Gdzie się podział architekt miejski? Są tacy, co za nim tęsknią
Zastępca prezydenta Raciborza Wojciech Krzyżek mówi o roli samorządu przy powstawaniu nowych budynków w mieście. Na zdjęciu po bokach dwie inwestycje, które budzą w Raciborzu sporo emocji.
– W przeszłości urząd miasta miał architekta dla Raciborza. Czy nie warto by znów funkcjonował ktoś taki w samorządzie?
– Takie stanowisko było tu w latach 80. ubiegłego wieku, w czasach gdy nie było samorządów. Panowie Bula czy Męczarski pracowali w tej funkcji i odpowiadali nie przed prezydentem miasta, a przed architektem wojewódzkim. Zmiana ustrojowa zmieniła jego kompetencje. Dziś urząd miasta nie ma styczności z wydawaniem pozwoleń budowlanych czy opiniowaniem dokumentacji projektowych. Przez to nie mamy wpływu na projektowanie inwestycji prywatnych inwestorów. Jeżeli pomysł projektanta jest zgodny z planem miejscowym, to niezależnie od kształtu okien czy koloru elewacji nie ma podstaw do odmowy wydania pozwolenia na budowę. Nie ma też podstaw aby tak dokładne uwarunkowania wpisywać do planów miejscowych chyba, że wynika to z ustaleń konserwatorskich. Robimy takie w niektórych obszarach i wówczas dotyczą wysokości zabudowy, spadków dachów, rodzajów materiałów itp. Nie da się jednak zapisać takich wymogów dla każdej działki żeby było od razu wiadomo jak to będzie wyglądać.
– Powrót architekta miejskiego jest w ogóle możliwy?
– Uważam, że rozwiązanie, w którym nie ma takiego jednego, najważniejszego urzędnika jest dobre. Na początku lat 90. ubiegłego wieku, gdy zacząłem pracę w wydziale architektury, w urzędzie próbowałem „bawić się” w takiego wszechwiedzącego architekta miejskiego, ale z perspektywy uważam, że to złe rozwiązanie. Aktualnie robimy coś w nawiązaniu do tamtych zasad. Na przykład poprzez konkursy na najładniejszą elewację. Premiujemy i wskazujemy co nam się podoba, w jakim kierunku powinno miasto podążać pod tym względem. To werdykt komisji składającej się z ekspertów w paru dziedzinach. Czasem nie przyznajemy pierwszej nagrody i to też jest wskazówka, że coś nam się nie podoba. Dla terenów, których właścicielem jest miasto, przeprowadzamy konkursy architektoniczne. Powołujemy komisję. To właśnie jest poddawane konsultacjom społecznym. Przeważnie przychodzą nań te same osoby, niezależnie od dziedziny. Ale tego typu działania mają również charakter edukacyjny.
– Czy wobec terenów prywatnych samorząd ma jakiś wpływ na to co jest na nich budowane?
– Nie mamy ani wiedzy, ani wpływu co tam powstaje. Nawet wydające pozwolenia na budowę starostwo powiatowe od połowy tego roku tę wiedzę ma ograniczoną, bo nowe przepisy wprowadziły konieczność zgłoszenia budowy w miejsce ubiegania się o pozwolenie.
W tym procesie są: inwestor, projektant i obowiązujące prawo. Jeżeli ono dopuszcza to co zostało zaprojektowane to można budować. Konsultacje społeczne odbywają się dla terenów miejskich, ale prywatny inwestor z sąsiadem nie musi konsultować czy komin ma zrobić z klinkierki czy też murowany.
– W przypadku placu naprzeciw kościoła Matki Bożej, gdzie może powstać nowa budowla prywatnego inwestora, zdecydowano się na formalne konsultacje społeczne mimo, że wcześniej ich nie zakładano. Dlaczego?
– Prezydent miasta wycofał z porządku sesji projekt uchwały w sprawie sprzedaży terenu pod inwestycję w tym miejscu. Chce przekonsultować tę sprzedaż, bo parking jest tam potrzebny i dla kościoła i dla cmentarza. Zamierzamy część tego terenu sprzedać i wyremontować pod postój. Radni obawiają się tam biedronki? Równie dobrze może powstać tam, restauracja czy zakład mechaniki samochodowej. Nie ma możliwości ograniczenia prawa własności.
Rozmawiał Mariusz Weidner
Ludzie
Zastępca Prezydenta Wodzisławia