Przyjechać autobusem po panią z sanepidu? Dyrektor wyjaśnia...
Mieszkanka Olzy przekonała się na własnej skórze, co to znaczy załatwić sprawę w sanepidzie. Mówi wprost, że to absurd.
Kobieta (nazwisko do wiadomości redakcji) otwiera w Rydułtowach sklep spożywczy. Zdaje sobie sprawę, że musi spełnić szereg wymogów stawianych przez inspekcję sanitarną, w tym oddać do badania wodę wodociągową z miejsca prowadzenia sklepu. Zdaje sobie też sprawę, że za badanie trzeba zapłacić: około 400 zł za sprawdzenie wody pod względem mikrobiologicznym i fizykochemicznym oraz około 80 zł za pobranie próbki. Zgodnie z przepisem wodę może pobrać jedynie kompetentny pracownik powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej. - Wszystko do tego miejsca jest dla mnie zrozumiałe. Natomiast kiedy pani w PSSE oświadczyła mi, że muszę przyjechać po nią, zawieźć do mojego sklepu, by pobrała próbkę wody i następnie odwieźć, zaczęłam się zastanawiać w takim razie, za co ja płacę te 80 zł? Kiedy powiedziałam pani, że nie mam samochodu, więc jak mam ją przywieźć, stwierdziła, że to już moja sprawa, bo przecież badanie próbki wody ja zlecam (owszem ja zlecam, ale z uwagi na przepisy). Wydaje mi się absurdalne, że pracownicy państwowej instytucji nie mają dostępu do samochodów służbowych lub też nie potrafią/nie mogą skorzystać z komunikacji międzymiastowej, by samodzielnie dojechać do klienta - dzieli się wrażeniami właścicielka sklepu. - W moim przypadku (brak samochodu) wychodzi na to, że muszę pojechać z mojej miejscowości po panią do PSSE w Wodzisławiu Śl. autobusem oraz razem z nią iść na przystanek autobusowy, wsiąść do autobusu, który dowiezie nas do mojego sklepu i tą samą drogą odwieźć panią do PSSE, gdy już pobierze próbkę. Pytanie brzmi - kto ma zapłacić za jej bilet? Z pewnością klient, który już przecież zapłacił za pobranie próbki nie małe pieniądze... I czemu pani z PSSE nie może sama przyjechać pod wskazany adres, czy bez mojej pomocy się zgubi? - zastanawia się mieszkanka.
Barbara Orzechowska, dyrektor wodzisławskiego sanepidu wyjaśnia, że w cenie około 80 zł zawarty jest koszt czasu dojazdu, poboru próbki i wydania orzeczenia. Natomiast cena nie zawiera kosztów dojazdu. - Przyjęte jest, że klienci przyjeżdżają do PSSE po wyznaczonego pracownika (nie płacą wtedy za koszt dojazdu), co często jest dla nich wygodne, ponieważ lokale zazwyczaj jeszcze nie funkcjonują. PSSE dysponuje jednym samochodem służbowym wykorzystywanym do poboru prób urzędowych. Jest możliwość umówienia się, że pracownik PSSE dojeżdża do klienta samochodem służbowym, jednak wtedy na badanie zazwyczaj trzeba czekać dłużej, gdyż pierwszeństwo w poborze prób mają próby urzędowe - tłumaczy szefowa sanepidu.
Dodaje, że klient nie musi korzystać z laboratoriów sanepidu. Może zlecić badanie każdemu laboratorium o udokumentowanym systemie jakości prowadzonych badań wody, zatwierdzonym przez Państwową Inspekcję Sanitarną, np. w wodociągach. Wówczas inspektor sanitarny wydaje jedynie orzeczenie o jakości wody.
Nasza rozmówczyni poradziła sobie pożyczając samochód. - Pytałam tej pani czy zawsze w takich przypadkach trzeba po nich jeździć to powiedziała, że zawsze. Nie poinformowano mnie, że ewentualnie mogę czekać aż będą mieli wolne auto służbowe. Pani powiedziała, że służbowe auta używają tylko jak jadą na kontrolę, czyli nie na zlecenie klienta. Mi nie zależało na konkretnym terminie, więc mogłabym bez problemu poczekać na ich auto służbowe, gdybym tylko dostała taką możliwość... - kończy właścicielka sklepu.
(tora)
@kabała - nie do końca zgodzę się z tym, że to wrzód do wycięcia. Służby sanitarne jednak dyscyplinują. Znając życie gdyby ich nie było to można pewnie by się zdziwić co do niektórych miejsc. Szczególnie tych związanych z produkcją żywności. Nie mniej jednak cała reszta jest bardzo prawdziwa. Bardzo jestem ciekaw czy po tym wpisie Nowiny będą śledziły sprawę - zobaczymy czy pani będzie miała "pod górkę z powodu sił wyższych" czy jednak przejdzie kontrolę bez problemów.
Bareizmy wiecznie żywe !
Sanepid to jeden z bastionów komuny mentalnej i strukturalnej. Dziwne, że nikt się im nie dobrał jeszcze do du.. choć co chwilę słyszymy historie rodem z czasów Gierka. Sknerowate baby mają kompleks wyższości i kiedy mają kaprys to pokazują humor. Nie pojedź po taką, albo nie zapłać za taxi to zapomnij o koncesji itp. A jak postawisz na swoim i wykażesz takiej absurd i głupotę, to spodziewaj się niespodziewanej, dokładnej kontroli. Od kary nie uciekniesz, bo w sanepidzie pracują profesjonaliści. To wrzód, który wymaga wycięcia. Ich kompetencje powinny być częściowo przejęte przez inne instytucje, reszta jest niepotrzebna.
Coś czuję, że po tym artykule próbka będzie bardzo zanieczyszczona i wyniki badać bardzo niekorzystne... :]