Do układania kwiatów zainspirowały ją gejsze
Kiedy po raz pierwszy zobaczyła małe delikatne kwiaty w upiętych włosach, zapragnęła je mieć. Nic bardziej bowiem nie zdobi dziewczęcych główek, zachwycając nie tylko różnorodnością barw, ale i finezją wykonania. Co najważniejsze, pomysł spodobał się również jej córkom: Paulinie, Emilii i Jasminie, które – tak jak niegdyś gejsze – zakładając kwieciste przepaski, wzbudzają zachwyt koleżanek.
Kiedy przed 14 laty Maria Banaś z rodzinnej Kuźni Raciborskiej wraz z mężem przeprowadziła się do Turza nawet nie przypuszczała, że odkryje w sobie duszę plastyczki. Domek z ogrodem po dziadkach stał się nie tylko wymarzonym miejscem dla całej rodziny, tam również pani Maria znalazła czas i inspirację do realizacji swoich pasji.
Początkowo zafascynował ją decoupage. Piękne przedmioty: puzderka, szkatułki, świeczniki, które wymagały precyzji i sztuki opanowania tej metody, dziś upiększają wnętrze domu pani Marii. Gospodyni jest z nich bardzo dumna, bo choć wykonanie zajęło jej trochę czasu, efekty wzbudzają podziw znajomych i przyjaciół.
– Decoupage bardzo mi się podobał, może również dlatego, że nigdy niczego nie umiałam narysować, a przedmioty wykonane tym sposobem wyglądają jak malowane – opowiada. Przyznaje też, że początki nie były łatwe. – Na próbę wspólnie z koleżanką zrobiłyśmy słoiki metodą decoupage, dziś ciągle je mam, choć nie powiem, że jest się czym pochwalić – śmieje się ze swych pierwszych artystycznych doświadczeń.
Prawdziwym odkryciem dla pani Marii było jednak kanzashi. Japońską sztukę składania kwiatów z jedwabiu do perfekcji opanowały gejsze. Te bardziej współczesne ozdoby ze wstążeczek znalazła turzowianka na Facebooku. Tak bardzo się jej spodobały, że postanowiła przepaskę zdobioną takimi kwiatami zdobyć dla córki. – Kiedy pomyślałam, że muszę kupić kolejne dla pozostałych dziewczynek, zmartwiłam się, że nie będzie mnie na nie stać – opowiada, jak sama postanowiła zmierzyć się ze swym wyzwaniem. Metodą prób i błędów, w czerwcu ub.r. udało się jej zrobić pierwszą dla Jasminy na zakończenie przedszkola. Skrzydeł dodała jej pochwala nauczycieli córki.
Podobnie, jak techniki decoupage również kanzashi pani Maria nauczyła się z internetu. – Mamy You Tube, tutoriale, a także blogi z poradami, na których ludzie chętnie dzielą się swoją wiedzą. Można więc samemu nauczyć się, korzystając z zamieszczanych tam wiadomości – zapewnia.
Dwie techniki – nowe wyzwania
Zarówno decoupage, jak i kanzashi pozwala pani Marii oderwać się od codziennych zajęć, podejmować nowe wyzwania. Prace ta zabiera jej kilka godzin dziennie. Wcześniej każdą wolną chwilę poświęcała na przygotowania przedmiotów do malowania, oklejania i lakierowania. Dziś wycina i skleja maleńkie płateczki, z których powstają nie tylko pojedyncze kwiaty, ale całe barwne kompozycje.
– Gdy zaczynałam, moje płatki nie były równe, najpierw zszywałam je, a dziś zgrzewam, co daje dużo lepszy efekt. Od niedawna robię szerokie opaski z wielu kwiatów, a zaczęło się od białych komunijnych, które dziewczynki mogą założyć na „biały” tydzień. Skoro więc były białe, to mogą być kolorowe, zwłaszcza, że jedna z córek uparła się, że chce właśnie taki diadem – przyznaje uległa mama.
