Historia: Górnośląska krucjata na Wschód
W tym roku obchodzona jest 70. rocznica Tragedii Górnośląskiej. Z tej okazji Gminna Biblioteka Publiczna w Godowie gościła 23 marca rydułtowianina dr Mateusza Sobeczko z Polskiej Akademii Nauk, który wygłosił wykład „Krucjata na Wschód”. Jego tematem były przymusowe wywózki mieszkańców Śląska w początkach 1945 roku.
Prelegent opowiadał o przyczynach wywózki do ZSRR i ich skutkach dla naszego regionu. Przypomniał, że praprzyczyną wywózek było rozpętanie przez Niemców II Wojny Światowej. Deportacje były jej skutkiem. Obecni na wykładzie dowiedzieli się m.in. tego, że do dziś nie sposób ustalić dokładnej liczby wywiezionych. Szacunki wahają się w przedziale od 30 do 90 tys. osób. - Dokładnej liczby nie sposób ustalić, bez dostępu do rosyjskich archiwów. A te, poza krótkim okresem lat 90-tych, były i nadal są zamknięte dla badaczy – wyjaśniał Mateusz Sobeczko.
Każdy mógł trafić na wywózkę
Wywożono ludzi z powodów politycznych i ekonomicznych. Z politycznych, bo komunistyczna Polska miała być krajem jednorodnym etnicznie. Dlatego wywożono osoby, co do których nowy okupant nie miał pewności, że są Polakami. Podstawą były wpisy na niemiecką listę narodowościową, którą na włączonym do Rzeszy Śląsku trzeba było podpisywać obligatoryjnie, jeśli nie chciało się zostać deportowanym do Generalnej Guberni. Na tę przyczynę nałożyły się również przyczyny ekonomiczne. Związek Radziecki, który poniósł olbrzymie straty w ludności, a większość żyjących jeszcze mężczyzn znajdowała się pod bronią potrzebował siły roboczej. Dlatego tak chętnie wywożono całe brygady górników, które wyjeżdżały z dołu i praktycznie spod bramy kopalni trafiały do obozów zbiorczych. Stąd trafiali do kopalni Donbasu na sowieckiej Ukrainie. Drugim najczęstszym kierunkiem wywózek był Kazachstan. Bardzo chętnie wywożono również kolejarzy, z całym zresztą taborem. - Wywożonych przekonywano często, że muszą wyjechać na dwa tygodnie robót poza strefę frontu. Jeszcze kilka lat temu skłaniano się ku wersji, że ówczesne polskie władze wiedziały co stanie się z tymi osobami, które rzekomo miały trafić na krótkotrwałe prace. Dziś badacze skłaniają się ku tezie, że przedstawiciele polscy komuniści jednak nie wiedzieli co naprawdę stanie się z ludźmi wzywanymi na roboty. Trudno ocenić, która teza jest prawdziwa – opowiadał Sobeczko. Co ciekawe wśród słuchaczy wykładu nie zabrakło osób, które wspomniały o wywózkach również mieszkańców gminy Godów.
Żony dopominały się o mężów
Wywózki były sporym ciosem dla śląskiej rodziny. Nikt nie wiedział co dzieje się z porwanymi z dnia na dzień mężczyznami. Sobeczko przedstawił dramatyczne listy kobiet, dopytujących komunistyczne władze co dzieje się z ich mężami, nieraz jedynymi żywicielami rodziny. Bez mężczyzn nie działały rodzinne gospodarstwa. Jednak z kobiet pisała w liście do nowych władz: „Mój mąż nie należał do żadnej organizacji ani partii niemieckiej, za co był mocno prześladowany. Mając 77 mórg ziemi, nie znał nic innego jak praca. U nas teraz uwijają się teraz delegaci z brygady akcji siewnej i obsady ziemi, żądają by każdy metr ziemi był obsiany. Ale mój Boże jak to zrobić żeby podołać? Rosjanie zabrali mi 2 konie, 2 krowy i 8 świń. Na ostatek zabrali mi bardzo pracowitego męża”. Zachowały się również listy wysyłane przez mężów z ZSRR. Oczywiście ocenzurowane. Były w nich prośby o modlitwę, a także o jeszcze chwilę cierpliwości, prośby o wierność. Piszący nie mogli jednak wspominać o nieludzkich warunkach, panujących w obozach pracy.
Wielu domu już nie zobaczyło
Wywózka Ślązaków trwała od stycznia do kwietnia 1945 roku. Bardzo wielu, być może nawet większość - choć i tu wg Sobeczki trudno ustalić dokładną liczbę – pozostało w ZSRR na zawsze. Jedni umierali już w drodze na Wschód – nie wytrzymywali trudów długiej podróży w bydlęcych wagonach, nazywanych przez Ślązaków „krowiokami”. Inni umierali z chorób i wycieńczenia ciężką pracą. - Racje żywnościowe były bardzo skromne. Podstawą była zupa, którą przygotowywano w ten sposób, że do zagotowanej wody wrzucano skromne resztki warzyw. Czasem z okazji komunistycznych świąt zdarzały się niewielkie porcje mięsa – opowiadał Sobeczki. Jeden z wywiezionych pisał w swoich wspomnieniach: „Do jedzenia dostajemy dwie porcje zupy, kawałeczek chleba i zupełnie mokry kit ze śruty”. Inny opisywał: „Do tej pory miałem wszy. Teraz wszy mają mnie”.
Jedyne pewne dane, dotyczące powrotu deportowanych do kraju mówią o górnikach. Do 30 września 1949 roku do Polski wróciło 5603 górników. Z około 10 tys. wywiezionych.
(art)
Zabrakło przedstawicieli władz Godowa
W myśl uchwały Sejmiku Śląskiego rok 2015 jest Rokiem Pamięci Ofiar Tragedii Górnośląskiej. Również wiele gmin podjęło uchwały o upamiętnieniu Ofiar Tragedii Górnośląskiej. Uchwałę taką w styczniu podjęli też radni z Godowa. Zwracają się w niej do mieszkańców o godne uczczenie pamięci ofiar tragedii. Szkoda więc, że ani jeden radny nie pojawił się na wykładzie, na którym zresztą zabrakło jakiegokolwiek przedstawiciela kierownictwa Urzędu Gminy w Godowie.
Dr Mateusz Sobeczko wygłosi też wykład w Wodzisławiu Śl. Szczegóły w informatorze na str. 18