Niepełnosprawna ma zapłacić 30 tysięcy za błąd urzędnika
Za błędy urzędnicze płaci zwykle obywatel. To nie żadne wyświechtane hasło, a najzwyklejsza prawda, o której boleśnie przekonuje się Danuta Grabiec. Mieszkanka Skrzyszowa, która od prawie 20 lat zmaga się z ciężką chorobą, dodatkowo od kilku miesięcy doświadcza bezduszności administracyjnej machiny. 5 lat temu jeden urząd podjął decyzję, którą w zeszłym roku inny urząd uznał za nieważną. W efekcie niepełnosprawna kobieta ma zwrócić kilkadziesiąt tysięcy złotych świadczeń.
Poszła za radą. I teraz każą zwracać pieniądze
W 2010 roku Danuta Grabiec złożyła do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Godowie wniosek o świadczenie pielęgnacyjne, bo od lat opiekuje się schorowaną, wymagającą stałej opieki matką. W kwietniu 2010 roku GOPS wydał decyzję o przyznaniu jej świadczenia pielęgnacyjnego z tytułu opieki nad matką w wysokości 520 zł. I przez 3 lata, do czerwca 2013 roku świadczenie to co miesiąc wypłacał. Później zmieniło się prawo dotyczące świadczeń rodzinnych, po której to zmianie jak wszyscy pamiętamy w Sejmie przez długi czas protestowali opiekunowie osób niepełnosprawnych. Minął kolejny rok. W 2014 kobieta dowiedziała się, że prawdopodobnie znów ma możliwość otrzymywania świadczenia, tym razem w formie zasiłku dla opiekuna, który jest kontynuacją poprzedniego świadczenia. Ponownie złożyła do GOPS wniosek. Ten odmówił jednak przyznania zasiłku. Nie wiedząc dlaczego razem z mężem udała się do GOPS, żeby dowiedzieć się przyczyn odmowy. - W luźnej rozmowie dowiedzieliśmy się, że chodzi o to, iż żona sama jest osobą niepełnosprawną. Poradzono nam jednak, że skoro żona i tak przecież opiekuje się schorowaną matką, to niech złoży od decyzji GOPS odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego – wyjaśnia Artur Grabiec, mąż pani Danuty. Grabcowie poszli za radą i odwołanie złożyli. - Niczego nie doradzaliśmy. Od naszej decyzji jak w każdym innym przypadku istniała możliwość odwołania się, o czym po prostu poinformowaliśmy – słyszymy w GOPS. Urzędnicy GOPS wzbraniają się przed twierdzeniem, że coś doradzali, bo z odwołania wynikły potężne problemy. Otóż kolegium odwoławcze sprawę zbadało i... z urzędu wszczęło postępowanie w sprawie stwierdzenia nieważności decyzji wydanej przez kierownika GOPS w kwietniu 2010 r. na rzecz Danuty Grabiec. Niedawno zaś kobieta została zobligowana do zwrotu wszystkich pobranych w ciągu 3 lat z tytułu przyznanego świadczenia pielęgnacyjnego pieniędzy !
Opieka była, mimo to zasiłek się nie należał
Dlaczego SKO uznało decyzję GOPS o przyznaniu świadczenia za nieważną? - W materiale dowodowym tej sprawy znajdowało się orzeczenie o stopniu niepełnosprawności wydane przez Powiatowy Zespół ds. Orzekania o Niepełnosprawności, z którego wynikało, że pani Danuta Grabiec jest niezdolna do pracy. To orzeczenie przesądza o sprawie, bo skoro osoba nie może podjąć pracy, to nie może również pobierać świadczenia pielęgnacyjnego jak również zasiłku dla opiekuna, które to świadczenia przyznawane są, jeżeli opiekun rezygnuje z pracy zarobkowej lub nie podejmuje pracy zarobkowej ze względu na opiekę nad osobą niepełnosprawną. Stąd w tym przypadku świadczenie pielęgnacyjne wcześniej przyznane jest świadczeniem nienależnie pobranym – tłumaczy Anna Kmita, członek etatowy SKO w Katowicach. Innym słowy chodzi o to, że Danuta Grabiec jako osoba z orzeczeniem o niezdolności do pracy, poświęcając czas na opiekę nad matką nie traci ewentualnego zarobku. Stąd świadczenie pielęgnacyjne jej nie przysługuje. - Kiedy składałam wniosek nie miałam o tym pojęcia. Wniosek na podstawie, którego otrzymałam świadczenie wypełniłam zgodnie z prawdą, a nie było w nim pytania o to czy jestem osobą niepełnosprawną. Również pracownicy opieki społecznej nie mówili mi nic o tym, że jako osoba niepełnosprawna nie mam prawa do tego świadczenia – wyjaśnia Danuta Grabiec.
