MotorShow w Rydułtowach - ludzie stawali gdzie popadnie, byle popatrzeć
W ubiegłą niedzielę, obok placu targowego w Rydułtowach, odbył się pokaz ekstremalnej jazdy motocyklami, samochodami oraz monster truckami. Niestety wielu chętnych niemile się rozczarowało, gdy na miejscu dowiedzieli się ile kosztują bilety.
12 lipca parking przy targowisku zamienił się prawdziwą scenę do niebezpiecznej, a zarazem ekscytującej jazdy na motorach, samochodach oraz monster trakach. Aby zachęcić jak najwięcej osób do uczestnictwa, przez cały tydzień rydułtowicy mogli zobaczyć oraz usłyszeć, specjalny samochód jeżdżący po mieście reklamujący imprezę, a także zapoznać się z informacjami widniejącymi na plakatach. Jedyna informacja, która nie została podana, to cena. Entuzjastów widowiskowych akrobacji nie brakowało, a że większość myślała, że wstęp będzie darmowy, to w niedzielne popołudnie mieszkańcy tłumnie przybyli na owe miejsce, aby móc zobaczyć wyczyny zawodowców. Jak wielkie musiało być rozczarowanie, gdy na miejscu okazało się, że występ jest płatny. - Gdyby cena była w miarę rozsądna, to jeszcze bym się skusił, ale płacić 40 zł za oglądanie, jak się auta będą trzaskać, wcale mnie się nie uśmiecha – powiedział 53-letni Piotr. Za wstęp dzieci musiały zapłacić 20 zł, młodzież od 11. do 17. roku życia 30, a dorośli 40 zł. Za miejsce siedzące trzeba było dodatkowo zapłacić 10 zł. Niektórych ceny nie odstraszały i cierpliwie czekali w kolejce, a inni wręcz przeciwnie. Obejrzawszy cennik, albo udawali się do domu, albo szukali odpowiedniego miejsca, z którego też będzie można co nieco zobaczyć tudzież momentalnie, jeszcze przed rozpoczęciem show, wszystkie pobliskie wzniesienia zapełniły się tłumami gapiów. Organizatorzy postanowili podnieść ogrodzenie. Większości to jednak nie zniechęciło i każdy kombinował jak mógł. Jedni wchodzili na stragany targowe, inni na drzewa czy słupy. Życzliwość okazali też pobliscy mieszkańcy, którzy pozwolili, szczególnie tym młodszym, wejść na swoje posesje, z których także były całkiem niezłe widoki. Niektórzy próbowali również zerkać w szpary, w ogrodzeniu, ale ochrona szybko odprawiała takowych delikwentów. Dzwoniliśmy na nr tel. podany na plakacie, aby dowiedzieć się, czemu wcześniej nie podano cen biletów, ale nikt nie odbierał, ani nie oddzwonił.
Pokaz rozpoczął się od wyczynów na motocyklach zwanymi crossami. Motocykliści skakali nad samochodami, pokazywali różne sztuczki czy robili wiele hałasu. Co jakiś czas pracownicy obsługi musieli podnieść ogrodzenie, ażeby motory mogły odpowiednio się rozpędzić z ulicy. Wtedy też obserwatorzy bez biletów, mogli zobaczyć co dzieje i znajduje się w środku.
Później nadszedł czas na samochody. Potężny ryk, mnóstwo spalin, jazda na dwóch kołach i niebezpieczne zderzenia. To przede wszystkim sprawiało uciechę fanom. Raz też zaproszono trzy ochotniczki, które usiadły do wozu i poczuły na własnej skórze, co to znaczy ryzyko. Przed przerwą zrobiono tzw. ścianę ognia, czyli oblano benzyną i podpalono stertę desek, którą mężczyzna strącił swoim ciałem, i z której uniósł się ogromny, czarny dym.
Druga połowa rozpoczęła się od efektownego upadku samochodu, gdzie kierowca po rozpędzeniu się zrobił w powietrzu kilka obrotów i wylądował bokiem. Następnie motocyklista przeskoczył cztery samochody, zrobiono jeszcze raz ścianę ognia i w końcu nadszedł oczekiwany przez wszystkich finał. Nareszcie oczom każdego miały ukazać się monster trucki. Najpierw ułożono koło się trzy samochody, po których owe giganty miały przejeżdżać. I oto nadeszła wyczekiwana chwila. Na estradę wjechał pierwszy kolos, zaraz po nim drugi. Kierowcy nic nie widzieli, więc pomocnicy musieli ich nakierowywać. Każdy truck kilka razy przejechał po najeździe przygotowanym z osobówek. Z każdym kolejnym razem coraz szybciej i coraz bardziej efektownie. I na tym skończyło się wielkie rydułtowskie MotorShow. Zdania wśród widzów były podzielone. - Jak dla mnie to za bardzo to przereklamowali. Wiele hałasu, tak naprawdę o nic. Kilka skoków, trochę dymu i finał, w którym kilkanaście razy niby monster trucki przejechały po rozwalonych już wcześniej samochodach – powiedziała 37-letnia Dorota (37 l.). Z kolei Bartkowi (13 l.) pokaz bardzo się spodobał. Jak mówi, najbardziej podobały mu się akrobacje na motorach i monster trucki, choć inne rzeczy też były fajne. Jedyne ale, to to, że całość trwała zbyt krótko.
Mateusz Lisiecki