Ksiądz Jan Szywalski o modlitwie... nogami
- Sześć dni, sto pięćdziesiąt kilometrów. Ile to godzin marszu, ile to kroków? „Doga jest celem” - mówi się o pieszych pielgrzymkach. Nie tylko chodzi o dojście na Jasną Górę, ale sama droga to rekolekcje na nogach - pisze ks. Jan Szywalski.
Wszystko staje się modlitwą. Słuchanie rozważań ubogaca. I wreszcie jest też czas na własne przemyślenia. „Dokąd dojdę, gdy tak pójdę jak teraz idę?” - ujął to kiedyś o. Jan Góra. Dochodzi do osobistego rozrachunku z życiem, na które na ogół nie mamy nigdy czasu. Pielgrzymka jest symbolem naszej wędrówki przez życie. Podobieństwo jest uderzające: tu i tam trzeba być odpornym na trudy, trzeba zawziąć się, by dojść do celu. Wędrówka jak i życie ma być przeplatane modlitwą. Tu i tam są postoje, chwile odpoczynku, po których trzeba się znowu podnieść i zawzięcie kroczyć dalej. Na szlaku jak i w życiu są przy nas inni ludzie, zwanych tu rodzinnie „siostrami i braćmi” i wzajemnie mamy się znosić i wspomagać.
- Idę, księże, po raz trzydziesty” - mówi dawna znajoma starowieśniaczka - „przyjechaliśmy z Münster, jak co roku,. Nie możemy opuścić tej pielgrzymki, jest za co dziękować i o co prosić.
Noszą krzyż z napisem swego miasta. Razem z nią córka i wnuczka. Bakcyl pielgrzymowania jest zaraźliwy i często dziedziczny.
- W tym roku sam nie idę - usprawiedliwia się starszy pan - ale odprowadziłem syna i wnuków, teraz ich czas. Są osoby, które zaliczyły wszystkie trzydzieści dwie raciborskie pielgrzymki, a nawet wspominają początki na opolskich.
- Ile masz lat? - pytam malucha obok siebie.
- Sześć – odpowiada. Jest chyba najmłodszym uczestnikiem, przynajmniej w naszej niebieskiej grupie. Ja zaś jestem niewątpliwie najstarszym, ale mam zamiar iść tylko w ten jeden dzień, maluch zaś zamierza się na więcej.
Modlimy się nogami; każdy krok może być ofiarą, zwłaszcza jeżeli są odciski, albo skrzypią kolana ze starości. Modlimy się uszami słuchając rozważań, które prowadzi brat Damian, dziekan pietrowicki: „Postawa nawrócenia polega na ustawianiu wszystkiego na swoim miejscu. Jeżeli Bóg jest u góry, wszystko inne jest na właściwym miejscu”. Przytacza przykład św. Franciszka, który w pewnej chwili zrozumiał, że jest uzależniony od konwenansów ludzi swej epoki, gdzie przynależność do wyższego stanu i bogactwo stało się naczelnym celem. Zrozumiał, że musi być wolny dla Ewangelii, która prawo miłości stawia na czele ludzkich wartości i nie pozwala gardzić małymi i słabymi. Czyż wiele się dziś zmieniło, czyż dziś nie gardzimy nieudacznikami, którzy nie dali sobie radę w wyścigu szczurów? Przełomem u Franciszka było ucałowanie trędowatego, który należał do ludzi zupełnie poza nawiasem.
Po południu modlitwa różańcowa. Intencje podawane wyjawiają cele pielgrzymowania modlących się. Proszą o zdrowie dla siebie i swoich bliskich, bywa, że cała rodzina pielgrzymuje w intencji chorej mamy. Są prośby o znalezienie dobrej pracy, o zdanie egzaminu. Młodzi modlą się o dobrego męża czy żonę; co świadczy to o poważnym podejściu do planu założenia rodziny. Są prośby o nawrócenie męża z pijaństwa, lub syna z narkomanii. Modlitwa poparta pokutą ma szczególną moc. Są modlitwy za zmarłych, często za byłych uczestników pielgrzymki..
W ogonie grupy jest okazja do spowiedzi. Zwykle obraca się w rozmowę; czasem jest to tylko monolog: rozprawa ze sobą samym. Komplikacje życiowe, nieporozumienia rodzinne. Jest uderzenie w pierś: „moja w tym wina, choć może nie tylko”. I wspólne szukamy rozwiązania, choć czasem wyżalanie się już przynosi ukojenie. „Idź w pokoju, zacznij od nowa, spróbuj inaczej”.
Wszystkie pielgrzymki piesze w tym roku są nastawione na przygotowanie do Światowych Dni Młodzieży, które mają się odbyć za rok w Krakowie. Polska ma szansę pokazać światu żywy katolicyzm. „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” - to hasło krakowskich dni młodzieży, a równocześnie słowa hymnu. Pielgrzymi śpiewają go zwłaszcza w popołudniowej godzinie miłosierdzia. Ufni w Bożą miłość wytrwale kroczą do przodu, na szlaku pielgrzymki i życia. „Jezu, ufam Tobie i nie zawiedziony nie będę”.
ks. Jan Szywalski