Ośrodek wiedział o niepełnosprawności
Tu cofnijmy się do lutego 2008 r. Wówczas Danuta Grabiec złożyła wniosek o zasiłek pielęgnacyjny. To zupełnie inna rzecz niż świadczenie pielęgnacyjne. Zasiłek w kwocie 153 zł został przyznany i do dnia dzisiejszego jest wypłacany. Składając wniosek nasza rozmówczyni zaznaczyła w nim, że ubiega się o zasiłek z tytułu własnej niepełnosprawności. Wtedy jeszcze świadczenia rodzinne załatwiane i wypłacane były przez Urząd Gminy w Godowie. Rok później zostały przeniesione (wraz z zajmującym się nimi pracownikiem) do GOPS, który od 2009 r. już zamiast urzędu gminy wypłacał kobiecie zasiłek pielęgnacyjny z tytułu jej niepełnosprawności, a od 2010 również wspomniane świadczenie pielęgnacyjne z tytułu opieki nad chorą matką. GOPS miał więc wiedzę, że Danuta Grabiec jest niepełnosprawna. Co więcej, pełnomocnik Grabców zwraca uwagę na fakt, że zarówno sprawę przyznania zasiłku pielęgnacyjnego jak i świadczenia pielęgnacyjnego prowadziła ta sama urzędniczka, zaś oba świadczenia wpłacane były na ten rachunek bankowy. - Organ pierwszej instancji był więc od początku w posiadaniu wszystkich informacji niezbędnych do ustalenia, że świadczenie pielęgnacyjne nie powinno być przyznane i wypłacane – podkreśla w odwołaniu do SKO radca prawny Dawid Jałowy. Anna Kmita z SKO wskazuje jednak, że sama niepełnosprawność, nawet w stopniu znacznym nie przesądza jeszcze o niezdolności do pracy. - Bo osoby niepełnosprawne w stopniu znacznym mogą mieć orzeczoną zdolność do pracy w warunkach pracy chronionej, a wówczas świadczenia te im przysługują – tłumaczy Kmita. Danuta Grabiec tego warunku nie spełniała, ale jak podkreśla, nikt nie poinformował jej o tym, że spełniać go musi.
Pieniądze wydano zgodnie z przeznaczeniem
Poinformowany w kwietniu 2014 roku przez SKO o nieważności swojej decyzji GOPS - po nieskutecznym odwołaniu się Grabców od decyzji SKO - w listopadzie 2014 r. wydał decyzję o odmowie przyznania świadczenia pielęgnacyjnego od kwietnia 2010 r., zmieniając własną decyzję z 2010 o przyznaniu tego świadczenia. W lutym 2015 r. GOPS wydał kolejną decyzję, tym razem już w sprawie ustalenia nienależnie pobranych świadczeń. Ośrodek określił ich wysokość na kwotę 20 280 zł. 13 maja Grabcowie otrzymali kolejną decyzję z GOPS, tym razem o konieczności zwrotu przez Danutę Grabiec świadczeń nienależnie pobranych. - Razem z rosnącymi co dzień odsetkami będzie tego już ponad 30 tys. zł. Jak żona ma zwrócić te pieniądze, skoro zostały one wydane na opiekę nad matką, co zresztą ośrodek potwierdził w przeprowadzonym wywiadzie środowiskowym? - pyta Artur Grabiec. - Konieczność zwrotu tych świadczeń wynika z artykułu 30 ustawy o świadczeniach rodzinnych. Gdy świadczenia rodzinne przyznane są na podstawie decyzji, której następnie stwierdzono nieważność, a później odmówiono prawa do świadczenia, w tym wypadku pielęgnacyjnego, konsekwencją tego jest wydanie decyzji o nienależnie pobranych świadczeniach – usłyszeliśmy w godowskim GOPS.
