Asfaltowni u siebie nikt nie chce
W czerwcu gmina Mszana wypowiedziała właścicielowi Wytwórni Mas Bitumicznych, zlokalizowanych na Szybach Zachodnich umowę na dzierżawę należących do gminy terenów. Firma szuka więc nowego terenu, na który mogłaby przenieść asfaltownię. Zwróciła się do Godowa. Zaniepokoiło to mieszkańców Mszany. Uważają, że taka przeprowadzka niewiele w ich sytuacji zmieni. Bo asfaltownia w takim przypadku zmieniłaby adres, ale wciąż pozostałaby w okolicy, więc mieszkańcy nadal odczuwaliby „śmierdzące” skutki jej działalności.
Dobre doświadczenia, złe doświadczenia
Asfaltownia na Szybach Zachodnich działa od kilku lat. Najpierw swoją instalację miała tu firma Alpine. - W ogóle nie śmierdziało. Zresztą podobną instalację Alpine miało również na Kolonii Fryderyk i tam też protestów nie było. Kiedy Alpine po wybudowaniu autostrady zdemontowała swoją asfaltownię zgłosiła się do nas inna firma, która chciała prowadzić tu taką samą działalność. Zdecydowaliśmy się wydzierżawić jej teren, bo skoro z Alpine problemów nie było, to sądziliśmy, że w tym przypadku również wszystko będzie w porządku. Nasze wcześniejsze doświadczenia z tego typu działalnością były pozytywne – wyjaśnia Mirosław Szymanek, wójt Mszany. Okazało się jednak, że nowa asfaltownia stała się źródłem problemów. Mieszkańcy zaczęli narzekać na przykry zapach. Wójt przyznaje, że śmierdziało niekiedy nawet przy urzędzie gminy, a więc spory kawał drogi od otaczarni. - Byliśmy między młotem a kowadłem. Z jednej strony rozumieliśmy protesty mieszkańców, z drugiej zależało nam na dobrej współpracy z firmą – tłumaczy Szymanek. Gmina prowadziła rozmowy z właścicielami asfaltowni, ale nie przynosiły one efektów, bo mieszkańcy wciąż zwracali uwagę na smród. W czerwcu gmina zdecydowała się więc na wypowiedzenie umowy dzierżawy. - Zdrowie mieszkańców jest dla nas ważniejsze, niż wpływy do budżetu z tytułu dzierżawy – wyjaśnia wójt.
Z punktu widzenia mieszkańców zmiana niewielka
Właściciel Wytwórni Mas Bitumicznych postanowił poszukać innego miejsca na swoją asfaltownię. Zwrócił się do sąsiedniej gminy Godów. Jej wójt przyznaje, że do gminy wpłynęło pismo na temat sprzedaży działki pod kątem przeniesienia otaczarni na zwały w Skrzyszowie. To tereny inwestycyjne między ulicą 1 Maja i Wallacha. Sąsiadują z terenami na Szybach Zachodnich. Oba pokopalniane tereny oddziela od siebie końcówka ulicy Wallacha w Skrzyszowie, gdzie znajduje się kilka domów. Na swoim terenie gmina Godów posiada około 40 hektarów działek inwestycyjnych. Firma miała się zwrócić o zakup 2 hektarów. To zaniepokoiło mieszkańców Mszany, którzy odczuwają skutki działalności firmy. - Z naszego punktu widzenia po takich „przenosinach” nic się nie zmieni – mówi nam jedna z mieszkanek Mszany, która walczy o wyniesienie się asfaltowni. - W prostej linii działka, którą interesuje się firma znajduje się w odległości około kilometra od miejsca, gdzie obecnie stoi asfaltownia – wyjaśnia Mariusz Adamczyk, wójt Godowa. Jak przyznaje słyszał o problemach mieszańców, którzy narzekają na działalność asfaltowni. Dlatego gmina zwróciła się z oficjalnym pismem do władz Mszany o opinię na ten temat. Włodarze gminy pojechali też spotkać się na miejscu z właścicielami instalacji. - Kiedy pytaliśmy o skargi na ich działalność, to twierdzili, że skarży się tylko jedna rodzina. Na miejscu aż tak intensywnego zapachu nie było czuć – wyjaśnia Adamczyk. Ale od razu dodaje, że pojechał na miejsce ponownie w innym dniu, tym razem bez umawiania się z właścicielami. - I zapach był już znacznie bardziej intensywny – przyznaje.
Na obrzeżach Skrzyszowa mieszkańcy też czują zapach asfaltu
Sami również – w czwartek 17 września w godzinach południowych - pojechaliśmy na teren przy wytwórni. Choć trwała produkcja, a ciężarowe auta co jakiś czas podjeżdżały po asfalt, to nie było czuć żadnego zapachu. Zapytaliśmy o opinię mieszkańców pobliskich domów na ulicy Wallacha. Ci odpowiadają, że niekiedy śmierdzi i to mocno. - Chyba zależy to od tego czy jest wyż czy niż, albo od kierunku wiatru. Częściej wieje w kierunku Mszany, więc rzeczywiście tam może bardziej dawać się ten zapach we znaki. Ale niekiedy śmierdzi również u nas i na pewno jest to uciążliwe – opowiada nam Halina Dragan, mieszkanka ulicy Wallacha w Skrzyszowie. Plany przenosin asfaltowni trochę ją niepokoją. - Jeśli rzeczywiście zostałaby przeniesiona do Skrzyszowa, to cały ten zapach będzie poleci również w naszym kierunku – martwi się kobieta. Pytamy też mieszkańców o to czy śmierdziało, kiedy swoją instalację miała tu Alpine. Twierdzą, że nie przypominają sobie takich uciążliwości.
Obawiają się, że asfaltownia odstraszy innych inwestorów
Władze Godowa na razie nie podjęły jeszcze ostatecznej decyzji w sprawie sprzedaży terenów pod asfaltownię. Ta zapadnie prawdopodobnie po posiedzeniu połączonych komisji rady gminy, które odbędzie się w czwartek 24 września o godz. 15.00. Nieoficjalnie wiadomo, że choć gmina może zarobić na transakcji około 1 mln zł, to raczej do niej nie dojdzie. - Sprawa budzi zbyt wiele wątpliwości. Poza tym pytałem różnych przedsiębiorców, czy chcieliby funkcjonować w otoczeniu asfaltowni i jednoznacznie odpowiadali, że nie. A my chcemy na nasze tereny inwestycyjne w Skrzyszowie sprowadzić też innych inwestorów – wyjaśnia Adamczyk.
Artur Marcisz