Odkryty cios należał najpewniej do mamuciątka
Mierzy 175 cm, waży kilkadziesiąt kg i od tygodnia jest budzącym największe emocje i zainteresowanie obiektem z Wodzisławia.
To prawy cios mamuta, a właściwie mamuciątka. Należał do osobnika z gatunku mamut włochaty, inaczej zwany wielkim. Ten wymarły przodek słonia ważył do 6 ton i miał ciosy osiągające nawet 5 metrów. - Z rozmiarów naszego ciosu wynika, że należał do osobnika młodocianego - mówi Sławomir Kulpa, dyrektor Muzeum w Wodzisławiu Śl.
Myśleli, że to korzeń
Wystający z wody cios zauważyła nastolatka. Było to 31 sierpnia po południu na terenie Ośrodka Rybaczówka w Zawadzie. - Jak woda wyschła koleżanka zobaczyła kawałek wystającego trzpienia. Wyciągnęliśmy to. Na początku myśleliśmy, że to korzeń, a potem koleżanka mówiła, że to coś skamieniałego. Zadzwoniliśmy na straż miejską, która przyjechała i zabezpieczyła ten cios - relacjonuje Arkadiusz Bieniek, właściciel ośrodka.
Nazajutrz po odkryciu od rana pracowali na miejscu pracownicy Muzeum w Wodzisławiu Śl. Obłożyli cios folią i przetransportowali do muzeum. Już planują kolejne działania. - Tu nawet możemy mieć do czynienia nie tylko z kośćmi, ale i mumią. A gdyby okazało się, że mamy do czynienia z miejscem, w którym nie tylko żyły mamuty, ale też ludzie, to Wodzisław znalazłby się na światowej mapie unikatowych znalezisk - snuje wizje Sławomir Kulpa. - Dla nas to pierwsze tego typu znalezisko. Dlatego powołany zostanie zespół składający się z naukowców różnych branż, aby odpowiednio przygotować się do prac badawczych, i aby pozyskać jak najwięcej informacji. Przecież jeśli będziemy mieli do czynienia z mumią, to musimy wiedzieć, co z nią zrobić, aby przetrwała i musimy być przygotowani do zrobienia tego. Samo wydobycie będzie ciężkie.
Paleontolodzy studzą emocje
Z perspektywy Wodzisławia Śl. odkrycie ciosu jest wielkim wydarzeniem. Byliśmy ciekawi, jak do znaleziska odnoszą się polscy paleontolodzy, czyli naukowcy specjalizujący się w poszukiwaniu skamielin i pozostałości prehistorycznych zwierząt. - W tym całym wydarzeniu najważniejsze jest to, że ktoś zauważył skamieniałość, wydobył ją i poinformował o tym straż miejską, jest to bardzo chwalebna postawa i oby wszystkie skamieniałości miały szczęście do takich odkrywców - mówi dr hab. Tomasz Sulej z Instytutu Paleobiologii Polskiej Akademii Nauk, jeden z odkrywców polskiego dinozaura drapieżnego nazwanego smokiem z Lisowic. - Niestety wartość naukowa takiego ciosa jest znikoma. Są znane całe szkielety mamutów i to z nich przede wszystkim czerpiemy wiedzę o tych zwierzętach. Pojedynczy cios niewiele tu może dodać. Ale będę trzymał kciuki w trakcie wszelkich poszukiwań. Znam przypadek, że zaczęło się od ciosa mamuta, a wyszło z tego muzeum dinozaurów w Lisowicach, gdzie można podziwiać szkielet smoka wawelskiego - dodaje naukowiec.
Dr Andrzej Boczarowski, naukowiec i wykładowca na stałe związany z Wydziałem Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego, paleontolog, geolog, trochę żałuje, że cios został zabrany z miejsca odkrycia. - Samo dotknięcie ciosu mogło doprowadzić do wymieszania tkanki z ludzkim DNA i w rezultacie doprowadzić do zaprzepaszczenia wartości naukowej eksponatu.
Tłumaczy, że ciosy mamuta są zbudowane przede wszystkim z fosforanu wapnia, tak jak zęby, przez co są bardzo odporne na wietrzenie. Tak naprawdę kręgowce bardzo źle zachowują się w stanie kopalnym, dlatego, że kości składają się z dwóch faz: mineralnej i organicznej. - Ta ostatnia potrafi bardzo szybko przepaść w wyniku działania bakteryjnego, wówczas kość jest osłabiona. Jeśli wejdzie tam woda, w której znajduje się dwutlenek węgla, wówczas kość rozpuści się w ciągu kilkunastu miesięcy. Często zęby są ostatnią rzeczą zostającą po zwierzęciu - wyjaśnia paleontolog.
Naukowiec po rozmowie z dziennikarzem „Nowin Wodzisławskich” postanowił przyjechać do Wodzisławia. - Zależy nam przede wszystkim na zobaczeniu miejsca odkrycia, dlatego, że osady, w których tkwią szczątki są często ważniejsze od samych szczątków. One dadzą nam informację na ile potencjalne jest to miejsce. Samo odkrycie ciosu nie jest niczym nadzwyczajnym. Jest ich dużo. Jak jest fajnie zachowany, to jest fajnym eksponatem w lokalnej kolekcji. Gdyby się okazało, że jest tam coś więcej, a kości są bardziej narażone na zniszczenie, to wtedy trzeba podjąć prace wykopaliskowe. My w naszym muzeum przy Wydziale Nauk o Ziemi UŚ mamy możliwości przeprowadzenia analizy i zabezpieczenia tych zbiorów, nawet zostawienia ich w Wodzisławiu. To kwestia ułożenia spraw między instytucjami państwowymi - mówi dr Boczarowski.
Naukowiec przybył do Wodzisławia 7 września. Z tego powodu Muzeum w Wodzisławiu zorganizowało nawet konferencję prasową. Właściciel Rybaczówki nie ma nic przeciwko wykopaliskom. - Trochę reklamy się przyda - śmieje się Arkadiusz Bieniek.
Tomasz Raudner
W Europie mamuty włochate wymarły około 13 tys. lat temu, są jednak wskazówki sugerujące, iż znalezisko wodzisławskie może mieć nawet 23 - 24 tys. lat. Właśnie tyle liczą kości i zęby 86 mamutów włochatych znalezionych w 1967 roku na wzgórzu św. Bronisławy w Krakowie. Jak dotąd to największe skupisko szczątków tych przodków słoni w Polsce. Najbliżej Wodzisławia kości mamutów znaleziono w kopalni piasku w Pyskowicach koło Gliwic. Cios wodzisławski zostanie przebadany węglem C14 dla ustalenia wieku, wówczas wątpliwości znikną.
Piękne znalezisko :)