Wiadukt rozpaczy. Mieszkańcy odcięci od świata
Droga do lekarza, przedszkola czy kościoła zajmowała chwilę. Teraz to prawdziwa wyprawa i kilkadziesiąt kilometrów do pokonania objazdem. Remont wiaduktu w Nędzy zmienił życie wielu rodzin w koszmar. Schorowani, starsi ludzie i małe dzieci będą ryzykować życie chodząc ukradkiem przez tory?
Pani Kasia codziennie zawozi dziecko do przedszkola. Dotąd zajmowało jej to krótką chwilę. Teraz musi pokonać kilkadziesiąt kilometrów tam i z powrotem. Jej sąsiadka nie ma samochodu, a każdego dnia pcha wózek z chorą córką udając się do ośrodka zdrowia. To kilkaset metrów drogi pod górkę. Teraz musi pokonać kilkanaście kilometrów by dotrzeć na zabieg. Skąd wzięły się kłopoty opisanych osób? Z remontu wiaduktu, który zaplanowano tak bezmyślnie, że ludzie zdesperowani wyszli na remontowaną ulicę by zaprotestować.
Droga wojewódzka nr 421, która biegnie nad torami w Nędzy długo prosiła się o remont. Wójt Anna Iskała wspomina swoje liczne zapytania w Zarządzie Dróg Wojewódzkich i swoje zaskoczenie, że odkładane przez lata zadanie w końcu ruszyło z kopyta. Pośpiech był jednak tak duży, że prace rozpoczęto bez zapewnienia okolicznym mieszkańcom możliwości przemieszczania się z jednej strony wsi na drugą. Za remontowaną strefą znajdują się placówki oświatowe, ośrodek zdrowia, urząd gminy i kościół. Nie wspominając o sklepach czy szybszym dostępie do dróg na Rybnik i Gliwice. Aktualnie jedyna ścieżka dostępu biegnie przez plac budowy. Wśród koparek, ciężarówek i buldożerów. Tak będzie przez cały rok, bo na tyle zaplanowano prace. W dodatku zaraz potem ma się rozpocząć remont kolejnego wiaduktu. – Mam dwoje dorastających dzieci. Syn jeździ na treningi piłkarskie, córka tańczy w zespole. Świat nam się wywrócił, bo teraz by ich zawieźć na miejsce trzeba samochodem nadrabiać kilometrów, a wcześniej mogły dostać się tam piechotą – narzeka jeden ze zdenerwowanych mieszkańców. Sam też ma kłopoty z dotarciem do pracy.
Pozbawieni podstaw
Mieszkańcy ponad dwudziestu posesji, które odcięto od świata, a ściślej od centrum Nędzy, wyszli na ulicę. Do ich protestu doszło 16 września na remontowanym wiadukcie. Byli oburzeni, że nikt ich nie uprzedził o konsekwencjach remontu. Spotkali się z przedstawicielami inwestora – ZDW oraz kolejarzami. W tym zgromadzeniu nie brakło też miejscowych samorządowców. Opozycyjny radny Julian Skwierczyński jak zawsze mówił wzburzonym głosem, wstawił się za protestującymi. – Żeście ludziom zgotowali to piekło – zaznaczył. Sytuację próbował tonować przewodniczący rady Gerard Przybyła. – Jest problem, ludzie zostali pozbawieni podstawowych funkcji – podkreślał. Przyszedł też radny powiatowy, były wójt Franciszek Marcol. Pytał co zrobił mieszkający w Nędzy Andrzej Chroboczek jako wicestarosta, który musiał znać plany drogowców. Szukano winnych tej krzywdzącej mieszkańców sytuacji, jednak najważniejsze było to co ustalą między sobą drogowcy i kolejarze.
Miejscowi chcą bezpiecznego przejścia dla pieszych oraz rowerzystów i to jak najszybciej, bo remont postępuje i coraz trudniej poruszać się po placu budowy (gdy prowadzono rozmowy na wiadukcie jeden z przechodniów wywrócił się na nierównościach). Wstęp na teren odbywa się w warunkach wyjątkowych, bo postronnych nie powinno tu w ogóle być.
Szlaban dla rowerów
ZDW w porozumieniu z PKP PLK dostrzega możliwość zbudowania tymczasowego przejazdu, o szerokości ok. 3 m. Miałby powstać w rejonie tzw. nastawni i przebiegać przez tory. Będzie miał szlabany i dróżnika. Inaczej nie można, bo ruch po torowisku spory i trzeba zapewnić bezpieczeństwo na małym przejeździe. Niewiadomo czy będzie oświetlone. Zanim pierwszy pieszy czy rowerzysta będzie mógł się tędy przemieścić, upłynie dobrych kilka tygodni. Potrzebne są zgody władz kolejarskich. O Nędzy będą decydowali w Warszawie. ZDW na razie mówi „tak” kosztom i koncepcji. Wykonawca robót też jest skłonny dostosować się do warunków. Inwestycja może się jednak przez to opóźnić, bo póki ruch pieszych nie zostanie zapewniony, prowadzenie robót przy „spacerowiczach” jest bardzo niebezpieczne.
