Fantastyczny Tetraedr w "Historii Pana Sommera"
Zaskakujące, że w tak młodych ludziach taka aktorska moc. Nic dziwnego, że na pięciu różnych festiwalach aktorskich zdobyli ze spektaklem pierwsze miejsca. Teatr Tetraedr wrócił pod dach Raciborskiego Centrum Kultury.
Na początek wystawił sztukę Patricka Süskinda o miejscowym odszczepieńcu, wędrującym od świtu do nocy bez wyraźnego celu. Pan Sommer podejrzewany o klaustrofobię i dziwactwo, poprzez niekończące się wędrówki staje się nieodłącznym elementem krajobrazu, jednak tak niewiele znaczącym, że jego zniknięcie nie zwraca niczyjej uwagi. Jedynym świadkiem tragicznego zniknięcia Sommera jest kilkunastoletni chłopiec, w którego rolę wciela się trójka młodych aktorów.
- Wszyscy wcielamy się w jedną osobę, ale też czasem dzielimy się rolami. Ja np. jestem dodatkowo nauczycielką gry na fortepianie, a Łukasz jest naszym terierem. I mimo, że gramy jedną osobę, to każde z nas ma jakby swoją osobowość, swoje cechy charakteru, które różnią nas od siebie - opowiadają młodzi aktorzy Agnieszka Rajda, Jakub Tabor i Łukasz Czogalik.
Narracja zwielokrotnionego obserwatora, ujawniająca prawdę, jest okazją do opowiedzenia kilku innych historii: o lekcjach gry na fortepianie u panny Funkel, nauce jazdy na rowerze matki czy przygotowaniu idealnej randki.
- Spektakl oparty jest mocno na słowie czyli trochę inaczej niż zazwyczaj pracujemy - mówiła reżyserka Grażyna Tabor. - Jak pracuje się z młodymi ludźmi? Myślę, że po prostu nie trzeba im odpuszczać, traktować jak dorosłych, nie jak dzieci, narzucić pewien rygor i dyscyplinę. Tak jak poza spektaklem pozwalamy sobie na luz i na zabawę, tak jest taki moment, że wszystko musi być wzięte w ryzy - tłumaczyła reżyserka.
Było widać, że młodzi aktorzy z jednej strony bardzo poważnie traktują aktorskie wyzwanie, z drugiej - po prostu dobrze się bawili będąc na scenie. - Teatr daje dużo szczęścia i takiego trochę innego życia, bo czasem człowiek żyje pędzie, a teatr przynosi spokój - stwierdzili aktorzy. - W występowaniu najbardziej kocham więź między aktorem a widzem. Sposób odbierania gry aktorskiej przez widza - stwierdziła Agnieszka. - Ja lubię to, że możemy tutaj wszyscy wspólnie, w grupie, poćwiczyć, powygłupiać się, no różne rzeczy porobić wspólnie - dodał Kuba. - Ja bardzo lubię możliwość jakby wyżycia się poniekąd, to znaczy, dać upust wszystkim naszym dziwnościom, bo mimo wszystko każdy z nas jest w jakiś sposób dziwny, możemy jakby to z siebie wydostać i poczuć się po prostu sobą - powiedział Łukasz.
Grażyna Tabor jest przekonana, że teatr młodemu człowiekowi daje wiele. - Przede wszystkim daje odwagę, taką na życie, odwagę bycia w sytuacji publicznej, to jest bardzo cenna cecha i bardzo pożądana w dzisiejszym świecie. Daje pewien rodzaj otwartości na drugiego człowieka, empatii może, niekoniecznie, młodzi ludzie mają szansę rozwinąć w sobie empatię, tę tak trudną cechę wobec drugiego człowieka, uważność, koncentrację, skupienie, świadomość ciała. Teatr uczy obserwacji siebie, tego co się dzieje z moim oddechem, ciałem, ale też głosem, jak on ze mnie wychodzi, co ja muszę zrobić, żeby głośniej mówić, żeby wyraziściej, co bierze w tym udział, język, usta, policzki, przepona, mięśnie brzucha, mięśnie kręgosłupa. Wszystkiego tego się uczą - mówiła reżyserka.
Już w najbliższy poniedziałek 21 grudnia o godz. 18.00 w sali kameralnej RCK kolejne wydarzenie z udziałem Tetraedru - przedstawienie bożonarodzeniowe pt. "Kolędnicy", w którym aktorzy przypomną zanikającą tradycję zajść kolędniczych w oparciu o dawne teskty kolędnicze oraz mało znane kolędy i pastorałki.
Wstęp wolny.
źródło: RCK