Szczególnym okresem są święta, kiedy pani Maria przygotowuje dużo więcej ozdób na kiermasze. Na ten wielkanocny, w ciągu ostatnich trzech tygodni, wyczarowała nie tylko gumeczki i przepaski z kwiatkami dla dziewczynek, ale także diademy, różnokolorowe kokardki oraz wiosennie zdobione filiżaneczki i kraszanki. – Pewnie ozdób byłoby dużo więcej, ale koleżanki uszczupliły kolekcję, wybierając kilka dla siebie. Nie potrafiłam im odmówić – śmieje się pani Maria. Wcześniej na kiermaszu bożonarodzeniowym zachwyt wzbudzały duże bombki do zawieszania w oknie. W kanzashi można również ozdabiać przedmioty, wykonywać bukiety, a nawet różne aplikacje. O taką poprosiła panią Maria znajoma, która postanowiła pod kwiatowym motywem ukryć rysę na torebce.
222 płatki w trzy dni
Najbardziej pracochłonne i żmudne jest zrobienie i naskładanie malutkich płatków. Najlepszym momentem, jest natomiast etap klejenia, a więc kiedy powstają już gotowe kompozycje kwiatowe. Zrobienie przepaski dla dziewczynki zajmuje obecnie pani Marii ok. 40 minut. Doskonale pamięta jednak bukiet, który wykonała dla babci z okazji jej święta. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że robi się je na połówce kuli styropianowej, dlatego pokusiła się o ozdobienie całej jej powierzchni. W sumie zrobiła 37 bordowych jednakowych kwiatków, z których każdy musiał mieć oczywiście po sześć płatków. Wysiłek zrekompensowała duma z własnej pracy, a przede wszystkim radość babci z prezentu.
Córki najlepszymi recenzentkami
Ozdoby są pomysłu pani Marii, choć czasem inspiruje się internetem. Forma i kolorystyka często rodzi się w chwili ich wykonywania, a czasem pod wpływem córek: – Mamusiu a może ten kwiatek do tego kwiatka? Rady te są szczególnie cenne, gdyż od gustu dziewczynek zależy, co będą zakładały na głowę czasem również ich koleżanki. – Moje córki są pierwszymi recenzentkami, kiedy słyszę mamusiu ja też chcę taką opaskę, to wiem, że jest fajna – przyznaje z uśmiechem pani Maria.
Stara się spełniać prośby dziewczynek. Ponieważ jedna z córek bardzo lubi bajeczkę Frozen, wraz z koleżankami namówiła mamę do kokardek rypsowych. I choć pani Maria rzadko robi z tasiemek z nadrukiem, uległa namowom dziewczynek. Szanuje też ich gusty. Najstarsza Paulina preferuje ozdoby w kolorze szarym i czarnym, średnia lubi beż czasem z dodatkiem ładnej barwy jaskrawej, a najmłodsza oczywiście preferuje róż. – Od niedawna nauczyłam się też nieco inaczej składać płatki. Moja jedenastolatka już nie zawsze chce przepaskę z kwiatuszkami, a kokardkę zawsze założy – tłumaczy przejęta mama.
Pani Maria ma do swej pracy wiele cierpliwości, opowiada jak czasem przed snem pojawiają się nowe pomysły, potrafi więc wstać o piątej rano i zanim wyprawi dzieci do szkoły, naciąć i posklejać potrzebne płatki.
– Ostatnio córka dostała w prezencie wianek z papierowej wikliny. Zamierzam ozdobić go fioletowymi liliami, pod kolor jej pokoju. Będzie to kolejne wyzwanie, ale to już po kiermaszu – mówi o następnym zadaniu pani Maria.
W ślady mamy próbuje iść 14-letnia Paulina, która zrobiła pisankę na konkurs wielkanocny. – Płatki były różne, palce poparzone od płomienia świecy, w której się je zgrzewa, ale zupełnie samodzielnie zrobiła swoje pierwsze kwiatuszki, którymi ozdobiła kraszankę – zapewnia dumna z córki.
Jak dotychczas tylko dla siebie nie udało się pani Marii niczego zrobić. – Wszystko przede mną, szykuje się wesele w rodzinie, pewnie więc również pomyślę o sobie – żartuje.
Raduje ją przede wszystkim to, że dziewczynki tak chętnie noszą wykonane przez nią ozdoby. – Dziś inaczej patrzę na rzemiosło. Z własnego doświadczenia wiem, że każdy rękodzielnik zawsze do swej pracy wkłada kawałek serca – zapewnia z przekonaniem.
Ewa Osiecka