Weteran: zabrakło mi żołnierskiego szczęścia
Budowa górskiego posterunku, wybuch miny, utrata nogi i prawie rok w szpitalu - weteran Jan Koczar spotkał się z rydułtowską młodzieżą i opowiedział o misji w krajach byłej Jugosławii.
Wojskowa Komenda Uzupełnień w Rybniku oraz Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 w Rydułtowach zorganizowały spotkanie z przedstawicielami Centrum Weterana Działań Poza Granicami Państwa w Warszawie. Spotkanie odbyło się 10 listopada w Rydułtowskim Centrum Kultury. - Wychowanie w duchu patriotyzmu i szacunku dla dokonań żołnierza polskiego jest niezwykle ważne - mówił dyrektor ZSP nr 2, Jacek Stebel.
Uczestnicy mieli możliwość zapoznania się z historią misji zagranicznych Wojska Polskiego od 1953r., m.in. na Półwyspie Koreańskim, Półwyspie Synaj, w Namibii, Kambodży, krajach byłej Jugosławii, Libanie, Czadzie, Afganistanie czy Iranie.
Podróż do bazy
Były też okazje do rozmów z weteranami działań poza granicami kraju. Jednym z weteranów był Jan Koczar z Żor, uczestnik misji w krajach byłej Jugosławii. Opowiedział swoją historię.
Był 1996 rok. Jan Koczar służył w 16. Batalionie Powietrzno-Desantowym, który wchodził w skład 6. Brygady Powietrzno-Desantowej. - Byłem wtedy bardzo młodym człowiekiem. Transport kolejowy do krajów byłej Jugosławii trwał kilka dni. Później transportem kołowym, a dokładnie autobusami, dostaliśmy się do głównej bazy - wspomina weteran Jan Koczar, obecnie pracownik Wojskowej Komendy Uzupełnień w Rybniku.
Codzienne patrole
Głównym zadaniem żołnierzy było pilnowanie przejść granicznych. - Na początku były patrole. Wyjeżdżało się na kilka godzin i patrolowało miejscowości. Zwykle trwało to od godz. 8.00 do 14.00. Później następował czas wolny, co w praktyce oznaczało na przykład sprawdzenie broni. Wykonywaliśmy też potrzebne czynności w bazie, łącznie z obsługą kuchni - dodaje.
Górski posterunek
Pewnego dnia pluton, do którego należał Jan Koczar, otrzymał zadanie - stworzyć nowy posterunek, kilkanaście kilometrów od głównej bazy. Teren był trudny, górski. Dostać się można albo pieszo, albo pojazdami terenowymi. Zgodnie z planem żołnierze mieli pozostać na miejscu dwa tygodnie. Musieli więc przygotować się do służby w trudnych warunkach - rozłożyć podesty, namioty, łóżka polowe i usypać worki ochronne na wypadek ostrzału. Zadaniem saperów było dokładne rozminowanie terenu.
Wybuch miny
- Niestety, zabrakło mi żołnierskiego szczęścia. Na posterunku doszło do wypadku - wspomina trudne chwile mieszkaniec Żor. Wybuchła mina przeciwpiechotna. Jan Koczar został ciężko ranny. Jego kolega także. Amerykańskie śmigłowce przetransportowały ich do szpitala, gdzie lekarze ratowali im życie.
Jan Koczar stracił nogę. Uszkodził wzrok i słuch, miał inne obrażenia. - Spędziłem prawie rok w szpitalu, by do siebie dojść - podkreśla. Dziś porusza się dzięki protezie.
Ważna ustawa
Sporo mówi o znaczeniu ustawy o weteranach działań poza granicami państwa z 2011 r., która ułatwia funkcjonowanie tej grupie osób. - Wcześniej nie było odpowiednich narzędzi. Następowało zwolnienie do cywila i to wszystko - przyznaje. Dziś wiele się zmieniło. Weteranów otacza się należytym szacunkiem. Mają też dodatkowe uprawnienia, na przykład związane z opieką zdrowotną. - Ta ustawa wiele rozwiązuje. Tylko dzięki niej obecnie mam protezę, która pozwala dobrze się poruszać, nawet pobiegać. Wcześniej było inaczej. Dochodziło do sytuacji, że protezy, które otrzymywałem, łamały się. Zmieniło się też podejście. Kiedyś mówiło się inwalida wojskowy, dziś weteran. Jest różnica - puentuje.
Współcześni bohaterowie
- To są współcześni bohaterowie. Mieszkają między wami - mówił o takich osobach jak Jan Koczar kierownik zespołu edukacyjno-promocyjnego Centrum Weterana, Andrzej Korus, który prowadził całe spotkanie, a sam jest weteranem pierwszej misji pod auspicjami ONZ na Półwyspie Synaj. Podkreślał też, że misja w krajach byłej Jugosławii była wyjątkowo trudna. - Gdy ci młodzi żołnierze przejeżdżali przez spalone wioski i miasta, zrozumieli, że wojna to nie tylko odległe kraje na innych kontynentach, ale że wojna to także nasza rzekomo bezpieczna i spokojna Europa - powiedział.
(mak)
Jezeli czytasz Janku posty to pozdrawiam Cie serdecznie.Jestem zolnierzem ktory siedzial na radiostacji w Jelah i przyjmowale meldunek o wybuchu miny na posterunku ZULU 06(chyba taki numer mial posterunek)Pamietam ze wzywalem dla Was(bo bylo was 3 poszkodowanych)Helipad z Tuzli.Ale widze ze masz sie dobrze.Powodzenia Ci zycze.
Grzegorz