Darz bór!, czyli borsuk, sarna i dziki w szkole
Myśliwi z Koła Łowieckiego Lis w Pszowie spotkali się z pszowskimi przedszkolakami i uczniami. Uczyli najmłodszych, że ich pasja to nie tylko strzelanie do zwierząt, ale przede wszystkim dokarmianie.
Spotkanie odbyło się 10 listopada w Szkole Podstawowej nr 2 w Pszowie. Wzięli w nim udział uczniowie klas 1–6 oraz gościnnie dzieci z Przedszkola nr 3 w Pszowie. – Darz bór! – przywitał się z dziećmi inicjator wydarzenia Jacek Kołek, pszowski radny i członek Koła Łowieckiego „Lis”. Następnie rozległ się hymn łowiecki wykonany przez sygnalistów z zaprzyjaźnionych kół z Knurowa i Katowic.
Sarna sobie nie poradzi
Zorganizowanie pogadanki dla dzieci służyło temu, by mogły one zapoznać się ze specyfiką pracy myśliwych. Usłyszały nieco o historii, o patronie myśliwych – św. Hubercie, a także o obowiązkach członków koła łowieckiego. – Chcemy przybliżyć najmłodszym świat zwierząt, zainteresować lasem i uświadomić, w jaki sposób myśliwi dbają o zwierzęta cały rok. Każdy z nas ma swoje zadania do wypełnienia: jedni zajmują się podsypami dla bażantów, inni paśnikami dla zwierzyny w lesie. Zasada jest taka, że minimum raz w tygodniu zwierzęta muszą najeść się do syta. Oczywiście wiele zależy od pogody. Taki dzik poradzi sobie nawet, jeśli spadnie metr śniegu. Ale już sarna, która ma tak cieniutkie cewki, niczym baletnica, nie dokopie się sama do pożywienia – podkreśla Jacek Kołek.
Dzieci poznały też „Piotrusia”, czyli maskotkę koła. – Jest z nami od niedawna. Piotrusia wykonały panie krawcowe. Ma mundur z oryginalnych materiałów dla myśliwych – dodaje radny Jacek Kołek.
Lizawka i podsyp
Specjalnie dla uczniów i przedszkolaków przygotowana została imponująca sceneria, której samo ustawienie zajęło wiele godzin. Były drzewa, krzewy, opadłe jesienne liście, a także ekspozycja zwierząt. – Najpierw dziki, a dokładnie odyniec i warchlaki, potem borsuk, jenot, sarny i przeróżne ptactwo. Przygotowaliśmy również podsyp dla bażantów i lizawkę dla zwierząt – wylicza Jacek Kołek.
Jubileusz koła
Koło Łowieckie „Lis” obchodzi w tym roku 65–lecie powstania. – Od samego początku do koła należało łącznie 96 członków. Obecnie czynnych jest 29 złonków –podkreśla Jan Pawlak, członek zarządu koła.
Teren działalności koła to tzw. obwód 162, który leży na terenie 7 gmin: od Rybnika do Rzuchowa, włączając tereny Kokoszyc i Zawady w Wodzisławiu, Pszów i Syrynię. Powierzchnia zdatna do gospodarki łowieckiej wynosi 2736 hektarów. – Najwięcej jest saren i dzików. Co roku dopuszczamy około 100 sztuk bażantów. Są kupowane z hodowli i zasiedlane. Służy to temu, by populacja nie zginęła i by dochodziło do tzw. wymieszania krwi. Na swoim terenie mamy dużo upadków zwierzyny na skutek potrąceń samochodowych, ponieważ działamy na mocno zurbanizowanym obszarze – wyjaśnia Jan Pawlak.
(mak)
tu u nas w Pszowie tez jest koło łowieckie ??????????????????????????????
ciekawa bardzo rzecz !
od zeszłego roku idąc w stronę Głożyn , następnie skręcając w aleję topoli ( Aleja Miłości )
można było spotkać w przyległych laskach , sarny , kuropatwy , bażanty idt
ale co z tego , jak od dłuższego czasu w te aleje przyjeżdżają gabloty w których miejscowi i nie tylko z Pszowa prominęcii , nawet i z Rydułtów , przywożą swoje potężne pupile na spacery .
takie potężne psy są następnie wypuszczane na pobliskie pola , łąki i pobliskie zagajniki , płosząc co się da , chodząc tam na spacery ( ale bez psa ) spotkałem kilka razy zagryzionego bażanta
i co na to koło łowieckie ?