Pozostaje problem przejazdu samochodem na drugą stronę wsi. Mieszkańcy widzą taką możliwość drogą prowadzącą przez Łężczok. Trudności dostrzega wójt Anna Iskała, bo teren nie należy do gminy. Sceptyczny do inwestycji jest też ZDW, bo grząski teren przy rezerwacie spisuje na niepowodzenie wszelkie inwestycje drogowe, nawet tymczasowe.
Efektem rozmów na wiadukcie jest notatka służbowa spisana w urzędzie gminy podpisana przez uczestników spotkania oraz funkcjonariuszy policji. Ci stwierdzili, że choć projektowany przejazd nie jest optymalny pod względem bezpieczeństwa to i tak lepszy niż aktualna sytuacja.
(ma.w)
Anna Iskała - wójt Nędzy
Cieszę się, że ZDW rozmawia z gminą, bo wcześniej uważał, że samorząd nie jest stroną w tym postępowaniu. Przekonałam zarząd, że to wójt odpowiada za sprawy w swojej gminie. Zabiegałam o zabezpieczenie przejścia dla pieszych. Mówiono, że PKP żąda ponad 800 tys. zł za taką kładkę nad torami. Informowano mnie, że inwestycja ruszy dopiero w 2016 r. Jak widać, roboty przyspieszono. Dobrze wiedzą, że nawalili, bo to błąd w dokumentacji. Potwierdza to zapowiedź remontu drugiego wiaduktu, gdzie wykonawca musi zabezpieczyć przejście.
Katarzyna Paszek - „odcięta” mieszkanka Nędzy
Od przedszkola dzieli mnie z domu kilkaset metrów. Przy ładnej pogodzie tę trasę pokonujemy pieszo z wózkiem. Jak zaczął się remont muszę jeździć po 40 km. Takich rodzin jest więcej. Mamy wielu starszych mieszkańców, poruszających się rowerami. Ustalenia ze spotkania oznaczają, że coś drgnęło w dobrym kierunku. Potrzebne jest jeszcze rozwiązanie problemu z ruchem samochodowym, bo idzie zima a blokada potrwa rok albo dłużej.
Leon Fila - Naczelnik sekcji eksploatacji Racibórz PLK
Rozebrane kładki, które miały ponad 100 lat były własnością państwowego przedsiębiorstwa PKP. Ja reprezentuję inną istytucję – Polskie Linie Kolejowe. Nie możemy działać poza granicami prawa. Skrzyżowanie, jakim będzie przejście dla pieszych, musi być bezpieczne. To jest duży kłopot w tym miejscu. Lokalizacja musi być kompromisem dla wykonawcy, PLK i pieszych. Stawiamy na tzw. szybką ścieżkę wykonania projektu tego przejścia.
Jarosław Kalinik - Zarząd Dróg Wojewódzkich w Katowicach
Jesteśmy skłonni pokryć wszelkie koszty związane z budową tymczasowego przejścia przez tory kolejowe. PKP musi wyrazić zgodę. Wszystkie kompetentne instytucje zatwierdziły projekt organizacji ruchu, w tym miejscowe starostwo i policja. Powstał w 2010 roku, ale był aktualizowany. Jest problem, bo nie ma tu kładek dla pieszych, które zostały rozebrane. Wszelkie sprawy formalne zostały zatwierdzone. Nie poczuwamy się do odpowiedzialności. Jesteśmy gotowi wydać 200 tys. zł na budowę tymczasowego przejścia, a koszt remontu rozebranych kładek byłby niewspółmierny do tego wydatku i posłużyłyby długi czas.
Ludzie
Radny Powiatu Raciborskiego.
Radna Powiatu Raciborskiego, była wójt gminy Nędza.
Radny Gminy Nędza
Prezes GMKS 21 Nędza
Były radny gminy Nędza.
A jakby się ten wiadukt rozwalił to wcale byłoby źle i jeszcze dłużej trwałoby jego zamknięcie. W Rybniku multum mostów i wiaduktów remontowano w ostatnich latach i jakoś dało się przeżyć. W Nędzy też się da tylko trzeba się przyzwyczaić do utrudnień przez rok i po sprawie.