Bractwo Kurkowe ma nowego króla
Bractwo Kurkowe Miasta Rybnika obchodzi dwudziestolecie swojej reaktywacji. Główne uroczystości odbyły się 3 lipca na rybnickim rynku. W tym samym dniu dokonano też wyboru nowego króla kurkowego anno domini 2015, którym został Krzysztof Urbańczyk.
Umarł król, niech żyje król
Bractwo Kurkowe Miasta Rybnika zostało założone w 1924 roku, a celem było skupienie odpowiednich obywateli w obronie praw cywilnych i miasta, a także wychowanie społeczeństwa w duchu karności i poczucia obowiązku wobec ojczyzny. W nawiązaniu do tej tradycji w roku 1995 organizację reaktywowano. W swojej działalności Bractwo propaguje historię, barwę, tradycje i obrzędy miasta Rybnika i ziemi rybnickiej poprzez organizację widowisk plenerowych, wystaw i koncertów muzycznych. Uroczystości związane z obchodami dwudziestolecia istnienia Bractwa Kurkowego dobyły się na rybnickim rynku 3 lipca, a poza głównymi bohaterami uczestniczyli w nich zaproszeni goście z wielu bractw kurkowych ze Śląska i województw ościennych, a także przedstawiciele policji, wojska, nadleśnictwa, władz miejskich i gminnych oraz posłowie.
Zgodnie z tradycją wybrano też króla kurkowego anno domini 2015. Został nim Krzysztof Urbańczyk, który objął stanowisko po Stefanie Zaiku. – W tradycji brackiej są dwa rodzaje mianowania na króla kurkowego. Jest albo tzw. król strzelany, albo mianowany przez walne zgromadzenie członków, które w bractwie kurkowym nazywa się wielką ławą bracką. I właśnie ta wielka ława w tym roku, na wniosek zarządu i hetmana zdecydowała, że to właśnie ja dostąpiłem tej godności bycia królem kurkowym. Jest to tytuł honorowy, przyznawany na jeden rok. Z tego tytułu nie ma żadnych przywilejów, jest to funkcja stricte reprezentacyjna. Król ma natomiast prawo brać udział w posiedzeniach, mimo, że nie jest członkiem rady brackiej – mówi Krzysztof Urbańczyk, który wyjaśnia, że Bractwo Kurkowe to organizacja paramilitarna, ale przede wszystkim patriotyczna, a jej członkami są przedstawiciele różnych zawodów i z różnym wykształceniem. – Członkowie Bractwa to ludzie, którzy chcą się ze sobą spotykać i podejmują różne akcje w służbie miastu i ziemi rybnickiej. Takim najbardziej dobitnym przykładem naszej działalności, który widać na ulicach, jest motocykl ratunkowy dla miasta Rybnika. To niezwykle precyzyjna, droga i wyposażona w specjalistyczny sprzęt medyczny maszyna, która w czasie korków i innych niedogodności jest dwa razy szybsza od zwykłej karetki – dodaje nowo mianowany król kurkowy.
Ćwicz oko i dłonie w ojczyzny obronie
Bractwo bierze udział we wszystkich miejskich uroczystościach, podczas których wciąga na maszt flagę Rybnika. Od niedawna wystawia też swój poczet flagowy. To również z inicjatywy bractwa prezydent miasta po zaprzysiężeniu dostał na swoje barki łańcuch, a więc insygnia, które popularne były w przeszłości. Bractwo Kurkowe Miasta Rybnika to organizacja niespełna trzydziestoosobowa, w której składzie znajdują się aktualnie sami mężczyźni i jedna kobieta. – Spotykamy się na strzelnicy, która od maja jest już nasza, i która znajduje się w gminie Jejkowice. Tam, zawsze w ostatnią niedzielę miesiąca, jest brackie strzelanie. Trwa to już od wielu lat i jest to w pewnym sensie taka bracka liga. Aby być klasyfikowanym, to na dwanaście strzelań, które odbywają się w ciągu dwunastu miesięcy, trzeba wziąć udział w co najmniej ośmiu. Wszystko w myśl zasady „ćwicz oko i dłonie w ojczyzny obronie”. Cały czas mamy jednak tą nadzieję, że te nasze umiejętności strzeleckie będą wykorzystywane tylko na strzelnicy. Aczkolwiek żyjemy w takich czasach, że wszystko jest możliwe – twierdzi król Urbańczyk. Żeby stać się członkiem Bractwa Kurkowego, trzeba po prostu chcieć. Wystarczy przyjść do siedziby organizacji, która znajduje się w Zespole Szkół Technicznych w Rybniku. – Tam w czwartki są zawsze dyżury i jest otwarty sekretariat. Wszystkich chętnych serdecznie zapraszamy. Jakie są wymagania? Trzeba po prostu chcieć być z nami. Kwestia strzelania jest dobrowolna. Jeśli ktoś nie umie, a chce, to nauczymy. Poza tym mamy również szwadron kawalerii brackiej, czyli ludzi jeżdżących na motorach – tłumaczy król kurkowy anno domini 2015.
Honor, a nie honorarium
Czy w obecnych czasach uzasadnione jest istnienie organizacji, która wielu może wydawać się dziś nieco archaiczna? – Podczas intronizacji, w czasie tak zwanej mowy tronowej, powiedziałem, że ktoś może stwierdzić, że żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku i coś takiego już nam nie przystoi. Ale Bractwo Kurkowe zawsze starało się i będzie się starać, żeby takie słowa jak patriotyzm, godność i honor miały swoją wagę. Chodzi o to, żeby komuś nie mylił się honor z honorarium. Pewne słowa zostały dziś mocno zdyskredytowane. Nie ważny jest honor, ważne jest kto co ma. A my staramy się pokazać, że jest odwrotnie. Żyjemy na Śląsku i w oratorium Ernesta Brylla i Katarzyny Gaertner, w jednej z prostych piosenek, są takie słowa: „na Śląsku żyją ludzie, dla których nie to znaczy nie i tak to znaczy tak.” Chciejmy to szanować, utrzymywać i pokazać, że zawsze byliśmy Polakami i patriotami – podsumowuje Krzysztof Urbańczyk, król Bractwa Kurkowego Miasta Rybnika.
Kuba Pochwyt