dlaczego tam się od czasu do czasu nie przejdą i przegonić tych pseudo miłośników psów ?
no tak po co się narażać władzy .......
teraz idąc na spacer w tamtą stronę nie spotkasz już żadnego bażanta , kuropatwy a o sarnach to zapomnij na zawsze .....
han42-Swoją drogą nie wiem po co robisz z siebie debila w tej propagandzie, skoro robisz propaganda, to rób ją dobrze, bo godosz że łabędzie się straciły, a przeca na łąbędzie się nie poluje, są pod ochroną, na Wielikącie masa łabędzi, nikt na nie nie poluje bo są pod ochroną i nikt nie zaryzykowoł by strzału do łabędzie, więc po co robisz z siebie debila? Czamu nie umisz zrobić dobrej propagandy, yno zawsze musisz coś spolić i się ośmieszyć?
han42-Ale ci przeca tłumacza że na szachcie kaczki sztyjc po wodzie pływają i jest ich masa, podobnie jak w kokoszycach za oczyszczalnią, więc komu chcesz te banaluki wciskać? Sorniki teraz bydzie fajnie widać, bo chodzą już w rudlach, jak śniyg spadnie to bydziesz widzioł kaj mają szlaki, zresztą jak nima liści a pola są zaorane, to narachujesz po 20-30 sorników w jednym rudlu. Wiync nie wiem o czym ty godosz. Zagrożeniem do sarn na naszych terenie to są niestety psy, kiere chodzą bez smyczy. Zresztą skoro tak nalatujesz na fesztrów, to powiedź mi kaj są duże ilości zająca, dodom że fesztry na zające nie polują już długi czosz, a zająca mało,za to lisa w diobły. Kuropatwy też się straciły, a fesztry na nie nie polują niemal że od lat 90...
Z koła g.. zobaczysz koło. Bażantów jest dużo, bo sami wypuszczają z hodowli, żeby robić odstrzał, trochę jak koła wędkarskie z zarybianiem, aby było co łowić. Bażant poza tym jest ptakiem "nietutejszym", uciekinier z hodowli. Nie jest odporny na silne mrozy. Mam taką robotę, że muszę być w terenie, nawet przez całą noc, więc widzę kiedy żerują. Bardzo często jestem z tego powodu nawet po północy w okolicach stawów które wymieniłeś. O każdej porze roku, a nie tylko "jak mi się na kole zachce" . Nie masz pojęcia chłopie o czym mowa to się nie odzywaj.
han42-Idź na szachta albo na staw kole oczyszczalni,tam je masa kaczek. Ty chyba chopie za dużo pijesz, fazanów je masa, szczególnie widać to w kwietniu-maju,jak mają gody, sorników też je masa, a nawet dziki się pojawiają w miejscach, kaj ich nie było, komplowi łąka zryły, a nigdy w tych miejscach nie były. Problemem są lisy a nie fesztry.Jak nimosz pojęcia o temacie to się nie wypowiadej.
Dużo chodzę po terenach Pszowa i okolicy. Jeszcze 3-4 lata temu w zimą, lub rzadziej z oczywistych przyczyn latem, widywałem sarny, zające, lisy, przepiórki i bażanty. Na stawach kaczki i łabędzie (dwie pary). Teraz nic. Myśliwi wytrzebili wszystko. Niedawno widziałem jak na śląskiej zajechały samochody z rej. rybnickimi, wysiadło pięciu myśliwych, otoczyli zagajnik za "Słoneczną", i wrócili z niczym. Cztery lata temu tędy chodziło stado z młodymi liczące 11 sztuk. W lesie lubomskim zimą tylko nieliczna ślady zajęcy i sarny, jeden ślad borsuka. Parę tygodni wstecz upolowali w L. Lubomskim tylko dzika i zbiegłą świnię. Z tym dokarmianiem też przesada. Przez całą ubiegłą zimę nie widziałem jakichkolwiek śladów przy paśnikach. Jedna przyczepa czegoś co wyglądało jak rozkopany, zagniły kopiec z kukurydzą i marchwią o konsystencji błota. Żadnego kodeksu, liczy się trofeum. Nie znają stanu liczebnego zwierząt, walą do wszystkiego co się rusza. Niech lepiej trzymają łapy zdala od dzieci i nie uczą zabijać. W linku jest wszystko https://www.facebook.com/Ludzie-Przeciw-Myśliwym-325356154277382/?fref=ts