Straż Miejska uratowała życie niepełnosprawnego. Był pijany i wychłodzony
Czujność mieszkanki ul. Pszczyńskiej i interwencja strażników prawdopodobnie uratowały życie niepełnosprawnego mężczyzny.
Dzisiaj po godzinie ósmej rano w komendzie Straży Miejskiej rozległ się dzwonek telefonu. Dzwoniła mieszkanka ulicy Pszczyńskiej. Kobieta zaniepokoiła się losem leżącego pod jej klatką mężczyzny. Mieszkanka prosiła o interwencję. Pomoc nadeszła w ostatniej chwili. Niepełnosprawny mężczyzna trząsł się z zimna. Był pijany i bardzo wychłodzony. Wypity alkohol nie pozwalał mu na jakikolwiek kontakt. Potrzebna była interwencja lekarska. Strażnicy zabrali pijanego mężczyznę samochodem przystosowanym do przewozu tego typu osób do Komendy przy ulicy Stefana Batorego. Tu czekała na niego już karetka. Zespół ratownictwa medycznego zabrał ofiarę mrozów do szpitala, gdzie został on przebadany i ocieplony. Mężczyzna leżał na mrozie co najmniej kilka godzin. Pomimo że temperatura w nocy nie spadła poniżej zera, jego życiu groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Być może czujność mieszkanki ulicy Pszczyńskiej i szybka interwencja strażników uratowała go przed śmiercią.
Pamiętajmy. W podobnych sytuacjach dzwońmy na numer alarmowy 112, gdzie dyżurny przekaże nasze zgłoszenie odpowiednim służbom. Również Straż Miejska jest w takich przypadkach gotowa zawsze interweniować.
zrobila co mogla
@kolo - ale po co się licytować kto uratował mu życie. kobieta zadzwoniła, staż miejska zadziałała. mogła zadzwonić na pogotowie ale zadzwoniła do straży - tak trudno to zrozumieć, że ludzie nie zawsze wybierają najbardziej oczywiste rozwiązanie. wybierają te, które w danej chwili jest dla nich najwygodniejsze, najpewniejsze.
Czegoś nie rozumia, kobieta uratowała mu życie bo zadzwoniła, lekarze więc zaczęli go ratować, gdzie tu zasługa straży miejskiej? Wystarczyło aby ta kobieta zadzwoniła na pogotowie, karetka by przyjechała i ratownicy chyba lepiej znają sie na medycynie, niż strażnicy miejscy.... Jakiś propagandowy ten artykuł.