Makabra przy Rymera w Radlinie. Mieszkał ze zwłokami matki. Czy to było morderstwo? [ZDJĘCIA] [FILM]
Do szpitala psychiatrycznego w Rybniku trafił 50-letni Józef Z., który wczoraj zabarykadował się w domu przy ulicy Rymera w Radlinie. Po szturmie na dom, policjanci znaleźli ciało jego matki w stanie rozkładu.
Materiał wideo:
Policyjna akcja zaczęła się we wtorkowy wieczór około godziny 19.00. Mieszkańcy ulicy Rymera poprosili policję o sprawdzenie, co dzieje się w jednym z domów jednorodzinnych przy tej samej ulicy. Niepokój sąsiadów wzbudziło zniknięcie 79-letniej Marii Z., właścicielki domu. Kobieta mieszkała z 50-letnim synem Józefem. Mężczyzna leczył się psychiatrycznie. Przez ostatnie dni urządzał awantury, biegał w okolicach domu z siekierą i groził sąsiadom.
– Pod wskazaną posesje podjechał nasz patrol. Kiedy policjanci chcieli wejść do domu, lokator powitał ich z siekiera w ręku, odmówił również wpuszczenia ich do środka, barykadując się w budynku – mówi nam młodszy aspirant Joanna Paszenda z Komendy powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim.
Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe, straż pożarna oraz policjantów z wydziału kryminalnego. – Z pomocą strażaków udało się sforsować drzwi do domu i obezwładnić agresywnego mężczyznę. Lekarz zadecydował o umieszczeniu go w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku – mówi policjantka.
Po wejściu do domu dokonano makabrycznego odkrycia. Na parterze budynku policjanci znaleźli ciało 79-letniej właścicielki domu. – Na ten moment nie wiemy, co było przyczyną jej śmierci. Ciało było w stanie daleko posuniętego rozkładu i dopiero sekcja rozwieje wątpliwości. Podczas oględzin zewnętrznych ciała nie stwierdzono obrażeń – mówi policjantka.
Józef Z. od dłuższego czasu miał problemy z psychiką. Jeszcze kilka dni temu chciał demolować siekierą samochody uczestników pogrzebu, które zaparkowały w pobliżu jego posesji. Na miejscu zabezpieczono ślady, które mają pomóc odpowiedzieć co przez ostatnie dni działo się w domu przy ulicy Rymera. Postepowanie nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu Śląskim.
(acz), Fot. Adrian Czarnota
Alexia ma rację.Od forsowania drzwi są antyterroryści.Rozumiem,że ten człowiek nie chciał wpuścić policjantów,ci wtedy zadzwonili po straż...Akurat tego nie rozumiem...Widocznie wiedzieli,co to za czub,że nie jest aż tak groźny,by nasyłać na niego komandosów.Ocenili,że życie strażaków (bez broni),nie będzie narażone,tak to sobie tłumaczę
No to widocznie nie znam się @czornyz.Myślałam,że do psycholi,morderców i innych zbirów przyjeżdża policja i brygada antyterrorystyczna,czyli odpowiednie służby posiadające broń...No ale jak widać w Radlinie przyjeżdża straż.A do kuchni to se goń swoją starą!
alexxia84 - już któryś raz z kolei czytam Twoje głupie wypowiedzi, a kto miał sforsować barykadę? sąsiedzi? przecież to straż ma do tego odpowiednie narzędzia. Wejdź do kuchni i nie wychodź, jeśli nie masz nic mądrego do napisania.
Ty ponizej zy ktos sie leczy psychiatrycznie to nie moze chodzic poruszac sie wsrod ludzi na wolnosci twoja wiedza na ten temat jest bardzo mala lecza sie ludzie gdzie i wyzsze funkcje w swym zyciu pelnią zajdz do jakiego lekarza psychiatry i Ci powie a do glowy kazdemu moze uderzyc dzis jest dobrze a jutro mozesz nago po ulicy chodzic leczyl sie moze kiedys zaniedbal chorobe i takie efekty tego są po jakims czasie jak dojdzie do siebie to moze zalowac tego co zrobil jesli cos zrobil narazie wyjasnia Policja
Masakra... I taki człowiek swobodnie poruszał sie na wolności? Skoro był leczony psychiatrycznie to nie widzieli Ci co go leczyli ze jest nieobliczalny i powinien byc umieszczony w specjalnym zakładzie zamknietym zeby nikomu krzywdy nie zrobić. Ale to jest Polska... Wspołczuje tym sąsiadom mieszkać obok kogoś takiego...niewyobrażalne. I pomyśleć jeszcze że mogą go wypuścić na wolność, bo to osoba niepoczytalna a przeważnie tacy unikają kary... SZOK!!
straz musiala byc mogl rozlac srodek latwo palny chalupa raz dwa idzie z dymem i czym by to gasili ? moczem sikali by?
A co do tego gościa...To jest ciężko chory psychicznie,niepoczytalny człowiek.Matka miała telefon i mogła dzwonić,że stan syna jest zły i nie pozwala na życie w społeczeństwie.Sąsiedzi byli zastraszani i nękani,wiedzieli,że jest chory psychicznie,na lekach.Wystarczył jeden telefon drodzy sąsiedzi a nie czekać 3 tygodnie,bo ostatnio wtedy widzieli tą biedną babcię żywą...Nie widzę,nie słyszę ale z mediami chętnie porozmawiam po tragedii co?
Mnie zastanawia po co byli ściągani strażacy...Nie ciekawi Was to też?Przecież do się nie palił,wycieku gazu nie było,nikogo z wraku nie trzeba było ciąć,facet nie groził,że skoczy z okna,tylko agresywnie latał z siekierą.Zastanawiam się zatem po co wzywać i narażać strażaków...Czy oni to mają w swoich obowiązkach,by przyjeżdżać i pomóc obezwładniać agresywnych psycholi?Czy to raczej nie jest w obowiązku policji?Taki strażok to ma przewalone na całej linii...nie dość,że do wypadków przyjeżdżają zwykle jako pierwsi,zaczynają akcję ratunkową,dopiero po kilkunastu minutach przejmuje ją ratownictwo medyczne!!!(tak,tak o lekarzu nie marzcie,chyba,że jest bardzo ciężki wypadek,choć też nie zawsze się pofatyguje),to jeszcze te biedne strażoki muszą odwalać robotę za policjantów (wspomóc ich buhahaha),narażać życie,do jakiegoś agresywnego świra z siekierą,który się zabarykadował.Żeby chociaż zarobki mieli wyższe od tych z ratownictwa medycznego czy policjantów to rozumiem takie poświęcenie,ale nie mają!
i znowu by bylo morderswo w radlinie? to szok masakra