor wyłaniany w drodze konkursu.
Urzędnicy radnymi - wyborcza patologia
Według niego nie ma również jasnej granicy między polityką a administracją, gdy chodzi o obsadzanie stanowisk w samorządzie. Stępień jest zdania, że właściwym sposobem obsadzania stanowisk kierowniczych w administracji jest konkurs i taka zasada powinna obowiązywać również w jednostkach samorządu terytorialnego.
- Bywa też na odwrót: ktoś jest urzędnikiem i jednocześnie ubiega się o mandat radnego do rady powiatu czy do sejmiku wojewódzkiego, na dodatek startując z listy burmistrza. To są rzeczy niedopuszczalne, na przyszłość konieczne do wyeliminowania" - przekonywał.
Decentralizacja samorządów musi postępować?
Według Stępnia refleksji wymagają również relacje pomiędzy samorządem a władzą centralną. W jego ocenie ta obciąża samorząd kolejnymi zadaniami nie zapewniając wystarczających środków. A to oznacza, że nie jest respektowana zasada adekwatności sformułowana w konstytucji.
- Takim przykładem jest edukacja. Samorządy nie mają wystarczających środków zagwarantowanych na realizację tego celu, w związku z tym muszą dokładać do utrzymania szkół same - mówił.
W jego ocenie system finansowania samorządów powinien być oparty na zasadzie adekwatności: "jeśli się wprowadza nowe zadanie, to trzeba zapewnić odpowiednie środki na jego realizację".
Jednocześnie - zdaniem Stępnia - samorząd jest przeregulowany. - To jest konsekwencja centralistycznego myślenia, że jak chcemy rozwiązać jakąś kwestię, np. dotyczącą przezwyciężania bezrobocia, to dyktujemy samorządowi, za pomocą jakich instrumentów ma to zrobić. W ten sposób powstają komórki, które zaludniają się etatowymi pracownikami i dalej niewiele z tego wynika To samo można powiedzieć o opiece społecznej. Jest ona robiona według jednego schematu dla całego kraju, a wiadomo, że w różnych częściach kraju różnie się kształtują wydatki na dane zadania czy wynagrodzenia dla pracowników - mówił Stępień.
Wójtowie jak dyktatorzy ze Wschodu?
Współtwórcę reformy samorządowej niepokoi podejście części wójtów i burmistrzów. Powołując się na badania tłumaczył, że "mniej więcej jedna trzecia wójtów i burmistrzów jest nastawiona na politykę współpracy, dialogu z mieszkańcami, partycypacji, natomiast dwie trzecie to są ludzie, którzy kierują się raczej swoimi własnymi przekonaniami, chcą narzucić przywództwo swojej społeczności".
- To jest tendencja niebezpieczna, bo prowadzi do przeradzania się klasycznego samorządu terytorialnego w strukturę opartą na sile jednostki charakterystycznej dla wschodniego modelu sprawowania władzy. Powinniśmy zrobić wszystko, by w tych nadchodzących latach przywrócić w pełni instytucjonalne rozwiązania samorządu zachodniego. Nie chcemy przecież metod opartych o jednoosobowe kierownictwo poza kontrolą obywateli, które dążą do realizacji swoich celów, a nie wspólnoty - mówił.
Stępień popiera wprowadzenie jednomandatowych okręgów w wyborach do rad gmin i postuluje wprowadzenie takiej samej ordynacji również w wyborach do rad powiatów.
W listopadowych wyborach samorządowych po raz pierwszy wybory do rad we wszystkich gminach, oprócz miast na prawach powiatu, odbyły się w jednomandatowych okręgach wyborczych. W poprzedniej ordynacji wybory większościowe odbywały się w gminach do 20 tys. mieszkańców.
PAP, oprac. żet, fot. Jarosław Roland Kruk / Wikipedia, licencja: CC-BY-SA-3.0