Praca w komisji – chętnych więcej niż miejsc
Mimo ubiegłorocznej wpadki z liczeniem głosów, chętnych do pracy w komisjach wyborczych jest więcej niż miejsc. – Musieliśmy przeprowadzić losowania – przyznaje Wojciech Litewka, dyrektor katowickiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego.
6 września odbędzie się referendum, podczas którego będziemy odpowiadać na pytania dotyczące jednomandatowych okręgów wyborczych, finansowania partii z budżety państwa oraz zmian w prawie podatkowym. Referendum, podobnie jak wybory to spore przedsięwzięcie także logistyczne. Do jego obsługi potrzebnych jest tysiące osób, które stworzą komisje wyborcze.
Osoby, które dostaną się do komisji mogą zarobić nawet 180 złotych. – Stawki są zróżnicowane, w zależności od tego jaką dana osoba będzie sprawować funkcję w komisji. 180 złotych to wynagrodzenie przewodniczącego komisji, 160 złotych zastępcy przewodniczącego, a zwykły członek komisji otrzyma 140 złotych – wylicza szef delegatury KBW.
Członków dla komisji referendalnych mogły zgłaszać tzw. podmioty uprawnione, czyli stowarzyszenia, organizacje i partie polityczne, które zgłosiły w Państwowej Komisji Wyborczej, że chcą brać udział w przygotowywaniu referendum. Co ciekawe, chętni do pracy w komisjach nie boją się kolejnej wpadki z liczeniem głosów i przedłużonej pracy komisji. Chętnych było więcej niż miejsc. – Tych problemów nie odczuły wszystkie komisje. Komisje obwodowe wówczas skończyły liczenie głosów planowo, w nocy z niedzieli na poniedziałek i problemach ich członkowie dowiedzieli się z telewizji, gdy wstali wypoczęci następnego dnia. Problemy dotyczyły miejskich i wojewódzkich komisji – zapewnia.
Co nowego podczas tegorocznego referendum? Na pewno godziny otwarcia. – Tym razem lokale wyborcze będą czynne o dwie godziny dłużej niż przy wyborach samorządowych czy prezydenckich. Głosować będzie można od godziny 6.00 do 22.00 – tłumaczy Wojciech Litewka. Kolejną nowością jest również możliwość nagrywania kamerą liczenia głosów. To uprawnienia dla tzw. mężów zaufania, czyli obserwatorów, którzy z ramienia np. partii czuwają nad prawidłowym przebiegiem głosowania. Nie zmieni się liczebność komisji. W skład obwodowej komisji do spraw referendum powołuje się od 4 do 8 osób oraz jedną osobę wskazaną przez wójta (burmistrza, prezydenta miasta) spośród pracowników samorządowych gminy lub gminnych jednostek organizacyjnych albo pracowników jednostek, w których został utworzony odrębny obwód głosowania. – Chodzi między innymi o sprawy organizacyjne, głosowania odbywają się między innymi w szkołach. Taka osoba zna obiekt, wie gdzie są np. klucze, a więc wszystko odbywa się sprawnie – mówi Litewka.
(acz)
Będą mieć mało pracy bo większość Polaków w tym dniu wybiera się na grzyby i spacer po lesie.
Komisje wyborcze powinny być TYLKO dla ludzi BEZROBOTNYCH z średnim lub wyższym wykształceniem!Taki powinien być wymóg!Po ki ch*j cisną się do komisji osoby,często pracujące w UM,cisną swoje dzieci lub innych członków rodziny.No a bezrobotni muszą latać ze skierowaniami na fikcyjny staż,to jest kurna chore.Chory kraj!Wstyd!Znam osoby tak bezczelne,które na co dzień pracują w Urzędzie a potem siedzą w komisji,łaszcząc się na 180zł a bezrobotny się tam do komisji nie dostanie,jak jest z poza układu!!!