Rowery i komórki - to najczęściej trafia do biura rzeczy znalezionych
Damskie torebki, portfele, komórki i rowery - m.in. takie przedmioty trafiają do Biura Rzeczy Znalezionych w Wodzisławiu. Ale usiłowano tam także umieścić beczki z nieznaną substancją, czy butlę gazową.
Nie tańsze niż 100 zł
Biura rzeczy znalezionych działają od lat 90. ubiegłego wieku. Najpierw podlegały urzędom rejonowym, potem przeszły pod powiaty. Do tej pory nie było jednak dokumentu, który jednoznacznie określałby zadania biura i sposób jego funkcjonowania. Przykładowo nie było dokładnie wiadomo czego można do biura nie przyjąć. Doprecyzowane przepisy ustawowe weszły w życie w czerwcu tego roku. - Możemy odmówić przyjęcia rzeczy, której wartość szacunkowa nie przekracza 100 zł. W starym rozporządzeniu był zapis mówiący o tym, że jeżeli rzecz nie przedstawia żadnej wartości dla organu, który ma ją przyjąć, to możemy odmówić jej przyjęcia - mówi pracownica biura, podinspektor Katarzyna Sitko z Wydziału Obywatelskiego, Ochrony Informacji Niejawnych i Zarządzania Kryzysowego starostwa powiatowego w Wodzisławiu.
To właśnie Wydział Obywatelski zajmuje się prowadzeniem biura rzeczy znalezionych. - To niewdzięczne zadanie, wymagające dużo pracy, a jej efektów działania dla mieszkańca nie widać, nie przynosi to powiatowi żadnego prestiżu. Jest zapis ustawowy, że biuro musi być i już. Myślę, że znalazło się u nas, bo w nazwie wydziału jest wyraz „obywatelski” - mówi Gabriela Bała, naczelnik wydziału.
Z policji, straży miejskiej, MZK
Najwięcej rzeczy trafia do biura latem. 99 proc. z nich przekazuje policja i straż miejska, a także inne instytucje. Kiedyś rzecz znaleziona np. w autobusie MZK trafiała do magazynów tej instytucji, teraz tam przedmioty „trzymane” są tylko przez trzy dni, potem idą do biura rzeczy znalezionych.
- Bardzo rzadkie są wypadki, że mieszkaniec znalazłszy coś idzie z tym do nas, zazwyczaj zwraca się do policji, a stamtąd trafia to do biura - mówi pani naczelnik.
Kiedyś jedna z instytucji znalazła dziesięć plastikowych beczek wypełnionych jakąś nieznaną, żółtą substancją, zapachem przypominającą paliwo. W biurze odmówiono ich przyjęcia, bo nie było ekspertyzy dotyczącej zawartości beczek. Pracownicy biura przyznają, że czasem instytucje, czy osoby prywatne nie rozumieją, że nie wszystko, co znajdą przy drodze nadaje się do biura rzeczy znalezionych. - Czasami jesteśmy traktowani jak śmietnik - mówi naczelnik Bała. - Zdarzyło się, że chciano nam przekazać klapy studzienek kanalizacyjnych. W wodzisławskim biurze odmówiono też przyjęcia szmacianej torebki damskiej, zniszczonego, pustego portfela, który trzymał się praktycznie na jednej nici, butli gazowej czy też breloczka od kluczy. Największy problem jest z gotówką. Do biura trafiło np. kilkaset złotych znalezionych przez mieszkańca, ale i portfel, w którym było 3 zł 13 groszy. Do portfela dołączone było pismo policji, w którym wykazane były te pieniądze. I taką rzecz biuro musi przyjąć.
W tym roku posucha
Szacowanie wartości danej rzeczy nie jest łatwe. Pracownicy sprawdzają czy jest uszkodzona, czy nie, „na nosa” określają czy ma jakąś wartość, ale i posiłkują się internetem, sprawdzają na allegro, czy w porównywarce cen jaką coś może mieć wartość. Rzeczoznawcy nie opłaca się zatrudniać, ponieważ jego honorarium wielokrotnie mogłoby przekroczyć wartość danego przedmiotu. Wodzisławskie Biuro Rzeczy Znalezionych mieści się w budynku starostwa powiatowego przy ul. Pszowskiej 92 a. W tym roku jest tu posucha. Trafiły tu zaledwie kosmetyczka, której nie przyjęto i dwa telefony komórkowe, których właścicieli szybko odnaleziono. A właśnie komórki i rowery trafiają do biura najczęściej. Przy czym zwykle są to stare zdezelowane jednoślady. Dziś w magazynie biura, w piwnicy starostwa znajduje się kilka rowerów. Drobnica typu portfel umieszczona jest w segregatorach.
Dwa lata na przechowanie
Na tablicy ogłoszeń w budynku i na stronie internetowej starostwa powiatowego przynajmniej przez miesiąc wisi informacja o znalezionych rzeczach. W biurze są one przechowywane przez dwa lata, a jeśli nie znajdzie się właściciel wzywany jest znalazca, który może daną rzecz sobie wziąć. Jeśli dana osoba, czy instytucja tego nie chce biuro wnioskuje do sądu o likwidację niepodjętego depozytu. Potem urząd skarbowy prowadzi licytację danej rzeczy, a jeśli i wtedy nie będzie zainteresowanych przedmiot jest niszczony.
(abs)
co za pleśń w tej piwnicy