Doszło więc do kuriozalnej sytuacji, kiedy podjęto decyzję o przyznaniu świadczenia, przez trzy lata je wypłacano, po czterech latach zorientowano się, że wypłacano je na podstawie błędnej, a więc nieważnej decyzji, następnie tę decyzję poprawiono, a teraz domaga się zwrotu wypłaconych świadczeń. - Taka jest procedura wynikająca z kodeksu postępowania administracyjnego – słyszymy w GOPS.
Kierownik GOPS przyznaje: „Wygląda to na błąd urzędnika”
- Decyzja o przyznaniu w 2010 r. tego świadczenia została wydana przez pracownika, który już u nas nie pracuje. Osoba ta odeszła z pracy z powodów osobistych. To oczywiście nie zwalnia nas z odpowiedzialności za to co się stało. Chcę zaznaczyć, że świadczenie to zostało przyznane w dobrej wierze. Czasu nie cofniemy, i chociaż sami źle się z tym czujemy, to przewidziane prawem procedury musimy wykonywać. Nie mamy innego wyjścia. Droga administracyjna nie została jeszcze zakończona, stronie przysługuje skarga do sądu administracyjnego, więc nikt nie wie jaki będzie finał tej sprawy, bo orzecznictwo sądów jest różne. Liczymy, że sąd uwzględni postulaty skarżącej – mówi Mirela Tront, kierownik GOPS w Godowie. Dopytujemy ją jak to w ogóle się stało, że błędna decyzja zapadła? W odpowiedzi słyszymy, że być może urzędnik faktycznie nie dopytał o kluczowe w tej sprawie orzeczenie o niezdolności do pracy, a więc nie zebrał całego materiału dowodowego. - Osoba, która się tą sprawą zajmowała na pewno nie zrobiła tego w złej wierze. Może się pomyliła, może coś pominęła. Na pewno nie było tu celowego działania – zapewnia Mirela Tront. Czy był błąd urzędnika? - Na dzień dzisiejszy tak by to wyglądało – przyznaje szefowa GOPS. Dlaczego kolejne odwołania do SKO nie zostały w takim razie przez kolegium uwzględnione? SKO utrzymało przecież w mocy decyzję podjętą w pierwszej instancji, choć Danuta Grabiec w żaden sposób nie zawiniła. - Kolegium Odwoławcze nie badało po czyjej stronie leży wina. Badało natomiast czy decyzja o przyznaniu świadczenia została podjęta zgodnie z prawem czy nie – odpowiada Anna Kmita.
„Czuję się jak oszust”
Danuta Grabiec od 1996 r. zmaga się z chorobą nowotworową. Chorowała na raka trzustki. Po operacji lekarze dawali jej 1,5 roku życia. Nie poddała się. Mimo nawrotu choroby i przerzutów przeżyła. Przeszła kolejne dwie operacje, ciężkie wielomiesięczne radio- i chemioterapie. Tak trudne doświadczenia jej nie załamały – otoczenie zna ją jako osobą pogodną, niezwykle serdeczną, pozytywnie nastawioną do życia. W chorobach nowotworowych taka psychika to klucz do sukcesu. Ostatnie miesiące są jednak koszmarem. Walka z biurokratyczną machiną powoduje, że psychicznie przestaje wytrzymywać. W efekcie zaczęła podupadać na zdrowiu. - Boli mnie to, że przez całe życie nikomu nie zrobiłam krzywdy, nikogo nie oszukałam, niczego nie ukradłam. Teraz jestem traktowana jak złodziej, albo oszust, a przecież nie zrobiłam niczego złego, niczego nie taiłam – mówi nie kryjąc łez. Bez wsparcia męża dawno by się załamała. Kierownik GOPS zapewnia, że rozumie sytuację kobiety. - Przecież jestem człowiekiem i potrafię wyobrazić sobie co ta osoba czuje. Ale jako urzędnik muszę trzymać się przepisów prawa i postępować ścieżką, którą wyznaczają ustawy – mówi Mirela Tront.
Czy kwota do zwrotu zostanie umorzona?
