Tragedia sprzed 125 lat wciąż żywa. Będzie pomnik potopionych dzieci
W 1890 roku podczas przeprawy na rzece Odra utonęły 42 dziewczyny, wracające ze Sławikowa, gdzie chodziły do kościoła.
Tę wielka tragedię szeroko opisywała ówczesna prasa. Poruszeni byli wszyscy, którzy o historii się dowiedzieli. Był to też impuls do powołania parafii w Turzu.
Po 125 latach od tej tragedii w Sławikowie stanie pomnik ku pamięci potopionych dzieci pierwszokomunijnych. Już dziś zaprasza się wszystkich, którzy chcą wziąć udział w tym wydarzeniu. 16 maja o godz. 18.00 w kościele w Sławikowie odbędzie się uroczysta msza święta w intencji potopionych dzieci. Przewodniczyć jej będzie ks. biskup Paweł Stobrawa. Po mszy zostanie poświęcony pomnik potopionych.
(woj)
Projekt i znaczenie pomnika
Pomnik składać się będzie z dwóch kamiennych płyt zbliżonych do siebie. U góry umieszczone zostanie szkło witrażowe w kształcie Hostii – symbol dzieci komunijnych. Od strony Hostii poprowadzona będzie łezka witrażowa koloru niebieskiego, która jakby wchłania tonące dzieci i ciągnie je ze sobą w głębiny rzeki. Bryła pomnika ma przypominać kroplę wody, ale też dwie dłonie symbolizujące Opatrzność Bożą, które trzymają w swych objęciach Hostię. Można ją także interpretować jako ręce rodziców, którzy w swoich objęciach ratują tonące dzieci.
Wysokość pomnika: 2,2 m. Projekt pomnika: Norbert Siekierka. Przedstawiona wizualizacja komputerowa autorstwa Anety Skupch.
Nowiny Raciborskie z 21 maja 1890 r.
Nie 36, jak w pierwszej chwili obliczono, lecz 43 dziewczęta utonęły w zeszły czwartek na Turskim przewozie. Ogółem zaś znajdowały się na łódce 53 dziewczyny, z których nie 2, lecz 10 zdołano wyratować. W pierwszej chwili nie można było liczby nieszczęśliwych dokładnie obliczyć. Dotąd wydobyto z wody 36 trupów, reszta widocznie spłynęła z wodą. W miejscu, gdzie się łódka przewróciła, znaleziono prawdziwą górę trupów. Komisya sądowa, która się natychmiast dla sprawdzenia przebiegu wypadku tego do Turza udała, oświadczyła, iż łódka używana do przewozu mogła pomieścić zaledwie 30 osób, podczas gdy parobek przewoźnika zabrał ich 54. Parobka tego odstawiono do więzienia tutejszego i wytoczono mu proces.
W niedzielę rano pochowano 24 ofiary strasznego wypadku tego w wspólnym grobie na cmentarzu sławikowskim. Sześć tysięcy ludzi stanowiło pochód pogrzebowy, który prowadził Przew. Ks. Kapelan Pierschke. Gdy trumny, jedne po drugiej spuszczano do grobu, rozległy się płacze i jęki, których żadne pióro nie jest w stanie opisać. Po skończonym nabożeństwie wygłosił Przew. Ks. Kap. Pierschke piękne kazanie, których obecnych do głębi wzruszyło. Resztę odnalezionych trupów pochowano wczoraj.
Opowiadano nam, że dwie dziewczynki siostry, cudownie niemal ocalały. Jedna z nich zdołała chwycić się brzegu przewróconej łodzi i z niezmiernym trudem wciągnęła się na wierzch jej. Zaledwie usadowiła się tam, a tu widzi wynurzającą się tuż obok główkę innej dziewczynki. Bez namysłu schwyciła za włosy i wyciągnęła z wody… własną siostrę, którą w ten sposób od niechybnej śmierci wybawiła. Ciągle jeszcze łowią w rzece książki do nabożeństwa, kapelusze, chustki i inne rzeczy należące do nieszczęśliwych. Pomiędzy nieodnalezionem ciałem ma być także córka gościnnego Neumanna. Znaleziono już jej książkę i wręczono matce, która w niemej boleści godzinami całemi przesiadywała nad rzeką, jakby oczekując powrotu utraconej córki…
To byla prawdziwa tragiedia