O komentarz do sprawy poprosiliśmy wójta Godowa, z upoważnienia którego świadczenie pielęgnacyjne zostało przyznane. Ten radzi by Danuta Grabiec napisała do GOPS wniosek o umorzenie kwoty nienależnie pobranych świadczeń. - Trudno mi powiedzieć jak zostanie on rozpatrzony, ale na pewno będzie wiązał się ze zbadaniem sytuacji zdrowotnej i finansowej osoby wnioskującej. Na tej podstawie zostanie podjęta decyzja – mówi Mariusz Adamczyk, wójt Godowa. Podobną drogę proponuje zresztą również Anna Kmita z SKO. Mąż Danuty Grabiec niezbyt chętnie podchodzi do tej opcji. - Nie wiem czy nie zostanie to potraktowane jako przyznanie się do winy. A przecież żona nie zawiniła, to nie ona podjęła błędną decyzję o przyznaniu sobie świadczenia – tłumaczy swoje opory Artur Grabiec. Ostatecznie, po konsultacji z swoim pełnomocnikiem Grabcowie wniosek złożyli. Rodzina ma nadzieję, że nie będzie to oznaczać kolejnego ciągu niekorzystnych rozstrzygnięć i odwołań.
Z naszej dziennikarskiej strony możemy zaś zapewnić, że kiedy już Grabcowie otrzymają odpowiedź na wniosek o umorzenie, do sprawy na pewno wrócimy.
Artur Marcisz
Trzeba wrócić do prawa sprzed II wojny. Urzednicy państwowi byli bardzo dobrze wynagradzani ale podlegali poniższej ustawie:
Ustawa z dnia 18 marca 1921 r. o zwalczaniu przestępstw z chęci zysku, popełnionych przez urzędników (Dz.U. 1921 nr 30 poz. 177 1921.04.06)
(…) Art. 2. Urzędnik, winny:
przyjęcia bądź podarunku lub innej korzyści majątkowej, bądź obietnicy takiego podarunku lub innej korzyści majątkowej, danych w zamiarze skłonienia go do pogwałcenia obowiązków urzędowych lub służbowych, albo żądania takiego podarunku lub korzyści majątkowej;
innego przestępstwa służbowego, popełnionego z chęci zysku i z pogwałceniem obowiązków urzędowych lub służbowych w b. dzielnicach rosyjskiej i pruskiej, a w b. dzielnicy austriackiej nadużycia władzy urzędowej, popełnionego z chęci zysku - będzie karany śmiercią przez rozstrzelanie. (…)
Oprócz tego w/w ustawa określała sankcje karne wobec urzędnika który wyrządził szkode obywatelowi wskutek swojej niekompetencji lub świadomie.
Nie ma innego wyjścia skoro żadna władza powojenna nie poradziła sobie z tym problemem.
Oberwator_R masz rację nie będę się tu rozpisywał ale zacytuję : Arkadiusz Matusiak, adwokat z Kancelarii Bird & Bird mówi Agencji Informacyjnej Newseria, że problemem są przede wszystkim długie procedury do stwierdzenia rażącego naruszenia prawa przez urzędnika państwowego.
– Po pierwsze, musi być wypłacone odszkodowanie. Musi być stwierdzone rażące naruszenie prawa w drodze czy to ostatecznej decyzji administracyjnej, czy w drodze orzeczenia sądowego. Dopiero to daje możliwość uruchomienia prokuratury, która staje się zwykłą stroną przed sądem, która wnosi pozew i dochodzi roszczenia regresowego od urzędnika. Procedura ta wymaga uprawomocnienia się kilku rozstrzygnięć, żeby można było dochodzić odszkodowania od urzędnika
POlnische wirtschaft i tyle w temacie !
@irek68 niestety to kraj w którym urzędnicy traktują obywatela jak potencjalnego przestępcę. Chyba w myśl powiedzenia "każdy sądzi po sobie". Jak n.p. nastawia Ministerstwo Finansów US to dowiedzieliśmy sie w zeszłym roku gdy US dostały wytyczne że jeśli co najmniej 80 procent kontroli nie skończy się w b.r. pozytywnie (czyli ukaraniem badanego podmiotu) to MF odetnie tym urzedom etaty.
Nie rozumiem całości artykułu urzędzik popełnia błąd a za błąd ma zapłacić zwykły obywatel ???
Przecież żyjemy w Polsce kraju w którym prawo jest przestrzegane ??? To na pewno pomyłka.